Site icon Portal informacyjny STRAJK

IKEA: „Po wartościach, którymi się kierowali, nie ma śladu”. Pracownicy się skarżą

fot. pixabay.com

Po fali żalu, jaką pracownicy polskiego oddziału IKEA wylali na forum portalu Go Work, firma postanowiła zorganizować szereg indywidualnych spotkań z niezadowolonymi. Wygląda na to, że szwedzka marka, do tej pory uważana za wzór standardów pracowniczych, niekoniecznie tak bardzo dba o swoich ludzi, jak deklaruje.

Narzekają przede wszystkim działy techniczne i logistyczne. Skargi na forum Go Work dotyczyły początkowo jedynie sklepu IKEA w Katowicach, ale wkrótce pojawiły się również głosy z innych części Polski. Problemy miały zacząć się po tym, jak firma podzieliła się na dwa odrębne podmioty z różnymi zadaniami do wykonania.

– Pracowałem w kilku lokalizacjach i widzę, że od kilku lat podejście do pracownika bardzo się zmieniło – miał powiedzieć w rozmowie z money.pl jeden z pracowników. – Odkąd IKEA się podzieliła i za dostawy i koncept odpowiada jedna spółka, a za sprzedaż druga, dochodzi do takich absurdów, że sklepy muszą być rentowne, a jednocześnie mają obowiązek przyjąć wszystko, co narzuci im „global”. Więc zaczęło się cięcie kosztów i dokręcanie śruby.

Rok temu ustalono minimalną stawkę godzinową dla początkujących pracowników: 20 zł. Ale ci bardziej doświadczeni skarżą się, ze wcale nie dostają wiele więcej,

– Zero szacunku dla „starych” doświadczonych pracowników, którzy umieją więcej niż ich kierownicy. Żadnej finansowej różnicy wynikającej ze stażu i wiedzy, zachęty, by zostać i szkolić nowych. Nowy ma 20 zł, a ktoś po 10 latach prawie tyle samo, bo zaczynał lata temu od np. 9 zł i dopiero wyrównanie dało mu 20 zł, czyli dokładnie tyle, ile ma dziś nowy pracownik. A kobieta? Jak w tym czasie urodziła dziecko albo dwa, to ma mniej niż ktoś, kto się zatrudnił rok czy dwa lata temu – skarżył się inny pracownik z Katowic.

– Odchodzą długoletni pracownicy. Są poniżani, obrażani wyzywani – dodał inny, tym razem z Gdańska.
Skargi dotyczą też braku premii rocznych. W 2018 nikt ich nie otrzymał, nawet te lokalizacje, które osiągnęły najlepsze wyniki w skali kraju. Szefostwo polskiej IKEA nie było zadowolone, nie osiągnięto wyznaczonych „celów sprzedażowych”. Pracownicy z kolei uważają, że wyniki, które im się narzuca, są nierealistyczne i niemożliwe do osiągnięcia. Redakcja money.pl skontaktowała się z szefostwem IKEA, otrzymała z działu komunikacji odpowiedź o tym, że o rocznych premiach decydują menedżerowie i wypłaca się je z indywidualnych budżetów konkretnych sklepów.

– Rozmowa roczna, która ocenia twoją pracę, na której podstawie powinieneś dostać podwyżkę lub nie. Ironią i kpiną jest to, że szefowa bądź szef oceniając twoją pracę dobrze, przyznaje ci np. 40 groszy podwyżki do godziny. Brutto – tak z kolei wygląda to ze strony pracowników.

Mają oni również żal do zarządzającej „góry” o epatowanie pięknymi sloganami o etyce i odpowiedzialności, a jednocześnie uciszanie tych, którzy mają odwagę głośno wyrażać zastrzeżenia. Według relacji w internecie, z firm zwykle podejrzanie szybko odchodziły osoby, które zgłaszały problemy np. z zatrudnianiem na część etatu, a także z nadmiernym obciążeniem pracą. Jak relacjonuje jeden z niezadowolonych, na takie osoby „zbiera się haki”.

Przekazy pracowników na forum były zdumiewająco spójne. Firma postanowiła zareagować:

„W związku z wpisami pracowników na portalu Go Work, postawiliśmy przede wszystkim na bezpośrednią rozmowę, aby mogli w atmosferze zaufania wypowiedzieć się na temat warunków pracy. Na ich prośbę także zorganizowaliśmy indywidualne spotkania. Zbieramy również opinie pracowników z różnych działów, na podstawie których kierownictwo sklepu podejmie decyzje o dalszych krokach postępowania” – napisano w oświadczeniu.

We wrześniu i październiku z IKEA w Katowicach zwolniło się 13 osób.

Exit mobile version