Pogłębia się rusofobiczna paranoja w Polsce. Tym razem nie za sprawą Macierewicza czy Waszczykowskiego, lecz ich najbardziej wyeksponowanego przeciwnika – Mateusza Kijowskiego.
W ostatnich latach wytworzono w Polsce atmosferę przyzwolenia na rusofobię zbliżoną jakością do przedwojennego antysemityzmu. Brak tylko rosyjskich dzieci, dla których można by zorganizować, zapewne ku uciesze Rafała Adama Ziemkiewicza, getto ławkowe. Ostatnio jednak to nie jemu podobni tani neo-endeccy ideolodzy i nie luminarze takich kompetentnych platform analitycznych jak „W Sieci” dolali paliwa lukstorpedzie rusofobii nad Wisłą. Uczynił to Mateusz Kijowski, lider postępowych, światłych, pięknych i umiejętnych.
W obszernym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” lider KOD postanowił zdezawuować obecną większość parlamentarną demaskując ją jako sprzyjającą Rosji.
– Obecna większość parlamentarna działa w interesie Moskwy – mówi bez ogródek Kijowski.
Nie byłoby to może zjawisko warte szczególnego odnotowania gdyby nie fakt, iż jest dowodnym przykładem na kompletny rozkład całej przestrzeni publicznej. Dziś można w Polsce powiedzieć wszystko, bez żadnych konsekwencji. Fakt, iż Kijowski sięga po rusofobiczny dyskurs krytykując PiS za promoskiewskość oznacza również, iż poziom fanatyzmu po obu stronach jest bardzo podobny. Wciąż brakuje myślenia poza siermiężnych dwubiegunowym schematem – „Gazeta Wyborcza” vs. PiS.
[crp]