10 lipca minister zdrowia podpisał porozumienie z pielęgniarkami i położnymi, w którym ustalono m.in., że tzw. „zembalowe” wypłacane do tej pory w formie dodatku, wejdzie do wynagrodzenia zasadniczego. Ale pielęgniarki mimo to idą masowo na zwolnienia. W pięciu szpitalach na Podkarpaciu do pracy nie przyszło ich ponad 500.
Nieoficjalnie protestuje Stalowa Wola, Tarnobrzeg, Mielec i Rzeszów. W czwartek 12 lipca w pracy nie pojawiło się w sumie 500 pielęgniarek. Pięć placówek pracuje w tzw. trybie ostrym – czyli przyjmuje jedynie pacjentów z zagrożeniem życia.
– Jeśli chodzi o zwolnienia lekarskie, to nie mają one żadnego związku z akcją protestacyjną. Nie jesteśmy w sporze zbiorowym z dyrekcją szpitala – powiedziała Irena Morzycka z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych przy szpitalu w Stalowej Woli. Ale dodała, że pielęgniarki walczą o lepsze warunki „pracy i płacy”. Przede wszystkim jest ich za mało, są przepracowane. A nowe pielęgniarki niechętnie przychodzą pracować za niesatysfakcjonujące sumy.
Niewesoło wygląda nadal sytuacja w Lublinie: dziś piąty dzień strajku pielęgniarek w Szpitalu Klinicznym nr 4. Prowadzone rozmowy z dyrekcją na razie nie przyniosły efektu – pracownicom nie zaproponowano żadnych konkretnych rozwiązań. Dziś obie strony mają zapoznać się z proponowanymi warunkami porozumienia i wyznaczyć termin nowych negocjacji. Jeszcze wczoraj nieobecnych w pracy było około 150 pielęgniarek. To znaczy – były obecne fizycznie, jednak zamiast wykonywać pracę, zgromadziły się w sali konferencyjnej.
Lekką ręką funkcjonariuszom SOP przyznano duże podwyżki. A np. pielęgniarki doprowadzają do ostateczności (bo tym jest odejście od łóżek pacjentów) i jakieś nędzne ochłapy im proponują.https://t.co/MTBzQghl7f pic.twitter.com/9mnOjrV412
— Barbara (@burczynskab) 13 lipca 2018
– Strajk nadal trwa. Apelujemy o konkretne propozycje ze strony dyrekcji. Mam nadzieję, że dyrekcja w końcu zdała sobie sprawę z tego, że ten strajk nie służy nikomu” – powiedziała mediom sekretarz organizacji związkowej pielęgniarek i położnych w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 4 Dorota Ronek. – Pracodawca nic nie proponuje od siebie, proponuje nam tylko przesuwanie naszych środków z tabelki do tabelki, z kieszeni lewej do prawej, a pochodne (wyliczane na podstawie płacy zasadniczej), które nam wyliczył pracodawca, po tym przesunięciu to będą średnio ponad 200 zł, pod warunkiem, że będzie pielęgniarka pracować w godzinach nadliczbowych. Jeśli nie będzie pracować w godzinach nadliczbowych, to dostanie 40 zł, 30 zł, a może nawet tego nie.
Najwyraźniej konfliktu nie zażegnało porozumienie, które triumfalnie ogłosił 10 lipca Łukasz Szumowski.
Przynosi ono m.in. włączenie dodatków, w tym „zembalowego:” do pensji zasadniczej, gwarantuje 6-dniowe urlopy szkoleniowe, zwiększa normy zatrudnienia, wprowadza porade pielęgniarską jako świadczenie gwarantowane w kosztyku NFZ.
Zostało podpisane dobre porozumienie pomiędzy @MinZdrowia i NFZ a pielęgniarkami. Polacy chcą zmian w służbie zdrowia, dlatego inwestujemy i będziemy inwestować w polskiego pacjenta. Jak mówił @MorawieckiM w swoim exposé: „Nie ma godnego życia bez sprawnej opieki zdrowotnej”.
— Joanna Kopcińska (@j_kopcinska) 10 lipca 2018
– Po podpisaniu porozumienia stabilizuje się sytuacja pielęgniarek pracujących w POZ. W perspektywie czasowej najbardziej zyskują pielęgniarki z najdłuższym stażem – Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, po podpisaniu porozumienia była zadowolona. Mimo to zmiany wejdą w życie dopiero od nowego roku. Nie rozwiązują one jednak zasadniczego problemu braku nowej kadry. Według prognoz Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych w 2030 r. na 1 tys. mieszkańców będzie przypadało 3,8 pielęgniarki.