Pięcioro manifestantów, trzy transparenty i podejrzenie o znieważenie pomnika „żołnierzy wyklętych”. Jaką decyzję podejmie toruńska prokuratura w sprawie aktywistów, którzy pod koniec lutego chcieli przypomnieć mieszkańcom o mniej chwalebnych kartach powojennego podziemia?
Popołudniem 28 lutego przed kamieniem ku czci „żołnierzy wyklętych” w Toruniu stanęło pięć osób z transparentami przypominającymi o krwawych czynach niektórych oddziałów antykomunistycznego podziemia. Konkretnie była na nich mowa o sprawach wielokrotnie opisywanych, szczegółowo badanych przez historyków, potępianych nawet w publikacjach IPN, bez wątpienia uznawanych za zbrodnie. Na pierwszym z nich zapisano: „Józef Kuraś »Ogień« – zwolennik czystek etnicznych. Jego ofiary na Podhalu, Orawie, Spiszu to: Słowacy, Rusini, Żydzi”. Drugi mówił o zbrodni w Wierzchowinach (woj. lubelskie) 6 czerwca 1945 r., gdzie Narodowe Siły Zbrojne zabiły 196 osób z powodu ich ukraińskiej narodowości. Trzeci dotyczył napadu Romualda Rajsa „Burego” na Zaleszany.
Manifestanci nie wykrzykiwali haseł, nie odnosili się do bieżącej polityki, jedynie rozmawiali z ludźmi, którzy podeszli do nich, zainteresowani treścią napisów. Po pół godzinie odeszli, zostawiając transparenty przy pomniku. I właśnie z tego powodu mogą mieć teraz kłopoty. W marcu Katarzyna Lewandowska, uczestniczka pikiety, została wezwana na policję w charakterze świadka, w sprawie o znieważenie pomnika lub miejsca publicznego upamiętniającego zdarzenie historyczne lub czczącego osobę.
– Jestem dumny z tego, że brałem udział w akcji upamiętniającej osoby zabite przez tzw. żołnierzy wyklętych. Zależało nam na dopowiedzeniu do oficjalnej narracji paru zdań prawdy – powiedział „Gazecie Wyborczej” Marek Rozpłoch z toruńskiego okręgu partii Razem, który podczas akcji przypominał o zbrodni w Wierzchowinach.
Rzecznik toruńskiej Prokuratury Okręgowej potwierdził Onetowi, że już sześć dni po pikiecie wszczęto śledztwo. Zarzutów dotąd nikt nie usłyszał, ale sprawa jest traktowana poważnie. Bartosz Wieczorek, wiceszef prokuratury Toruń Centrum-Zachód powiedział, że zarówno treści prezentowane na transparentach, jak i sam fakt pozostawienia tychże w sąsiedztwie kamienia pamiątkowego mogły znieważyć pomnik.