Sławomir Broniarz po czwartkowym fiasku rozmów z szefową MEN powiedział „dość” i zapowiedział strajk. Jego datę ZNP chce możliwie najdłużej zatrzymać w tajemnicy. Ale odbędzie się na pewno. „Strajk może wyglądać w jeden, jedyny sposób, całkowite powstrzymanie się od pracy bez udawania, że opiekujemy się dziećmi i jednocześnie strajkujemy” – oświadczył Broniarz.
– W związku z tym, że dzisiejsze rozmowy z Ministerstwem Edukacji Narodowej nie posunęły nas w realizacji postulatów Związku Nauczycielstwa Polskiego ani o złotówkę, skoro pani minister Anna Zalewska nie przedstawiła żadnego racjonalnego projektu poprawy sytuacji materialnej nauczycieli, Zarząd Główny po długiej, bardzo emocjonującej dyskusji, podjął uchwałę, z której wynika, że od 10 stycznia, a więc od dzisiaj, rozpoczynamy procedurę zmierzającą do wszczęcia sporu zbiorowego. Harmonogram, termin i datę protestu pozostawiam do wiadomości Związkowi Nauczycielstwa Polskiego – powiedział dziennikarzom przewodniczący ZNP, dodając jednocześnie, że data strajku tak długo, jak będzie to możliwe, powinna zostać utrzymywana w tajemnicy.
Z OSTATNIEJ CHWILI: 10 stycznia Zarząd Główny ZNP podjął uchwałę w sprawie sporu zbiorowego
(zgodnie z prawem należy przeprowadzić procedury związane z wejściem w spór zbiorowy, by przystąpić do strajku).
— ZNP (@ZNP_ZG) 10 stycznia 2019
– Już dziś organy samorządowe, kuratorzy oświaty podejmują różnego rodzaju działania, które mają wystraszyć nauczycieli, żeby rezygnowali z podejmowania takich dramatycznych działań. (…) Strajk może wyglądać w jeden, jedyny sposób, całkowite powstrzymanie się od pracy bez udawania, że opiekujemy się dziećmi i jednocześnie strajkujemy.
Szef ZNP oświadczył, że termin strajku zbiegający się z maturami i egzaminami końcowymi czyli sprawiający możliwie najwięcej uciążliwości, jest „bardzo poważnie brany pod uwagę”, choć szkoły oraz uczniowie zostaną oczywiście uprzedzeni o akcji z należytym wyprzedzeniem.
Szef ZNP utrzymał przedstawione wcześniej przez nauczycieli wymagania (1000 zł podwyżki podstawy wynagrodzenia plus wyrównanie od 1 stycznia).
Anna Zalewska na czwartkowym spotkaniu w Centrum Społecznym „Dialog” nie posunęła się ani o krok w kierunku rozwiązania sporu, a wręcz rozpoczęła spotkanie od złamania zasady jawności dialogu społecznego (więcej tutaj). Jest jednak jeden podmiot, który uważa, że spotkanie było bardzo owocne. To nauczycielska „Solidarność”, jedyny związek, z którym Zalewska rozmawiała bez żadnych warunków wstępnych. Tamtejsi działacze twierdzą, że minister zapowiedziała zrealizowanie w zasadzie wszystkich ich postulatów, że będą podwyżki rzędu 15 proc., a część przepisów niekorzystnych dla nauczycieli (np. o zatrudnianiu na umowy czasowe) zostanie zmieniona. Problem w tym, że poza pismem opublikowanym przez „Solidarność” nigdzie po takich zobowiązaniach MEN nie ma śladu.
Popołudniu „S” niespodziewanie poinformowała, że „jest wstępna zgoda minister na 15 proc. podwyżkę wynagrodzeń zasadniczych od stycznia 2019 r.”, ale takiego zapewnienia nie otrzymały inne związki, nie mówiła też o nim Zalewska i nie ma po nim śladu w komunikacie @MEN_GOV_PL pic.twitter.com/heZP7D74YU
— Justyna Suchecka (@jsuchecka) 10 stycznia 2019