Tydzień przed świętami wielkanocnymi zaserwował nam wszystkim dramatyczne obrazy płonącej katedry Notre-Dame w Paryżu. Zniszczeniu uległ jeden z największych zabytków europejskiej kultury. I jest to strata niepowetowana, bez względu na przekonania religijne, wrażliwość estetyczną, poglądy polityczne.
Na kanwie tej tragedii polskie demony medialne ujawniły się w całej faryzejskiej postaci. Dyżurni kato-talibowie natychmiast orzekli, że pożar to wynik rzekomego zatrudnienia muzułmanów do prac remontowych prowadzonych w katedrze, palec boży, a równocześnie symbol i powód do nawrócenia.
Zacytujmy. Tomasz Terlikowski: „Znaki są do tego, żeby je odczytywać. Płonie katedra Notre Dame w Paryżu. Płonie Kościół, płonie Europa. Czas zmierzchu. Jeśli się nie nawrócimy spłoniemy wszyscy”. Jacek Bartyzel: „Jeśli nie jest to celowe podpalenie – co mocno prawdopodobne (dopiero co podpalono przecież drzwi do Saint-Sulpice), bo Mordor coraz wścieklej atakuje – to znaczy, że jest znak od Boga, kara Boża za grzech apostazji współczesnego Zachodu na czele z dawną najstarszą córką Kościoła. Boże bądź miłościw nam, grzesznym!”.
Nie ma sensu czekać na wyniki śledztwa i wyjaśnienia źródeł dramatu przez stosowne organy państwa. Medialni mesjasze już powiedzieli, jak było. Ale skąd wiedzą, kto pracował w przedsiębiorstwie renowacji zabytków i jakiego był wyznania? Nie ma żadnych doniesień na ten temat. W ogólnym szumie komentarzy umyka fragment wypowiedzi ministra kultury Piotra Glińskiego: „Sześć miesięcy temu miałem bardzo smutną rozmowę z proboszczem Katedry Notre Dame. Brak środków na remonty”. Koresponduje on z wypowiedzią Jeana-Michela Leniaud, przewodniczącego rady naukowej francuskiego Instytutu Dziedzictwa, który stwierdził, że dramat musiał się w końcu wydarzyć, bo tak znaczące były zaniedbania w codziennej konserwacji i utrzymaniu katedry.
Tanie państwo, minimalizujące koszty, a maksymalizujące zyski, nocny stróż prywatnej własności to przecież esencja współczesnego świata. Z niego wynika niedofinansowanie służb publicznych, takich jak straż pożarna (ograniczenia liczby etatów, oszczędności w nakładach na sprzęt – to problem już niemalże uniwersalny). Jak we Francji neoliberalizm wpędzał obywateli w nędzę i oszczędzał na najuboższych i średniakach, poza może policją, widać od ponad 20 tygodni na ulicach wszystkich miast francuskich.
A jeśli okaże się, że przyczyną pożaru były zaniedbania, niechlujstwo przy pracach remontowych? Żenujące jest wiązanie ich z zatrudnieniem ludzi o innym kolorze skóry i wyznania – jak sugerują domorośli komentatorzy znad Wisły. Zapominając zupełnie, że brak solidności i niedbałość w stosowaniu się do obowiązujących przepisów charakteryzuje też wielu … naszych rodaków pracujących za granicą i nie tylko. Łatwiej jednak epatować ksenofobią, niż pomyśleć, czy przypadkiem i tu nie miały miejsce fałszywe oszczędności? Czy w neoliberalnej Francji nie zdarzają się historie z zatrudnianiem ludzi na czarno, przy maksymalnym obniżaniu kosztów pracy, bez zabezpieczeń socjalnych? Na zasadzie dumpingu w całej Europie pracują tysiące emigrantów…
Więc polscy islamofobi – wstrzymajcie się z wydawaniem wyroków i sianiem nienawiści. Ciszej nad tą trumną.