Idlib – ostatnia syryjska prowincja po zachodniej stronie Eufratu okupowana jeszcze przez dżihadystów stała się wczoraj celem intensywnego ostrzału artyleryjskiego wojsk rządowych i rosyjskiego lotnictwa. Dzień wcześniej w Teheranie Turcji nie udało się przekonać Rosji i Syrii do powstrzymania ofensywy. Według prezydenta Putina i władz irańskich, Syryjczycy mają prawo kontrolować swoje terytorium.
Idlib to graniczący z Turcją obszar na północy kraju, wielkości mniej więcej połowy najmniejszego polskiego województwa – opolskiego. W miarę wyzwalania kolejnych prowincji to tutaj skoncentrowały się oddziały zbrojne syryjskiej Al-Kaidy, okupujące dziś ok. 60 proc. jej terytorium. Nad resztą dominują protureckie siły Islamskiej Partii Turkistanu, lecz w Idlibie są też obecne oddziały dżihadystów z Państwa Islamskiego (PI) i innych radykalnych grup zbrojnych.
Od wielu miesięcy prowincja jest teatrem walk między tymi ugrupowaniami. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka (SOPC), od kwietnia zginęły tam setki osób, głównie z powodu zamachów bombowych, porwań i walk. Zdaniem ONZ, brak bezpieczeństwa doprowadza cywilów do „psychozy”. Jednocześnie organizacje humanitarne ostrzegają, że ofensywa syryjsko-rosyjska może spowodować „katastrofę” – liczne ofiary wśród cywilów i kolejną falę uchodźców. Część z nich już kieruje się w stronę terenów kontrolowanych przez wojska syryjskie lub zamkniętej granicy tureckiej.
Wczoraj armia syryjska z pomocą Rosjan uderzyła w pozycje Al-Kaidy od południowej i południowo-zachodniej strony Idlibu. Według armii rosyjskiej, syryjska Al-Kaida (Hajjat Tahrir asz-Szam) wraz z Białymi Hełmami szykują prowokację, która ma być pretekstem do lotniczej interwencji Stanów Zjednoczonych, Francji i Wielkiej Brytanii w obronie dżihadystów. Kraje te już zapowiedziały, że zaatakują Syrię, jeśli dojdzie do domniemanego ataku chemicznego.