Jeżeli zobaczycie w toaletach: szkolnych, publicznych, korporacyjnych, sejmowych i sądowych napis „Andrzej Dupa”, zachowajcie się jak praworządny obywatel.
Zaraz po zobaczeniu poinformujcie właściciela lub zarządcę tejże toalety, że ktoś napisał tam „Andrzej Dupa”. Zróbcie to z pełną powagą. I potem spokojnie czekajcie kiedy do akcji wkroczy prokurator. A wkroczyć musi, bo paragraf 2 artykułu 135 polskiego kodeksu karnego nie pozostawia prokuratorowi drogi odwrotu.
Paragraf mówi bowiem: „Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczpospolitej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
Wystarczą więc pijackie okrzyki, żarty w Internecie, wpis w toalecie, żeby prokurator wszczął postępowanie i podejmował wnikliwe, kosztowne działania. Waga paragrafu 2 i powaga ewentualnie znieważonej Głowy Państwa sprawiają, że tych spraw nie można zlekceważyć. Przezorny prokurator wie też, że postępowanie powinien skończyć i zebrany materiał, jak kukułcze jajo, sądowi podrzucić. Niech ten się dalej martwi. Sąd zwykle też zachowuje się przezornie. Materiał prokuratorski trafia na wokandę, bo waga paragrafu 2 nie zachęca do szybkiego, pochopnego oddalania prokuratorskiego oskarżenia.
Bezkarność
W USA prokuratorzy i sądy tego robić nie muszą, bo tam za znieważenie prezydenta nie karze się nikogo. To gwarantuje przyjęta jeszcze w 1791 roku I poprawka do Konstytucji. Mówi ona, że Kongres nie może uchwalić żadnej ustawy ograniczającej swobodę wypowiedzi oraz wolność prasy. W 1964 roku dodatkowo Sąd Najwyższy orzekł, że media mogą być sądzone za znieważenie funkcjonariuszy publicznych tylko wtedy, gdy udowodni się im jedynie działanie w „faktycznie złej wierze”.
W Wielkiej Brytanii można już królową bezkarnie znieważać. Potwierdza to wypowiedz Prokuratora Generalnego z 2004, wykluczająca prowadzenie jakichkolwiek postępowań karnych dotyczących zniewag majestatu królowej. Gdyby ktoś koniecznie chciał być skazanym za obrazę królowej brytyjskiej, to musiałby swą zniewagę napakować treściami nawołującymi do nienawiści ze względów rasistowskich lub religijnych. Szansa jest.
Obowiązujący w Watykanie kodeks prawa kanonicznego nie przewiduje przestępstwa znieważenia papieża. Sankcje za obrazę głowy państwa nie obowiązują też w Republice Korei. Zniesiono je po upadku reżimu wojskowego 1998 roku. Nie karze się za takie przestępstwa na Ukrainie od 2001 roku. A w Rosji od 2002 roku. Można tam być skazanym za „publiczną obrazę władz w czasie w wykonywania przez nich obowiązków służbowych”. Sankcje są niższe: grzywna, praca przymusowa, kolonia karna. Ale od tamtego czasu za obrazę prezydenta Putina ani Miedwiediewa nikogo jeszcze nie skazano. Za to za obrazę władz niższych rangą – kilkanaście tysięcy osób. Widać obywatele Rosji sami się powstrzymują przed „tykaniem” prezydenta.
Podobnie jest w Chinach. Najnowszy chiński kodeks karny nie zawiera już „przestępstw kontrrewolucyjnych” – mieszczących kiedyś obrazę władz najwyższych. Teraz głowa chińskiego państwa traktowana jest demokratycznie, tak samo, jak inni znieważani obywatele. Można za to dostać nawet 3 lata więzienia. Ale już mniej więcej od 2000 roku raporty organizacji broniących swobód wypowiedzi nie informują o sankcjach za znieważenie głów państwa chińskiego. Do Chin powrócił konfucjanizm, a konfucjanizm uczy, że dobrze wychowany człowiek swego szefa publicznie nie znieważa.
Niekaralność
Prawo niemieckie nadal przewiduje karę, nawet do 5 lat więzienia, za znieważenie prezydenta. Ale ściganie ewentualnej obrazy uzależnione jest od zgody głowy państwa. Podobnie jak w Japonii – ściganie zależy od zgody cesarza. Ale najstarsi niemieccy prawnicy nie pamiętają takiej zgody. Japońscy zaś wyjaśniają, że wedle panujących od dawna zwyczajów cesarzowi nie wypada takiej zgody udzielać. Dodatkowo w 1990 roku niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny uznał, że „nawet poważne ataki na funkcjonariuszy państwowych, w tym satyryczne, mieszczą się w konstytucyjnie chronionej wolności wypowiedzi”.
Warto teraz przypomnieć, że polski prezydent nie może zastopować prokuratorskiego postępowania, nawet jeśli nie poczuje się obrażony, czy znieważony. Może jedynie sprawcę napisu „Andrzej Dupa” od razu ułaskawić. Jak Mariusza Kamińskiego jeszcze przed uprawomocnieniem się wyroku sądowego.
