Konflikt między Ministerstwem Edukacji Narodowej i nauczycielskimi organizacjami związkowymi narasta. Wczoraj szefowa resortu Anna Zalewska obiecywała nauczycielom wysokie podwyżki, mówiła o dodatkach. Związkowcy zarzucają jej nierzetelność. A wynagrodzenia to tylko jedna z przyczyn konfliktu.
Wczoraj minister Zalewska rozmawiała z delegacją samorządowców oraz z przedstawicielami związków zawodowych. Związkowcy wyszli ze spotkania raczej niezadowoleni, minister za to chwaliła się, jak wiele jej resort dla nauczycieli zrobi. – 1 kwietnia rozpoczynamy przyznawanie podwyżek, kolejne nauczyciele otrzymają za 9 miesięcy, a następne – w 2020 r. Razem będzie to 15,8 proc. przy prognozowanym wzroście płac w gospodarce o 15,9 pkt proc. – mówiła. Przekonywała także, że nauczyciel dyplomowany otrzyma, po zliczeniu podwyżki przewidywanej rozporządzeniem oraz wszystkich dodatków, które także będą rosły, przeciętnie 270 zł więcej niż do tej pory.
Jej rachunki związkowcy uważają za niewiarygodne. Przypominają, że wśród „kilkunastu dodatków”, o których mówi Zalewska, są… odprawy emerytalne i rentowe albo odprawy dla nauczycieli, którzy tracą zatrudnienie w momencie likwidacji swojego stanowiska pracy. Tak naprawdę przeciętny nauczyciel może być pewien tylko podstawowego wynagrodzenia oraz dodatku za wysługę lat, a reszta jest uznaniowa – zwracał uwagę w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Sławomir Wittkowicz z Forum Związków Zawodowych.
Co więc nauczyciele dostaną na 100 proc.? Zgodnie z projektem rozporządzenia po podwyżce nauczycielowi stażyście będzie przysługiwała pensja 2417 zł (czyli 123 zł więcej), kontraktowemu – 2487 zł (126 zł podwyżki), mianowanemu – 2681 zł (podwyżka 143 zł), a dyplomowanemu – 3317 zł. W ostatniej grupie wzrost będzie najwyższy, ale nadal nie o blisko trzysta, a o 168 zł. I stanowczo nie są to kwoty, o które walczyły związki zawodowe. Przypominając o tym, że niskie podwyżki skasuje inflacja, domagały się one 15-procentowego wzrostu płac już z początkiem tego roku.
Dziś rozmowy o podwyżkach dla nauczycieli kontynuują szefowa MEN oraz Teresa Czerwińska, minister finansów.
Związkowcy nie dogadują się z minister Zalewską także w sprawie systemu oceny pracy. Teoretycznie ministerstwo wycofało się z najbardziej kontrowersyjnego punktu, jakim miała być etyczno-moralna ocena pedagogów. Teoretycznie, bo projekt rozporządzenia w tej sprawie ciągle ma status roboczy i będzie gotowy za dwa tygodnie. ZNP twierdzi także, że w aktualnej postaci plan rozporządzenia jest zwyczajnie niesprawiedliwy. – Zaproponowane kryteria nie uwzględniają specyfiki pracy niektórych grup nauczycieli. Np. dziś wydają się niemożliwe do spełnienia dla bibliotekarzy, pracowników świetlic czy psychologów. Tak skonstruowane przepisy mogą pozbawić ich szansy na wyróżniające oceny i premie – powiedział „GW” wiceprezes związku Krzysztof Baszczyński.