Choć wydawać się może, że to scenariusz mało wiarygodnego serialu, dwie pracownice prawicowej stacji skontaktowały się z „Gazetą Wyborczą”, aby poskarżyć się, że szef TV Republika Tomasz Sakiewicz zalega im z wypłatami.
W tekście Bartosza Wielińskiego i Wojciecha Czuchnowskiego możemy przeczytać, że problemy finansowe stacja miała już od dłuższego czasu.
„Z jej [pracownicy, która chciała pozostać anonimowa – WK] relacji wynika, że jednomiesięczne zaległości były normą, zdarzało się, że ludzie nie dostawali pensji przez kilka miesięcy. Dlatego pod koniec listopada 30 pracowników telewizji (w sumie pracuje w niej 150 osób) spotkało się w tajemnicy, by porozmawiać o zaległych wypłatach. Postanowili napisać do kierownictwa stacji list”.
Gazeta opublikowała jego fragmenty: „Mieliśmy nadzieję, że chociaż z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę telewizja zbudowana na katolickich i patriotycznych wartościach, która w ogromnym stopniu przyczyniła się do zwycięstwa wyborczego PiS, doceni zaangażowanie szeregowych pracowników i wypłaci im pensje na czas. Upokarzająca dla wszystkich konieczność dopytywania, proszenia i błagania o należne wynagrodzenia nie pozwala nam planować najbliższych tygodni życia, powoduje nieustanny stres i brak poczucia godności”. W innym fragmencie można przeczytać o tym, że święta Bożego Narodzenia nie będą dla nich wesołym czasem, ponieważ zaległości rosną. Jeszcze inny fragment mówi o zastraszaniu pracowników.
Kopię listu wysłano do premiera, prezydenta oraz marszałków Sejmu i Senatu.
O co chodzi z „zastraszaniem”? Radosław Dobrzyński, jeden z członków zarządu, miał odpisać pracownikowi dopytującemu się o zaległe wypłaty: „Może pan odejść i poszukać innej pracy”.
Rozżaleni pracownicy krytykują postawę Tomasza Sakiewicza, który przelewa pieniądze na czas swoim „gwiazdom” Dorocie Kani, Katarzynie Gójskiej-Hejke, Tomaszowi Terlikowskiemu, Piotrowi Lisiewiczowi. Ale szeregowi dziennikarze i inni pracownicy nie dostali jeszcze pensji za listopad, a niektórzy nawet za październik. W podobnej sytuacji na jesieni znalazła się „Gazeta Polska Codziennie” – jej pracownicy powiesili w redakcji plakat „Tomek zgarnął miliony, a nie płaci ludziom”.
Dziennikarze „GW” skontaktowali się z Tomaszem Sakiewiczem. Przysłał SMS-y o następującej treści: „Ktoś was wprowadza w błąd. Obecnie nasza sytuacja jest dobra. To jakaś bzdura. W tej chwili regulujemy swoje płatności wobec pracowników”; „Proszę wskazać, komu pana zdaniem nie zapłaciliśmy”. Zaprzeczył, aby wiedział cokolwiek o liście wkurzonych pracowników, zapewnił, ze żaden z członków zarządu nie odpisywał lekceważąco na ich maile.