Rosyjskie myśliwce wystrzeliły rakiety na pozycje rebeliantów w okolicach miasta Homs. To początek operacji Moskwy przeciwko Państwu Islamskiemu (Daisz). Sęk w tym, że zaatakowany region nie jest przez kontrolowany przez groźną organizację, lecz przez inne mniejsze grupy opozycyjne wobec reżimu Baszara Al-Asada.
W środę rano wyższa izba rosyjskiego parlamentu – Rada Narodowa dała zielone światło na użycie wojsk na terytorium Syrii. Już kilka godzin później z bazy w Latakii zostały poderwane pierwsze samoloty. Ich celem były pozycje wojsk rebelianckich w Talbisa, Al-Latamina i samym Homs. Bombardowanie nie zostało przeprowadzone z chirurgiczną precyzją. Wiadomo, że są ofiary wśród ludności cywilnej. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka zginęło 27 osób, w tym sześcioro dzieci, jednak tych liczb nie można traktować do końca poważnie, gdyż podające je instytucja jest sponsorowana przez Stany Zjednoczone, niechętne rosyjskiej obecności w Syrii. Tuż przed rozpoczęciem ataku Moskwa powiadomiła stronę amerykańską, aby samoloty „Koalicji Przeciwko Państwu Islamskiemu” unikały lotów w rejonie działań Rosjan.
Mimo iż cała operacja odbywa się pod hasłem walki z Państwem Islamskim, celem pierwszego uderzenia były tereny, które znajdują się pod kontrolą powiązanej z Al-Kaidą organizacji Front Al-Nusra i mniejszych grup rebelianckich, złożonych z niedobitków Wolnej Armii Syryjskiej (FSA) Można mniemać, że w ten sposób Rosjanie chcą się rozprawić najpierw ze słabszymi przeciwnikami popieranego przez nich prezydenta Baszara Al-Asada. W kilku miejscach na północy Syrii bojownicy Al-Nusry prowadzą walki z Daisz wspólnie z FSA i kurdyjskimi oddziałami ludowej samoobrony (YPG/YPJ).
W sieci pojawiło się nagranie przedstawiające sceny z Homs po bombardowaniu. Trudno jednak przesądzać o jego autentyczności
https://youtube.com/watch?v=lQNhP6G0u7s%22+frameborder%3D%220%22+allowfullscreen%3E%3C