Ostra wymiana zdań między Turcją a Rosją na tle bardzo napiętej sytuacji w Idlibie, syryjskiej prowincji okupowanej przez dżihadystów z Al-Kaidy i innych podobnych grup, wyzwalanej właśnie przez syryjskie wojsko. Prezydent turecki Recep Erdogan, poparty przez Waszyngton, zapowiedział dziś zmasowany atak swych wojsk na Syryjczyków, jeśli nie dadzą spokoju oddziałom zbrojnym pronatowskich dżhadystów w Idlibie. Odpowiedź rosyjska była natychmiastowa.
„To ostatnie ostrzeżenie (…). Możemy uderzyć nocą bez żadnej zapowiedzi. A wyraźniej mówiąc – operacja w Idlibie może zacząć się natychmiast” – wygrażał dziś Erdogan w przemówieniu w Ankarze. Turcy chcą, by Syryjczycy wycofali się z terenów wyzwolonych w ostatnich tygodniach: są już niedaleko stolicy Idlibu (o tej samej nazwie). Turcja miała w Idlibie swe swoje „posterunki obserwacyjne”, które stanęły po stronie Al-Kaidy, zbrojonej wcześniej przez nich i kraje NATO. Od wielu dni wysyła tam czołgi, wozy pancerne, artylerię, by zatrzymać syryjskie wojska rządowe wspomagane przez Rosję.
Na groźby Erdogana zareagował od razu rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow: „Byłaby to najgorsza z opcji”. Jeszcze wczoraj Turcy i Rosjanie próbowali jakoś dogadać się w Moskwie, lecz nic z tego nie wyszło. Chodzi o dość niespodziewane napięcie, bo do tej pory, od 2016 r. Rosjanom i Turkom udawało się współpracować w Syrii, mimo bardzo różnych interesów. Syryjczycy mimo wszystko walczą o wyzwolenie zachodnich przedmieść Aleppo, z których dżihadyści bombardowali ludność cywilną.
Podczas gdy w Idlibie syryjscy żołnierze, którym udało się zdobyć część autostrady Aleppo-Latakia, publikują w sieci klipy wideo, jak śpiewają pod znakami drogowymi Państwa Islamskiego zabraniającymi śpiewania i słuchania muzyki za kierownicą, bliżej granicy tureckiej panuje „koniec świata” – jak określił jeden z przedstawicieli syryjskich organizacji humanitarnych. Chodzi o prawie milion cywilnych uchodźców, którzy uciekli ze strefy frontowej: Turcja nie chce ich wpuścić do siebie, a Unia Europejska wydać 300 milionów euro koniecznych dla zapewnienia im podstawowych środków na przeżycie.
Setki tysięcy ludzi, w tym wiele kobiet i dzieci, obozuje przy tureckiej granicy pod gołym niebem. Nie ma namiotów a jest zimno i mokro, nie ma jedzenia, lekarstw, ani lekarzy, uchodźcy masowo chorują. Europejskie kraje NATO, które doprowadziły do tej sytuacji, umywają ręce – obawiają się, że wśród tych cywilów jest wielu dżihadystów, których wspomagały i którzy mogą teraz robić w Europie to, co robiły w Syrii.