Prawicowe media od wczoraj obficie cytują małopolską kurator Barbarę Nowak, która wprost powiązała falę alarmów bombowych w polskich szkołach średnich z zawieszonym strajkiem nauczycieli. A to tylko jeden z elementów nagonki na tę grupę zawodową.
– To metody, które stosują tylko terroryści. To kolejne potwierdzenie, że trwające od 8 kwietnia akcje strajkowe w szkołach były elementem – nie pierwszym – konsekwentnie realizowanego planu destabilizacji Państwa Polskiego. Atak na bezpieczeństwo dzieci i młodzieży. Czy jest jeszcze jakaś granica w walce o władzę? – mówiła Nowak w wywiadzie dla portalu Wpolityce.pl. W piśmie, jakie rozesłała do dyrektorów szkół na podległym sobie terenie, jest jeszcze bardziej bezpośrednia. W liście mowa o „sytuacji, z jaką się zmagamy od 8 kwietnia” i której sprawcy „konsekwentnie realizują plan niszczenia bezpieczeństwa i szans rozwojowych młodych ludzi”, także poprzez „działania o znamionach terroryzmu”. Do bezpośredniego oskarżenia protestujących nauczycieli o najcięższe przestępstwa brakuje ledwie kroku.
Rewelacje kurator Nowak podbijają prawicowe media niemal w tym samym czasie, gdy opinia publiczna dowiedziała się o anonimowej petycji, która 5 kwietnia wpłynęła do Sejmu, a 6 dni później została skierowana do komisji ds. petycji. Autor domaga się w niej ni mniej ni więcej, jak właśnie odebrania nauczycielom prawa do strajku.
– W interesie publicznym, a w szczególności w interesie uczniów, wnoszę o zmianę art. 19. ustawy z dnia 23 maja 1991 r. o rozwiązywaniu sporów zbiorowych w taki sposób, aby wyłączyć prawo do strajku w odniesieniu do pracowników oświaty, jeśli miałoby to spowodować naruszenie prawa uczniów do opieki i nauki. Wnoszę o szczególne uwzględnienie zakazu strajku, jeśli miałoby to naruszyć przebieg obowiązkowych egzaminów – pisze „nieznany autor”. Nieznany tak samo, jak osoby, które wywołały w ponad setce szkół w całej Polsce fałszywy alarm bombowy w dniu matur.
Piotr Krajewski, nauczyciel w warszawskim LXIV LO i członek Warszawskiego Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego podczas zawieszonej akcji protestacyjnej, w rozmowie z Portalem Strajk wyraził przekonanie, że petycja i plaga alarmów łączą się ze sobą. – „Ataki bombowe” to zaplanowana akcja, najprawdopodobniej policja (albo służby) pisze te mejle sama do siebie. Kładą grunt pod delegalizację strajków nauczycielskich – powiedział nam nauczyciel, który już wcześniej, w wywiadzie udzielonym naszemu portalowi ostrzegał, że plany PiS wobec oświaty mogą być naprawdę niszczycielskie.
Związek Nauczycielstwa Polskiego, ogłaszając zawieszenie strajku, zapowiadał również, że może nastąpić jego odwieszenie, jeśli rząd do końca wakacji nie ustosunkuje się do sformułowanego przez Związek programu naprawy szkolnictwa. Jeśli jednak do tego czasu rządząca prawica odbierze pedagogom prawo do strajkowania, postulaty nauczycieli będą mogły być ignorowane zawsze.
Liberalni publicyści i takież partie, deklarujące podczas strajku wsparcie dla nauczycieli, teraz milczą, gdy są oni po raz kolejny atakowani. Najwyższy czas, by w obronie pracowników szkół wystąpiła lewica – w tym partia Razem – oraz związki zawodowe. Cała sytuacja to dla nich sprawdzian, na ile swoje propracownicze nastawienie traktują poważnie.