Przebywający od czerwca w więzieniu w Bahrajnie znany obrońca praw człowieka Nabil Radżab przekazał list, w którym zwraca uwagę, że amerykańska pomoc wojskowa dla saudyjskiej koalicji prowadzącej działania w Jemenie stanowi równocześnie wsparcie dla represji.
Opozycjonista pisze, że w Bahrajnie jest ponad 4 tys. więźniów politycznych. W stosunku do liczby ludności jest to najwięcej na całym Bliskim Wschodzie. Za działania na rzecz praw człowieka, traktowane jako obraza majestatu i działalność na szkodę państwa i jego wizerunku aktywiści skazywani są na śmierć i wieloletnie, karą jest nierzadko dożywotnie więzienie. Sam Radżab przebywał w bahrajskich więzieniach kilkakrotnie. Podstawą do wydawania wyroków były jego wpisy na mediach społecznościowych, co tamtejsze sądy uznają za działania antypaństwowe. Od czasu, gdy Radżab zaczął sprzeciwiać się wojnie w Jemenie, w której Bahrajn jest sojusznikiem Arabii Saudyjskiej, do listy zarzutów doszła jeszcze „obraza sąsiedniego państwa”. Grozi mu z to 15 lat więzienia.
Radżab w liście przywołuje swoje spotkanie z sekretarzem stanu USA Johnem Kerrym na początku tego roku, w czasie którego amerykański polityk skrytykował działania opozycji w Bahrajnie, która w 2014 r. ogłosiła bojkot wyborów. „Dziś chciałbym zapytać pana Kerry’ego, czy Bahrajn jest takim sojusznikiem, jakiego rzeczywiście pragną Stany Zjednoczone? Sojuszniekiem, który karze za myśli i który nie pozwala swoim obywatelom na korzystanie z podstawowych praw” – zwraca się z retorycznym pytaniem.
„Stany Zjednoczone mają w swoich rękach potężną dźwignię, której – gdyby chciały – mogłyby użyć w stosunku do swoich sojuszników” – pisze Radżab. – „Tymczaszem bezwarunkowe wsparcie udzielane Arabii Saudyjskiej oraz zniesienie embarga na dostawy broni dla Bahrajnu obracją się przeciwko tym, którzy w tych krajach walczą o godność.
Postulaty opozycji w Bahrajnie są umiarkowane – domaga się ona wprowadzenia monarchii konstytucyjnej.