W Polsce o niczym nie da się już dyskutować poważnie. Nawet tak ewidentne gangsterstwo, jak powracająca, nie pierwszy przecież raz, niechcianą czkawką reprywatyzacja, powoduje doprawdy dziwaczne reakcje. Zarówno wśród polityków, jak i tzw. opinii publicznej. Znów wzbiera masowa histeria, okraszona brakiem jakiejkolwiek refleksji, znów zamiast politycznych wniosków – zadowolić się nam przyjdzie dobrze podkarmioną frustracją i agresją.
[blocktext align=”left”]Wesołego oberka odtańczyły przy reprywatyzacji wszystkie rządy, choć fakt faktem, dopiero Hanna Gronkiewicz-Waltz i PO zaszły w swej bezczelności i arogancji tak daleko, żeby reprywatyzacyjne podłości uczynić czymś na kształt programu motywacyjnego dla swoich biurokratów.[/blocktext]Poważnie rozmawiać się nie da, gdyż prawie wszystkie etapy tego procesu okradania miasta i obywateli włączają ośrodki, które od miesięcy lub lat nie funkcjonują już w świadomości zainteresowanych sprawą publiczną jako instytucje czy środowiska, lecz jako fantazmaty. Trybunał Konstytucyjny, o którym do niedawna 70 proc. Polek i Polaków nie słyszało, albo słyszało i zdążyło dawno zapomnieć o jego istnieniu, nie jest konstytucyjnym sądem. Jest to rezultat starań Prezesa Państwa, który wyruszył po władzę z kijem baseballowym opartym o ramię oraz hec – bo inaczej trudno to doprawdy nazwać – jakie urządza jego rzekoma antynomia pod postacią Komitetu Obrony Demokracji. TK przepoczwarzony został w byt o wartościach wyłącznie referencyjnych. Coś na kształt ataków na World Trade Center z 2001 roku. Zjawiska te generują prostacki podział na „ludzi przyzwoitych” i „łajdaków”. Każdy, kto wyeksponuje swe gorejące za krzywdą prof. Rzeplińskiego serce, natychmiast otrzymuje certyfikat dobra, a kto wyrazi choćby drobną wątpliwość, ten sam wypala sobie na czole pentragram i daje świadectwo czynienia prawdziwego zła wszystkim, zawsze i wszędzie.Tymczasem tu Trybunału nie da się pominąć. Orzekał w sprawach związanych z reprywatyzacją nie raz. Nie da się też pominąć innych emblematów, które napędzają toksyczne emocje, jakich zderzenie przyzwyczailiśmy się nazywać życiem politycznym. Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość, własność, prawo własności… To zjawiska w Polsce owiane nimbem magii; to aksjomaty o niepodważalnych dla ich adoratorów właściwościach. Dlatego właśnie nawet teraz, gdy w wirze wściekłych rozliczeń, jakie „obóz patriotyczny” prowadzi wobec „piątego pokolenia UB” znów nawinął się temat reprywatyzacji, widoków na poważną debatę nie ma; o załatwieniu spraw lokatorskich już nie mówiąc.
Już słychać ryki sił praworządności! Stojąc na twardym gruncie „cywilizacji europejskiej” z, której Kaczyński nas wywleka przeciw naszej woli, choć jego klan ma 40 proc. poparcia, obwieszczają skandal z tytułu groźnej perspektywy „podważania prawomocnych wyroków sądów”. Już tylko chwile dzielą nas od spuszczenia ze smyczy psów „Gazety Wyborczej”, które szczekać i charczeć będą o bolszewii i neokomunizmie. Choć może tym razem stosowny zaprzęg żołnierzy agit-propu trzeba będzie wypuścić z obory „Newsweeka”, czy innych pokrewnych platform. „GW” bowiem trochę nabałaganiło ujawniając pewne fakty w swoim stołecznym dodatku zanim red. Wybieralski awansował.
Tymczasem ten gwałt na miastach i obywatelach, zwany pieszczotliwie dziką reprywatyzacją, zasługuje co najmniej na to, by rozliczyć jego animatorów. Wszystko jedno, czy drzwi otworzy PiS czy PO, czy jakikolwiek inny czynnik. Oburzać się można na zamiary podważające „podstawy państwa prawnego”, ale słodycz zemsty, którą rzuci się masom jako kolejną po „500 plus” anestezję, skuteczniej zasiądzie w świadomości ludu niźli choćby najgłośniejsze wrzaski elit spod znaku KOD.
