Site icon Portal informacyjny STRAJK

Lewica w obronie stoczni Gryfia. „Podwyżki dla pracowników, zamiast limuzyn dla zarządu”

fot. Sebastian Bednarski-Razem

Miał być powrót do lat świetności, jest nieudolne zarządzanie przez partyjnych kolesi i widmo prywatyzacji. Pracownicy ze szczecińskiej Stoczni Gryfia walczą o przetrwanie swojego zakładu, wspierają ich w tym działacze miejscowej lewicy.

W Szczecinie socjalistyczna młodzież wyraziła wczoraj solidarność z walczącymi pracownikami stoczni Gryfia. W pikiecie udział wzięli aktywiści organizacji takich jak: Czerwona Młodzież – Organizacja Młodzieżowa PPS, Młodzi Razem, Federacja Młodych Socjaldemokratów, Front Antykapitalistyczny oraz Przedwiośnie. Na miejscu zjawiła się również posłanka Lewicy Katarzyna Kotula.

Uczestnicy protestu zwracali uwagę, że w zachodniopomorskich spółkach rozdawane są synekury, wybrańcy pisowskich polityków łupią majątki publicznych przedsiębiorstw, doprowadzając je na krawędź upadku. Przypadek stoczni Gryfia jest tego koronnym przykładem. Zakładem rządzi politolog, zarząd zakupił niedawno nowe limuzyny, a pracownicy nie mają do dyspozycji podstawowych sprzętów – brakuje m.in. wózków transportowych i narzędzi.

W tarapatach są wszystkie zakłady należące do Gryfii. Świnoujska Morska Stocznia Remontowa, przyłączona do szczecińskiego przedsiębiorstwa w 2013 roku, była do tego momentu jedną z trzech najlepiej prosperujących polskich stoczni. Nawet pozbawiona pomocy państwa była zakładem rentownym; rozbudowywała swoją infrastrukturę, realizowała odważne inwestycję, wcześniej przetrwała transformację ustrojową, która pozbawiła ich stałych armatorów.

Kłopoty zaczęły się natychmiast po przejęciu świnoujskiej MSR przez szczecińską Gryfię. W latach 2014 – 2015 sprzedano około 27 ha terenów inwestycyjnych byłej MSR S.A. oraz sprzedano lub zlikwidowano wiele nowoczesnych urządzeń służących do realizacji procesów remontowych na statkach.

Dwa lata później, w 2016 r. Beata Szydło obiecała, że stocznia powróci do swojej świetności. Mimo jej obietnic o powstaniu stoczni z kolan, to kolano przycisnęło stoczniowców i jeszcze mocniej przyciska ich do podłogi. Ostatnio zaczęło ciążyć nad MSR widmo prywatyzacji, co jest złamaniem zapewnień o odbudowie państwowego przemysłu stoczniowego. Dlatego w ubiegłym tygodniu aktywiści lewicowych organizacji razem ze związkowcami protestowali również w Świnoujściu.

Stoczniowcy, wspierani przez lewicowych działaczy domagają się zapewnienia, że prywatyzacji nie będzie, a także profesjonalizacji zarządzenia zakładem, oddania go niepartyjnemu zarządowi, który będzie w stanie skutecznie walczyć o kontrakty. O obecnych władzach tego powiedzieć nie można.

Działacze zachodniopomorskiej lewicy podkreślają, że pracownicy czują się oszukani, bo z obiecanych trzech transz podwyżek otrzymali tylko pierwszą. Na dodatek brakuje chętnych do pracy, bo przy tak niskich stawkach nikt nowy nie chce podejmować pracy w stoczni.

„Zarząd ignoruje część związków zawodowych, które starają się ratować sytuację w firmie. Jeśli stocznia upadnie, pracownicy związani z nią od lat znajdą się na lodzie. Natomiast dla kadry kierowniczej powiązanej z PiS zawsze znajdą się synekury w innych spółkach. Dlatego potrzeba wzmocnić rolę związków, bo to im zależy na dobru stoczni” – czytamy w oświadczeniu Razem Szczecin.

Warto pamiętać, że w 2018 roku premier Morawiecki podczas wizyty w Gdyni podkreślił, że „to jest nasze motto: chcemy, żeby Polska była znowu silna przemysłem stoczniowym”.

– Życzę tego, żebyśmy w zgodzie, w uzgodnieniu, zbudowali pod kierunkiem ministra Gróbarczyka dobry plan, plan strategii odbudowy przemysłu stoczniowego i morskiego. Ja wierzę głęboko w to, że to będzie wielkie koło zamachowe odbudowy przemysłu i gospodarki w całej Rzeczpospolitej – powiedział wówczas szef rządu.

Exit mobile version