We Francji także istnieje odpowiedzialność karna za znieważenie prezydenta. Sankcje są łagodniejsze niż w Polsce. Za obrazę grozi grzywna do 7,5 tys. euro lub 6 miesięcy więzienia. Jeśli obraza jest zbiorowa, jak gwałt, kara ulega podwojeniu. Jednak w przeciwieństwie do gwałtów, sankcje za obrazę prezydenta pozostają tam papierowymi. Media, zwłaszcza satyryczne, bezustannie szydzą sobie z francuskich prezydentów, ale prokuratura wie, że to jest stara wartość francuskiej kultury politycznej.
Podobnie jest w Hiszpanii, we Włoszech, w krajach skandynawskich i w Uzbekistanie. Tam obraza głowy państwa zagrożona jest więzieniem, nawet do lat pięciu. Ale we wszystkich wymienionych krajach od przynajmniej dwudziestu lat nikt za taki czyn nie został skazany. Od dawna nie odnotowano procesów sądowych za takie przestępstwa. W Danii ostatni był w 1930 roku.
Karalność
Karze się nadal za znieważanie prezydenta na Białorusi, w Tadżykistanie i Kazachstanie. Najlżej w Kazachstanie, bo tam władze zamiast wsadzać do więzienia, stosują grzywny w wysokości kilkuset euro. Co czasem bywa bardziej dotkliwe od więzienia.
W Turkmenistanie od 2002 roku każde znieważenie głowy państwa równoznaczne jest ze zdradą stanu, czyli dożywotnim więzieniem. Ilu za taką zdradę skazano – nie wiadomo. Kraj ten nie upowszechnia takich danych.
Nie kryje się z tym Tajlandia, gdzie wpisano do Konstytucji ochronę czci Domu Panującego. Tajski kodeks karny posiada aż dziesięć rodzajów zniewag i odpowiednią drabinę sankcji za nie. W kwietniu 2006 roku skazano dziennikarza gazety „Fah Diew Kan” za samą publikację wywiadu z osobą wypowiadającą się obraźliwie.
Bezmyślność
W III RP próbowano karać za zniewagi prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Kaczyńskiego i Bronisława Komorowskiego. Tamte wydarzenia, podejrzenia, oskarżenia i postępowania sądowe nabierały medialnego rozgłosu. Ale żaden z oskarżonych wyroku w więzieniu nie odsiedział. Przeciwnie, najczęściej oskarżeni o zniewagi zyskiwali wielką sławę.
Prezydent RP jest najważniejszym z funkcjonariuszy publicznych. Ale chroniący go przed obrazą paragraf 2 art.135 kodeksu karnego nie spełnia swego zadania. Zmusza jedynie prokuraturę i sądy do marnowania czasu i pieniędzy na ściganie hałaśliwych wystąpień alkoholików albo żądnych sławy drugorzędnych aktywistów partyjnych.
Zmusza do wysyłania listów gończych za bezdomnymi, rewizji w domach nastolatków, do zajmowania się wypowiedziami mieszczącymi się w obecnych normach politycznej polemiki. Granicę obrazy prezydenta RP stale naruszali blogujący politycy, jak choćby Janusz Palikot. Ale ich chroniły parlamentarne immunitety i cenzurujący prewencyjnie blogi prawnicy.
W 2007 roku, jako poseł SLD, złożyłem do laski marszałka Sejmu RP projekt ustawy uchylający paragraf 2 art. 135 kodeksu karnego. Nie wzbudził on entuzjazmu posłów rządzącego wówczas PiS ani PO, marzącej wtedy o prezydenturze Donalda Tuska. Zgłaszający wiosną 2009 podobny pomysł Janusz Palikot nabrał wody w usta zaraz po elekcji Bronisława Komorowskiego. Niedawno prezydent Andrzej Duda deklarował, że nie podoba mu się paragraf 2 artykułu 135 kodeksu karnego. Ale bezradnie rozłożył ręce. Kwestie zmian w prawie scedował na Sejm.
A przecież pan prezydent Duda ma inicjatywę ustawodawczą. I mógłby takie zmiany zaproponować. A nie zachowywać się jak ślamazarny, dupowaty polityk. Polityk pozwalający, aby paragraf jawnie obrażający ideę wolności słowa, znieważający zasady państwa prawa pozostawał w polskim kodeksie karnym niewzruszony.
Ps. W wspomnianym projekcie nowelizacji kodeksu karnego wnosiłem też o uchylenie paragrafów 3 i 4 art.136. Widnieje tam zapis o tym, że trzy lata więzienia grożą za obrazę głowy obcego państwa. Gdyby polscy miłośnicy prezydentów Łukaszenki, Kim Dzong Una, a zwłaszcza prezydenta Putina, byli bardziej kreatywni, to mogliby nasłać prokuraturę na liczne polskie media, bezustannie znieważające te głowy.
Jedynym do tej pory skazanym w III RP z tych paragrafów jest redaktor Jerzy Urban. Ukarano go za obrazę głowy państwa watykańskiego, papieża Jana Pawła II, w felietonie zamieszczonym w satyrycznym tygodniku „NIE”.