Site icon Portal informacyjny STRAJK

Pożegnajmy neoliberałów zanim zakopią lewicę

Łukasz Kohut - symbol kompromitacji Wiosny Biedronia/ yt

Prawo Godwina mówi o tym, że kto pierwszy powoła się w swojej wypowiedzi na Adolfa Hitlera lub III Rzeszę automatycznie przegrywa dyskusję. Z czystej przyzwoitości metafory odnoszące się do Holokaustu lub innych czystek etnicznych nie powinny być używane. Zwłaszcza w polityce. Ale to nie porównanie, którego dokonała Młoda Lewica – przedstawiające Leszka Balcerowicza jako Mengele polskiej gospodarki – było w całej sytuacji najgorsze. Zresztą, jak już na tych łamach zauważono, porównanie jest cokolwiek starsze, ukuły je same ofiary transformacyjnego eksperymentu. Gorsze jest to, że przy okazji znowu dowiedzieliśmy się o klubie Lewicy czegoś, czego niby się domyślaliśmy, ale woleliśmy myśleć optymistycznie.

Sondaże pokazują, że poparcia lewicy przybywa, zwłaszcza wśród młodych. Robert Biedroń wstawia na Facebooka memy, które udostępniają osoby niezwiązane z polityką. WPunkt otworzyło telewizję internetową. Piotr Ikonowicz – ideowy socjalista – jest jednym z głównych kandydatów na Rzecznika Praw Obywatelskich. Jak na to, jakim krajem jest Rzeczypospolita Polska, nie wygląda to źle. Z drugiej strony jednak od września Lewica pomału traci posłów i posłanki – i w Sejmie, jak i Parlamencie Europejskim.

Przejście Hanny Gill-Piątek do Szymona Hołowni było dla wielu z nas bolesne. Transfer Moniki Pawłowskiej do Porozumienia Jarosława Gowina stanowił raczej zimny prysznic. Nie dało się już ukrywać tego, co bardziej wnikliwi obserwatorzy widzieli i tak – parlamentarna Lewica ma w swoich szeregach element bezideowy, ba – neoliberalny, wstydzący się robotniczych fundamentów, na jakich, mimo wszystko, oparta jest socjaldemokracja. Frakcję tę na potrzeby tego tekstu nazwę Kopcem Kreta. Zaraz stanie się jasne, dlaczego.

Mocne wyrazy poparcia przesłał Balcerowiczowi Łukasz Kohut, jeden z dwóch europosłów, którzy pozostali Wiośnie. To mocny i jednoznaczny komunikat. Bo kiedy europoseł lewicowej partii pisze publicznie „Murem za Balcerowiczem”, ostatecznie odrzuca swoją polityczną przynależność. Odcina się od ruchu, który stara się pokazywać Polakom, że inna polityka jest możliwa. Że zamykanie fabryk, wyrzucanie ludzi na bruk nie muszą być trudną codziennością. Sam ustawia się po stronie tych, którzy rozsprzedali polski przemysł i doprowadzili do biedy miliony obywateli naszego kraju. Kiedy zresztą przyjrzyjmy się zapleczu Łukasza Kohuta, otworzy się przed nami cały elementarz neoliberalnej niby-lewicy, która nie dąży do poprawy warunków ekonomicznych i skupia się wyłącznie na elementach tożsamościowych.

Nie Kohut pierwszy jednak wyraził swoje poparcie dla Leszka Balcerowicza i osiągnięć całej ekipy odpowiadającej za transformację ustrojową. Szef jego partii – Wiosny – jeszcze w czasach, gdy rządził Słupskiem korzystał z porad założyciela FOR. Piotr Nowak na łamach Strajku napisał wówczas, dlaczego Robert Biedroń stracił jego głos w będących jeszcze melodią przyszłości wyborach prezydenckich. Później wybory się odbyły, Biedroń przepadł i teraz przesiaduje najczęściej z Kohutem – w Brukseli. Tymczasem śląski nacjonalista, entuzjasta polskiej szkoły neoliberalizmu Łukasz Kohut sam do Parlamentu Europejskiego nie wszedł. Potrzebował do tego ludzi, którzy zaplanują i skutecznie poprowadzą kampanię wyborczą, a potem zadbają o biuro itd. Ludzi takich jak Maciej Kopiec – człowiek dotychczas zaangażowany wyłącznie w ruchy Janusza Palikota oraz handel nieruchomościami. Kopiec jesienią 2019 r. uzyskał „jedynkę” na listach Lewicy w okręgu rybnickim. 14 793 osoby zagłosowały na lewicowego kandydata. Półtora roku później sam zainteresowany, zdementował jakoby był „lewakiem”.

Czy do Kopca Kreta należała też Monika Pawłowska? Nawet jeśli nie dosłownie, to mechanizm kolesiostwa, które jest ważniejsze niż ideowość, był ten sam. Do tego Pawłowska, podobnie jak Kohut, też wychowała swojego pomocnika. Jej asystent Arkadiusz Grunwald, wcześniej działał w Młodej Lewicy, ochoczo ustawiał na swoim zdjęciu profilowym nakładki popierające Roberta Biedronia, potem solidaryzował się ze Strajkiem Kobiet. A równocześnie  udzielał się na innych forach internetowych, protestując przeciwko progresywnej formie opodatkowania społeczeństwa i podmiotowości państwowej Palestyńczyków. W końcu z młodzieżówki wyleciał, a potem razem z Pawłowską zmienił front. Nie chciał o tym opowiadać – gdy zadałem mu w imieniu Strajku pytanie, zablokował mnie na Facebooku.

Do Kopca Kreta dodałbym także Roberta Obaza, posła Lewicy z okręgu jeleniogórskiego. Miałem wątpliwą przyjemność wdać się z nim w spór dotyczący sposobu zarządzania miastem przez prezydentkę Świdnicy, Beatę Moskal-Słaniewską, która wówczas pełniła także wysokie stanowisko w sztabie wyborczym Roberta Biedronia. Na początku 2020 roku rada miejska w Świdnicy planowała przepchnąć uchwałę, na mocy której policja miałaby wolną rękę w wyrzucaniu bezdomnych z dworca kolejowego na bruk. Miastem, przypomnijmy, rządziła członkini SLD. Poseł Obaz oburzył się na samą wiadomość, że jako Młodzi Razem, do których wówczas należałem, sprzeciwiamy się temu pomysłowi. Nasz post na facebookowym profilu nazwał „gównem w klimatyzatorze”, przez które Biedroń będzie miał jednocyfrowy wynik w wyborach 10 maja. Wybory przesunięto, a o wyniku kandydata Lewicy lepiej nie wspominać.

Od Arkadiusza Grunwalda do Roberta Biedronia ciągnie się jedna, wyraźnie zarysowana linia. Moim zdaniem wystarczająco widoczna, by nazwać ją frakcją. I wystarczająco groźna, by chcieć w końcu ją z lewicy wyplenić. Albo zrobimy to dzisiaj i zadbamy o jakość kadr, albo nasza parlamentarna reprezentacja rozejdzie się do Gowina, Budki i Hołowni. A my obudzimy się z ręką w nocniku.

Exit mobile version