Site icon Portal informacyjny STRAJK

Rząd idzie na starcie z nauczycielami. Posiedzenie Rady Dialogu Społecznego okazało się klapą

fot. Piotr Nowak

Co ma rząd do zaoferowania nauczycielom? Skandaliczny materiał w „Wiadomościach” TVP oraz obietnice, że symboliczna podwyżka planowana na przyszły rok mogłaby zostać wypłacona kilka miesięcy wcześniej. Dzisiejsze spotkanie Rady Dialogu Społecznego było tak samo bezowocne, jak wszystkie wcześniejsze rozmowy na linii MEN-ZNP.

Tym razem w roli tej, która obiecuje, przekonuje, że rząd bardzo ceni pracę pedagogów, a potem podaje zawyżone szacunki ich płac, wystąpiła nie Anna Zalewska, a wicepremier Beata Szydło. Przed początkiem rozmów podkreślała, że jest gotowa negocjować choćby do późnych godzin nocnych, byle 8 kwietnia nie ruszył ogólnopolski strajk w oświacie. A potem nie miała dla strony społecznej żadnej propozycji, której związki już nie znały.

Szydło stwierdziła, że rząd jest w stanie przyspieszyć kilkuprocentową podwyżkę płac nauczycieli zaplanowaną na styczeń 2020 r. Miałaby zostać wypłacona we wrześniu. Utrzymywała, że po tej zmianie nauczyciel dyplomowany (z najwyższym stopniem awansu zawodowego) będzie zarabiać 6 tys. brutto. To kwota mocno przeszacowana. Jak bardzo, można się przekonać np. zapoznając się z wyliczeniami nauczycielki dyplomowanej z Poznania, która na początku lutego przedstawiła w sieci wysokość i składniki swojego wynagrodzenia, by rozwiać mity o „wysokiej pensji i licznych dodatkach”. Doświadczona nauczycielka historii w stolicy Wielkopolski, będąc wychowawcą klasy i opiekunem stażu młodego nauczyciela może liczyć na 2800 zł netto.

Związkowcy po zakończeniu spotkania nie kryli rozczarowania. – Nie zbliżyliśmy się do kompromisu ani o złotówkę – powiedzieli, zgodni jak nigdy, przedstawiciele ZNP i Forum Związków Zawodowych, które wspólnie domagają się 1000 zł podwyżki dla nauczycieli od razu, oraz delegat „Solidarności”. – Nie było żadnych propozycji, które by nas zaskakiwały. To nic nowego. Jesteśmy daleko od tego, aby to w ogóle trąciło porozumieniem – mówił lider ZNP Sławomir Broniarz.

Aż dziwne, że związki chcą w ogóle próbować kolejnego podejścia do negocjacji z rządem: na 1 kwietnia wyznaczono termin jeszcze jednego spotkania. Środowisko nauczycielskie jest zdecydowane 8 kwietnia przerwać pracę. Jak wynika z danych gromadzonych przez ZNP, w 85 proc. szkół w Polsce wszczęta została procedura sporu zbiorowego, a z kolei w 85-90 proc. z nich wynik referendum strajkowego brzmiał: tak, chcemy protestować. Organizacja NIE dla chaosu w szkole zbiera od nauczycieli informacje o wynikach głosować w placówkach i nanosi je na interaktywną mapę. Skala strajku wygląda na niej imponująco.

Wczoraj i dziś nauczycieli do boju poderwały jeszcze materiały Telewizji Polskiej na ich temat. Kontrolowana przez prawicę telewizja „poinformowała” społeczeństwo, że przeciętny czas pracy nauczyciela wynosi… trzy godziny dziennie. Zasugerowała również, iż sfinansowanie podwyżek, jakich oczekuje ZNP, oznaczałoby zabranie pieniędzy emerytom. Jak widać „socjalny” rząd w sytuacji, gdy mierzy się z prawdziwym, oddolnym gniewem pracowników, reaguje tak samo, jak neoliberałowie – szczując jednych na drugich.

 

Exit mobile version