Wiele wskazuje na to, że Rosja postanowiła zwiększyć swoją obecność i wpływy na Bliskim Wschodzie. Po usadowieniu się w Syrii, kolejnym etapem działań może być pogrążona w chaosie Libia.
Pierwsze informacje na ten temat podał Reuters. Z depeszy wynika, że na terenie Libii pojawiły się pierwsze oddziały rosyjskiego Specnazu. Może to oznaczać, że Rosja przynajmniej sonduje reakcje międzynarodowe na różne możliwe formy swojej interwencji w tym państwie.
Sygnały o zainteresowaniu tym terytorium były zauważalne od dawna, kiedy to wychowany i wyszkolony przez USA gen. Chalif Haftar zwrócił się do Moskwy z propozycjami nawiązania współpracy i został przyjęty na wysokim szczeblu. Haftar ma poparcie Egiptu, Francji i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a zatem poważnych graczy w tym regionie.
USA są wyraźnie zaniepokojone aktywnością Rosji. Gdyby bowiem okazało się, że doniesienia Reutersa o rosyjskich lądowych siłach zbrojnych w Libii były tylko wstępem do większej operacji i na dodatek zakończyłaby się ona sukcesem, czyli wprowadzeniem w Libii jakiejś formy stałego rządu, to oznaczałoby, że USA poniosły kolejna spektakularną porażkę w walce o wpływy na Bliskim Wschodzie czyli o ropę i gaz.
Polecamy w rubryce „Przeczytane” analizę na ten temat red. Krzysztofa Podgórskiego z dzisiejszego numeru „Trybuny”.