Media i dyżurni komentatorzy obu stron nie uwzględniają w swoich rachubach najważniejszych, tj. ofiar. Dziesiątki tysięcy ludzi wyrzuconych ze swoich mieszkań, kolejne setki tysięcy pozostających w zawieszeniu, poddawanych brutalnej mieszkaniowej przemocy. Czy to wzrastający lawinowo czynsz, czy odcinanie mediów, czy też wybijanie okien albo podpalenia… To wszystko przecież cały czas się dzieje. Przegranym i wykluczonym, jak również tym właśnie w tej chwili wyrzucanym poza nawias nikt w Polsce nie ma niczego do zaproponowania. Tymczasem im komfortu codzienności żadna nagonka już nie poprawi. Kolejny pion prześladowczy, nawet ustanawiany w słusznej sprawie, nie przywróci im straconych mieszkań i zdrowia.
Poza tym, z pewnością najważniejszym, aspektem, rysują się kolejne problemy. Zważywszy na stosunek luminarzy Prawa i Sprawiedliwości do obu terminów tworzących nazwę ich partii, na umysł ciśnie się wątpliwość dotycząca metodologii. Czy uchwalenie ustawy, która ma umocować rzeczoną komisję, w polskim systemie prawnym „na siłę” dając jej prokuratorsko-sędziowskie uprawnienia – nie przyniesie czasem więcej szkody niż pożytku? Czy ewentualne słuszne jej posunięcia w postaci odebrania nabytych w toku dzikiej reprywatyzacji majątków nie skończą się skargami przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości? Czy sprawy takie nie zostaną wygrane i czy w efekcie zasądzonych odszkodowań gangsterzy, którzy już raz się dorobili nie zyskają jeszcze więcej?
Nie wiadomo, bo projektu ustawy nikt jeszcze nie widział. Rodzi to podejrzenia, iż jest pisany „na kolanie”, dokładnie tak jak nowelizacje dotyczące szkolnictwa. Na ewentualnym bałaganie z pewnością stracą kolejni lokatorzy, pytanie – kto zyska?
Okaże się to zapewne już całkiem niedługo. Prezes Państwa wystąpił tym razem już otwarcie w swej prawdziwej roli Nadpremiera Ojca, po prawicy którego siedzą razem Jaki i Ziobro. Beata Szydło jest tu co najwyżej ekwiwalentem Ducha Świętego, czyli czegoś czego nawet tzw. praktykujący katolicy nie traktują poważnie. Widać więc, że sprawa jest priorytetowa i zarówno budowanie procedur jak i narracji będzie osobiście nadzorowało nasze tanie ksero Mikołaja II. Być może ten rodzaj ręcznego superwajzingu ze strony Mistrza jest niezbędny z powodów stricte merytorycznych – wszak słynna kamienica na Noakowskiego została zreprywatyzowana za czasów „zdradzonego o świcie” Lecha Kaczyńskiego. I nie tylko ta jedna.
Wesołego oberka odtańczyły przy reprywatyzacji wszystkie rządy, choć fakt faktem, dopiero Hanna Gronkiewicz-Waltz i PO zaszły w swej bezczelności i arogancji tak daleko, żeby reprywatyzacyjne podłości uczynić czymś na kształt programu motywacyjnego dla swoich biurokratów.
Nieco więcej optymizmu prezentuje Jakub Żaczek z Polskiego Stowarzyszenia Obrony Praw Lokatorów. Twierdzi, że istnieją możliwości wprowadzania zmian poprzez Sądowe Kolegium Odwoławcze oraz wprowadzenia nowych przepisów, które zadośćuczynią pokrzywdzonym i uregulują stan prawny poprzez przywrócenie własności skarbu państwa nad zreprywatyzowanymi kamienicami.
– To co obserwujemy, to efekt presji społecznej. Ruchy lokatorskie pracowały na to bardzo długo. Osobiście zaangażowany w to jestem od siedmiu lat, ale fakt, iż kwestia ta postawiona została w taki sposób w przestrzeni publicznej, to nasza zasługa – stwierdza i dodaje: – Trzeba tę presję zwiększyć, by mieć pewność, że osiągniemy pożądany rezultat.
Zdecydowanie chłodniejsze jest spojrzenie warszawskiej radnej i jednej z założycielek Inicjatywy Polska – Pauliny Piechny-Więckiewicz.
– Pamiętajmy, że to nie jest kwestia rozliczenia PO czy jakiegoś innego stronnictwa, którego PiS nie lubi. Za stan obecny odpowiadają wszystkie rządy i samorządy; mamy poważny problem, którego nie da się załatwić jakimiś manipulacjami na granicy prawa lub poza prawem. To może się skończyć jeszcze większa katastrofą – uprzedza.
