Po co Państwo Islamskie zorganizowało zamach w Brukseli? To pytanie w zasadzie w ogóle nie pada podczas dyskusji o terroryzmie, jest to zresztą dość charakterystyczne dla myślenia o zbrodniach popełnianych przez białych i nie-białych ludzi. Kiedy w USA ktoś bierze broń, wchodzi do szkoły i zaczyna strzelać do dzieci, padają pytania, czy był chory psychicznie. Kiedy Amerykanie zrzucają bomby na afgański szpital i zabijają 40 jego pacjentów, zastanawiamy się (jeśli w ogóle los ofiar nas w tym przypadku obchodzi) kto popełnił błąd. Kiedy Belg marokańskiego pochodzenia obwiązuje się trotylem i wysadza na lotnisku albo stadionie odpowiedź jest oczywista – jest muzułmaninem. Muzułmanie tak po prostu robią, żadne dalsze rozważania – ani na gruncie psychologicznym, ani politycznym czy taktycznym, nie są potrzebne.
Jako że taka odpowiedź mi nie wystarcza – muzułmanów na świecie jest 1,6 mld, gdyby wszyscy się wysadzali, byłoby po nas – chciałabym się na chwilę zastanowić nad realnymi motywami islamskich organizacji terrorystycznych. Podstawowym skutkiem zamachów w Europie, który zresztą bardzo łatwo było przewidzieć, jest wzrost postaw islamofobicznych, czyli to właśnie, czego potrzebuje islamski ekstremizm, żeby rosnąć. W ciągu ostatniego roku zachodni nacjonalizm nieźle się spasł; pogardliwy, odzierający z godności język, przypisujący wszystkim muzułmanom skłonność do gwałtów, morderstw i terroryzmu, zagościł na stałe w tzw. mainstreamie. A im trudniej się żyje mniejszościom wyznaniowym, im bardziej wyklucza się je ze wspólnoty tym łatwiej jest Państwu Islamskiemu do nich dotrzeć, tym bardziej prawdopodobne jest, że jakiś promil żyjących w Europie muzułmanów da się uwieść jego chorej ideologii. Daesz daje bowiem proste odpowiedzi na to, jak odzyskać godność, odpowiedzi oparte na tępej sile i dominacji. Oferuje zestaw wartości i wspólnotę, w której można je realizować, pokazuje drogę, na końcu której wreszcie nie będzie się ofiarą, tylko sprawcą, zamiast czuć strach, będzie się ten strach wywoływać.
Finalnym celem zamachu nie jest więc śmierć przypadkowych białych Europejczyków, ale dzielenie społeczeństwa, budowanie poczucia zagrożenia, wyrzucanie jego islamskiej części poza nawias. Każdy płot na granicy, każdy nienawistny wpis w mediach społecznościowych, każdy procent w wyborach dla nacjonalistycznych ugrupowań to kamyczek do ogródka terrorystów.
Najbardziej przerażające jest to, z jakim oddaniem i przekonaniem swoje role w rozpisanym przez Daesz scenariuszu odgrywają europejscy – w tym polscy – politycy. Beata Szydło, której pierwszą reakcją na zamach w Belgii jest komunikat o zamknięciu granic przed uchodźcami (którzy, przypomnijmy, uciekają m.in. przed IS, Al-Ka’idą czy nigeryjskim Boko Haram), powinna dostać od al-Baghdadiego terrorystyczny order uśmiechu.