Wybory parlamentarne w Iranie pokazują przede wszystkim głębokie podziały. Entuzjazm po porozumieniu nuklearnym przełożył się na wzmocnienie reformatorów, ale przyszłość kraju i tak zdecyduje się w kontekście wydarzeń w całym regionie.
Według sondaży publikowanych przez Agencję Reutera politycy o reformatorskim nastawieniu będą mieli w 290-osobowym parlamencie 79 miejsc, konserwatyści – 106, zaś 44 przypadły kandydatom niezależnym. Z całą pewnością skład Zgromadzenia będzie znany pod koniec kwietnia, gdyż jeśli żaden kandydat nie uzyska w okręgu 25 proc. poparcia, konieczne będą lokalne dodatkowe głosowania. Już teraz jednak widoczne jest, że znaczna część społeczeństwa uważa porozumienie nuklearne i zdjęcie sankcji za wielki sukces obecnego rządu i chciałaby kontynuowania tej polityki.
Gdyby reformatorzy, z którymi kojarzony jest obecny prezydent Hasan Rouhani, w porozumieniu z częścią niezależnych naprawdę przełamali dominację islamskiej prawicy w irańskim parlamencie, mogliby pewniej kontynuować starania na rzecz otwarcia Iranu na kontakty handlowe i zagraniczne inwestycje. Mają za sobą zwłaszcza miejską część młodego pokolenia, które negocjacji z Zachodem i zniesienia sankcji nie postrzega w kategoriach ideologicznych, lecz zwyczajnie liczy na to, że w Iranie otwartym na świat będzie żyło się lepiej. Młodzi poniżej trzydziestki to obecnie ponad połowa irańskiego społeczeństwa. Do wyborów poszli masowo. Łączna frekwencja wyniosła ponad 60 proc. Do urn ruszyli zarówno mężczyźni, jak i kobiety; notabene, wśród deputowanych do Zgromadzenia będzie co najmniej osiem działaczek.
W Iranie rewolucji jednak nie będzie – blok reformatorów nie zamierza podważać fundamentów ustanowionej po 1979 r. republiki islamskiej ani politycznego znaczenia szyickich duchownych (Rouhani sam jest zresztą jednym z nich). Co więcej, entuzjazm młodych ludzi z Teheranu dla otwierania się na zachód ma przeciwwagę poza stolicą. Silnie zakorzeniona jest nieufność do państw zachodnich i ich intencji, przekonanie, że Stany Zjednoczone i Europa nadal formułują pod adresem Iranu nieuzasadnione zarzuty, chcą go kontrolować i/lub poniżać na arenie międzynarodowej.
Właśnie kwestie zagraniczne, bardziej niż wyniki wyborów, na dłuższą metę zdecydują o dalszym rozwoju sytuacji w Iranie. Wszystkie frakcje zgadzają się co do tego, że Teheran musi zostać zaakceptowany jako regionalne mocarstwo, z wpływami w sąsiednich krajach, bez problemów dopuszczane do międzynarodowych rokowań dotyczących Syrii, Państwa Islamskiego czy Afganistanu. W tym obszarze irańskie koncepcje porządku politycznego od lat są kompletnie rozbieżne względem europejskich, a tym bardziej amerykańskich; nie ma szans na to, by któraś ze stron odpuściła. O losie irańskiego otwarcia na świat zdecyduje dalszy bieg wydarzeń na Bliskim Wschodzie.
[crp]