– Jedynym ratunkiem jest właściwa ustawa reprywatyzacyjna. Nie można już dziś mówić o dobrym wyjściu, ale można mówić o wyjściu najlepszym z możliwych i jest nim właśnie dobrze sformułowana ustawa reprywatyzacyjna. Polska nie działa w próżni. Nie możemy, przynajmniej w obecnych okolicznościach, nie uwzględniać prawodawstwa europejskiego i, na przykład, odstąpić od wypłaty odszkodowań. Możemy jednak ten proces ucywilizować i przestać stosować miary i wyliczenia sprzyjające beneficjentom tego przestępczego procederu – stwierdza w rozmowie ze mną Piotr Ciszewski, znany stołeczny działacz lokatorski.
Cieszy się z pomysłu weryfikacji działań reprywatyzacyjnych, ale demonstruje też pewien sceptycyzm.
Inny znany polityk i od ponad 15 lat działacz lokatorski, który dał początek blokadom eksmisji, Piotr Ikonowicz – podobnie jak Ciszewski – domaga się uznania za priorytet kwestii pomocy ofiarom reprywatyzacji.
[alert type=”error” title=”Piotr Ikonowicz: Zatrzymać reprywatyzację, uratować ofiary”]Afery reprywatyzacyjne są pochodną zaniechania legislacyjnego, które sprawia, że wąska kasta odzyskiwaczy zarabia miliardy złotych kosztem majątku komunalnego i kosztem setek tysięcy rodzin.
Nie wystarczy więc spektakularnie aresztować pewną grupę oszustów wyłudzających kamienice i odszkodowania. Nie wystarczy unieważnić jakiejś części najbezczelniej wyłudzonych „zwrotów”.
Trzeba zrobić dwie rzeczy:
- Przyjąć ustawę reprywatyzacyjną, która wykluczy oddawanie nieruchomości w naturze kosztem majątku publicznego i obywateli.
- Wszystkim poszkodowanym przez dziką reprywatyzację, wszystkim zwróconym wraz z kamienicami wypłacić odszkodowania, które wyrównają im starty poniesione w wyniku podwyżek czynszów związanych ze zmianą właściciela, a tym, którzy w wyniku tego procesu nie mają się gdzie podziać albo mieszkają w złych warunkach, zapewnić przyzwoite mieszkania z zasobów komunalnych.
Niespełnienie pierwszego postulatu, czyli dokonania regulacji, zamykającej możliwość oddawania budynków z lokatorami, oznacza, że podczas gdy PiS i jego komisja weryfikacyjna rozlicza i każe jednych złodziei tysiące innych robi w całej Polsce dokładnie to samo. Bo to są olbrzymie pieniądze, które można zarabiać bez pracy kosztem reszty społeczeństwa.
Nie załatwienie kwestii zadośćuczynienia ofiarom tej grabieżczej działalności oznaczać będzie, że Prawo i Sprawiedliwość ma w nosie ludzi, a w walce z tym procederem chodzi mu tylko o cyniczne wypunktowanie przeciwników politycznych.
Oba te zaniechania uczynią partię rządząca współwinną tragedii i oszustw związanych z reprywatyzacją.
Ruch Sprawiedliwości Społecznej, Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej, Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów, Komitet Obrony Lokatorów i Kolektyw „Syrena” zażądały od warszawskiego ratusza utworzenia komisji odszkodowawczej, która dotrze do poszkodowanych i udzieli im pomocy. Bo od karania, winnych, skądinąd słusznego, ważniejsze jest ratowanie ofiar.
[/alert]
Wątpliwości dotyczące przyjętej przez PiS formuły wyraża również ekspertka Partii RAZEM, która zgodziła się skomentować dla nas najnowszy pomysł Kaczyńskiego. Lidia Domańska nawiązuje do słynnej hucpy wokół tzw. Komisji Majątkowej, której działalność okazała się szkodliwym blamażem.
[alert type=”error” title=”Lidia Domańska, Partia RAZEM: Powtórka z Komisji Majątkowej?”]Jednak najbardziej rozczarowuje, że PiS nie ujawnia szczegółów tworzonej ustawy – nie wiadomo, czy chce zwracać nieruchomości i walczyć z nieprawidłowościami, czy też chronić lokatorów i majątek państwa oraz wygasić roszczenia. Odnoszę wrażenie, że działania PiS nakierowane są na walkę z Platformą Obywatelską, a nie na zabezpieczenie losu lokatorek i lokatorów czy powstrzymanie rozdawnictwa mienia publicznego. [/alert]
Prezes Państwa zabrał się za bardzo poważną sprawę bezsprzecznie wymagającą rozliczeń. Ma jednak wszelkie szanse spieprzyć tę cenną inicjatywę i – póki co – wygląda na to, że tak właśnie postąpi. Będzie mi nader miło móc kiedyś pokajać się za te podejrzenia i powiedzieć o Kaczyńskim, choćby w tym jednym aspekcie, „nie doceniłem człowieka”. Niestety, to wyjątkowo przewidywalny facet.