Siły zbrojne, wysłane przez reżim, w Ankarze pojawiły się w okolicach miasta Kobane na terenie Rożawy. Oficjalnym powodem otwarcia nowego frontu jest ofensywa przeciwko Państwu Islamskiemu. Faktycznym – zdławienie kurdyjskiego ruchu wolnościowego w północnej Syrii.
W sobotę pierwsze tureckie czołgi i transportery opancerzone zostały zauważone w okolicy miasta Al Rai. Turkom towarzyszą podległe im oddziały syryjskich rebeliantów, uformowane do zwalczania dżihadystów i Kurdów. Oddziały posuwają się od Dżarabulus, które jest obecnie najważniejszym ogniskiem walk na północy kraju, w kierunku Kobane – słynnego miasta, które urosło na przełomie 2014 i 2015 roku do rangi symbolu zwycięskiego kurdyjskiego oporu przeciwko Państwu Islamskiemu. Teraz demokratycznie zarządzany region jest zagrożony przez tureckiego agresora.
Turkish tanks roll into Syria, opening new line of attack https://t.co/JB3AsMCmAf pic.twitter.com/UUsEYtX2zI
— Reuters Top News (@Reuters) September 3, 2016
Dla Ankary istnienie autonomii kurdyjskiej podzielonej na trzy kantony w północnej Syrii jest nie do zniesienia. Prezydent Recep Tayyip Erdogan i jego wspólnicy widzą w niezależnym regionie zagrożenie dla stabilności państwa tureckiego i brutalnie zwalczają jego siły po obu stronach granicy. Operacja „Tarcza Eufratu”, która rozpoczęła się 23 sierpnia, jest koronnym przykładem agresywnej postawy. Od początku jej trwania siły tureckie walczą nie tylko z dżihadystami ale również z oddziałami YPG. Zbombardowano również kilka kurdyjskich wiosek. W nalotach zginęło kilkudziesięciu cywilów. W odpowiedzi bojownicy autonomii zniszczyli turecki czołg. W wyniku ataku zginął turecki żołnierz.
Ankara i Stany Zjednoczone nakazały siłom YPG wycofanie się na wschód od rzeki Eufrat. Kurdowie utrzymują, że zrealizowani ten warunek nieagresji. Turcy twierdzą inaczej.