Wczoraj Baszszar al-Asad, dziś opozycyjny Wysoki Komitet Negocjacyjny. Walczące od blisko pięciu lat strony syryjskiego konfliktu z nieufnością przyjmują projekt zawieszenia broni.
Warunki rozejmu wynegocjonowali polityczni patroni obu stron. USA i Rosja zgodziły się, by w piątek w południe podpisane zostało zawieszenie broni, wchodzące w życie w sobotę. W środę gotowość do zawieszenia walk zadeklarował Baszszar al-Asad, zapowiadając równocześnie, że jego wojska będą kontynuować walkę z Państwem Islamskim, Frontem Obrony Ludności Lewantu i innymi organizacjami, które Rada Bezpieczeństwa ONZ uważa za terrorystyczne. Dzisiaj również organizacje opozycji zrzeszone w Wysokim Komitecie Negocjacyjnym oznajmiły, że na dwa tygodnie przestaną walczyć z siłami rządowymi. Zaznaczyły przy tym, że w okresie tym rząd musi udowodnić, że plany pokojowe opracowane przez mocarstwa traktuje poważnie.
Częścią porozumienia jest dostarczenie pomocy humanitarnej ludności cywilnej. ONZ oświadczył w środę, że jej pierwszy zrzut dotarł do Dajr az-Zur, miasta, o które toczą się ciężkie walki. Z późniejszych komunikatów World Food Programme przebijała jednak niepewność, czy 21 ton zrzuconej żywności w ogóle trafiło do potrzebujących. Gdyby okazało się, że zrzut zakończył się fiaskiem, organizacja w najbliższych dniach zamierza go powtórzyć.
Najbardziej niepocieszona z powodu porozumienia wydaje się Turcja. Prezydent Recep Tayyip Erdogan stwierdził, że jego kraj zasadniczo cieszy się z takiego rozwoju sytuacji, oskarżył jednak USA, Rosję, Iran, Unię Europejską i ONZ o „niehonorowe” działania, głównie przyzwalanie na śmierć tysięcy cywilów. W świetle faktu, że jeszcze dzień wcześniej prezydent Turcji zapowiadał, że nawet podczas zawieszenia broni będzie atakował syryjskich Kurdów, po raz kolejny widać, że turecka hipokryzja nie zna granic. Nieco inaczej brzmią wypowiedzi drugiego dobroczyńcy opozycji – króla Arabii Saudyjskiej Salmana, który obiecał, że na rzecz pokoju w Syrii będzie chętnie współpracował z Rosjanami. Zmiana planów? Przekonanie, że opozycja wojny jednak nie wygra, a przedłużający się konflikt zagrozi pokojowi w całym regionie? Prawdziwe intencje Ar-Rijadu – podobnie zresztą jak i pozostałych stron – uwidocznią się dopiero w czasie nadchodzących dwóch tygodni.
[crp]