Site icon Portal informacyjny STRAJK

Wszystko chuj!

fot. Beata M.-T.

W tym punkcie zgadzam się z Pawłem Kukizem. Ja też uważam, że wszystko chuj! (Tak, wiem, że to nie jego piosenka – ale jego przekaz). Nie pójdę więc głosować 10 maja, bo zważywszy na jakość kandydatów, lepiej byłoby pilnowanie żyrandola powierzyć jakiemuś kustoszowi. 

Kukiz dostanie głosy ludzi wściekłych, bo – choć zupełnie bezmyślnie i bezrefleksyjnie – odzwierciedla ich nastrój. Ponieważ jednak – ze względu na dobre obyczaje – hasło, które wymyśliłem dla hałaśliwego eks-rockmana jest niedopuszczalne, może ono w wersji złagodzonej brzmieć: „Niech żyje precz!” 10 procent wyborców osieroconych przez Palikota czeka. Inną częścią elektoratu protestu będą głosy oddane na człowieka w muszce, który jest kwintesencją chamstwa, arogancji i mizantropii. (Mizantropia – tu wyjaśnienie dla młodych zwolenników JKM – to, ogólnie rzecz biorąc, niechęć do rodzaju ludzkiego). Skłonność do używania „mocnego języka” zapewnia mu jednak przychylność części wkurzonych wyborców. Jednak przekaz tego kandydata sprowadza się nie do zmiany, ale zaostrzenia panującego systemu wyzysku, ucisku i pogardy dla słabszych.

Na Komorowskiego zagłosują ci, którzy nie chcą zmian. Albo dlatego, że jest im dobrze, albo dlatego, że nie wierzą, że zmiany będą na lepsze, a zmian na gorsze już by pewnie nie znieśli. Stosunkowo dobry wynik „śniętego karpia” będzie przez oficjalną propagandę traktowany jako dowód poparcia mas dla władzy i sukcesu polskiej transformacji pod rządami PO. Ja jednak uważam, że ewentualny sukces Bronek będzie zawdzięczał brakowi alternatywy politycznej.

No bo vis-á-vis urzędującego prezydenta jest gość, którego gładkie lico kojarzy mi się nieodmiennie z jakąś dobrą wodą po goleniu. W swej politycznej postawie przypomina mi on nieodżałowanej pamięci Bronisława Geremka, który jak szedł po schodach, to nigdy nie było wiadomo, czy wchodzi czy schodzi. Nieważne co tam Duda sobie opowiada, skoro nie znam nikogo, kto umiałby powtórzyć cokolwiek, co padło w tej kampanii z ust kandydata PiS. Dudy nie ma. