Site icon Portal informacyjny STRAJK

Syria: konfrontacja SDF, Amerykanów i sił prorządowych. Stawką pola naftowe

Wojsko syryjskie i siły dowodzonej przez USA koalicji walczącej z Państwem Islamskim starły się we wschodniej Syrii. Jeśli pierwsze relacje z miejsca walki okażą się trafne, mieliśmy do czynienia z największym pogromem żołnierzy syryjskich dokonanym bezpośrednio przez wojska amerykańskie i wyposażanych przez nie Kurdów z SDF.

Na koalicyjnych profilach w mediach społecznościowych możemy przeczytać, iż Syryjskie Siły Demokratyczne stacjonujące w dolinie Eufratu zostały bez powodu napadnięte przez armię syryjską. Rzecznik prasowy koalicji płk Thomas Veale doprecyzował, że chodziło o 500 żołnierzy ze wsparciem artylerii i rosyjskich czołgów. Oczywiście, można wywnioskować z oświadczenia, Amerykanie i ich sojusznicy musieli się bronić przy pomocy ataków z powietrza i własnej artylerii. Zginąć miało ponad 100 syryjskich żołnierzy, po stronie SDF jest tylko jeden ranny.

SDF i ich amerykańscy protektorzy stacjonują w dolinie Eufratu, bo po pokonaniu we wrześniu w tym regionie oddziałów Państwa Islamskiego proamerykańskie kurdyjskie oddziały same przejęły kontrolę nad polami roponośnymi, niegdyś stanowiącymi główne źródło dochodów terrorystów. Rząd syryjski nie ma praktycznie szans na odzyskanie tego terytorium. Według przychylnych mu źródeł plemiona sunnickie w rejonie pola Chuszam zamierzały przejść na stronę Baszszara al-Asada i w tym kontekście należy rozumieć działania oddziałów syryjskich. Amerykanie jednak raz zajętych terenów oddać nie zamierzają.

Amerykańscy urzędnicy, którzy komentowali sprawę dla CNN stwierdzili, że w istocie rzeczy nie wiadomo dokładnie, czy SDF ostrzelali Syryjczycy czy pomagające im milicje szyickie dowodzone przez oficerów z Iranu. Rzecznik prasowy koalicji dodał jeszcze, że proamerykańskie oddziały pozostawały w łączności z Rosjanami, a ci zapewnili, że ich siły nie będą strzelały do Amerykanów i ich podopiecznych. Także rosyjskie Ministerstwo Obrony twierdzi, że syryjskie działania miały charakter zwiadowczy i poszukiwawczy, a reakcja USA tym bardziej pokazuje, że obecność amerykańskich żołnierzy w regionie nie sprzyja żadnej stabilizacji. Z rosyjskiego komunikatu bije jednak również chęć minimalizowania strat, mowa w nim tylko o 25 rannych bojownikach po stronie rządowej.

Od kilku dni trwają również ciężkie walki we wschodniej Ghucie i bombardowania prowincji Idlib; w obu regionach oblegane są siły antyasadowskiej opozycji. Według trudnych do zweryfikowania doniesień, relacji z terenu liczba ofiar – cywilnych i uzbrojonych – przekroczyła już w tym tygodniu 200.

Exit mobile version