Po ostatnim incydencie, kiedy na demonstracji „żółtych kamizelek” francuski pisarz został określony mianem „brudnego syjonisty”, i po licznej manifestacji przeciwko antysemityzmowi, prezydent Francji dał jasno do zrozumienia, że za przejaw mowy nienawiści uznaje również antysyjonizm.
Prezydent Emmanuel Macron uczestniczył w środę wieczorem w spotkaniu z przedstawicielami środowisk żydowskich we Francji. Zwracając się do nich wyraził ubolewanie z powodu tego, że – jak ocenił – jego kraj mierzy się problemem największej fali antysemityzmu od czasu II Wojny Światowej. Oświadczył, że władza podejmie zdecydowane kroki, by wykorzenić to zjawisko, m.in. poprzez zwalczanie mowy nienawiści w internecie. Macron poinformował również, że Francja przyjmie definicję antysemityzmu zapisaną w deklaracji Międzynarodowego Stowarzyszenia Pamięci o Holokauście (IHRA), która obowiązuje już w prawodawstwie Wielkiej Brytanii i Niemiec . Opatrzył to komentarzem, że “antysyjonizm jest jedną ze współczesnych form antysemityzmu”.
Słowa Macrona są reakcją na ostatnie wydarzenia, które podzieliły opinię publiczną we Francji. Jedno z nich to zbezczeszczenie cmentarza żydowskiego w Alzacji, gdzie sprawcy na nagrobkach wymalowali swastyki – w związku z nazistowską symboliką antysemickie przesłanie jest tu nie do zakwestionowania. Drugim głośnym incydentem był atak werbalny na Alaina Finkielkrauta, pisarza i filozofa żydowskiego pochodzenia, który podczas przemówienia na demonstracji “żółtych kamizelek” w Paryżu został przez grupę osób nazwany syjonistą i skierowano w jego kierunku okrzyk: “Wracaj do Tel-Awiwu!”. Do tego właśnie w swoich słowach nawiązał prezydent Macron.
Finkielkraut powiedział potem mediom, że czuje się ofiarą antysemityzmu. Policja zidentyfikowała człowieka, który wiódł prym w grupie głośno krytykującej intelektualistę. Został zatrzymany i przesłuchany. Zdaniem mediów okazał się on osobą powiązaną z organizacjami muzułmańskimi. Może to w pewnej mierze wyjaśniać fakt, że Finkielkraut został przez niego nazwany też rasistą – filozof wyrażał się wcześniej nieprzyjaźnie na temat imigrantów z Bliskiego Wschodu.
W wtorek miała w Paryżu miejsce wielotysięczna demonstracja przeciwko antysemityzmowi.
Liberał Macron już wcześniej czynił uwagi dające do zrozumienia, że to, co uznaje za wzrost antysemityzmu jest skutkiem działalności zarówno skrajnej prawicy, jak i grup lewicowych, które otwarcie krytykują państwo Izrael za politykę na Bliskim Wschodzie, a głównie za łamanie praw człowieka w stosunku do Palestyńczyków.
Zrównanie antysyjonizmu z antysemityzmem wskazuje na to, że prezydent będzie starał się ukrócić w swoim kraju właśnie sprzeciw wobec Izraela. W 2018 r. rząd w Tel Awiwie znalazł się w ogniu rosnącej krytyki z związku z masakrą Palestyńczyków u granic Strefy Gazy, bombardowaniami Gazy i coraz brutalniejszym obchodzeniem się z ludnością Palestyńską na okupowanym Zachodnim Brzegu. W lecie przyjęto “ustawę o państwie narodowym”, którą część społeczności narodowej określiła mianem rasistowskiej, bo odmawia językowi arabskiemu statusu języka urzędowego, a wyłączne prawo do samostanowienia w państwie Izrael daje narodowi żydowskiemu. Izrael jest coraz częściej potępiany przez ONZ, cieszy się jednak rosnącym poparciem USA. Amerykański kongres przygotowuje się do głosowania nad ustawą, która zabrania bojkotu Izraela.
Wspomniana przez prezydenta Macrona definicja antysemityzmu według IHRA nie zawiera zrównania antysyjonizmu z antysemityzmem i nie może być podstawą do takiego utożsamienia. Zawiera natomiast klauzulę, że antysyjonizmem jest określanie Izraela mianem “projektu rasistowskiego”. Tymczasem międzynarodowi krytycy ideologii syjonistycznej, która w Izraelu często uchodzi za patriotyzm, skłonni są wytykać jej rasistowskie elementy, które – jak uważają – przejawiają się w nieludzkiej polityce państwa wobec ludnosci Arabskiej. Podkreślają też powszechność rasistowskich wypowiedzi o Palestyńczykach, które padają z ust izraelskich syjonistycznych polityków. W krajach Europy Zachodniej i w USA działają organizacje żydowskie określające się mianem antysyjonistycznych.
Na tle stosunku do definicji IHRA krytykowana była brytyjska Partia Pracy i jej przewodniczący Jeremy Corbyn. Zastrzeżenia lewicy partyjnej wobec wspomnianej klauzuli w definicji IHRA sprowadziły na laburzystów oskarżenia o antysemityzm, w których przodowały media i organizacje tendencyjnie popierające Izrael.
Zapowiedź prezydenta Francji w zadowoleniem przyjął Światowy Kongres Żydów, organizacja dość bezkrytyczna wobec Izraela, niechętnie podejmuje temat zbrodni tego państwa przeciwko Palestyńczykom.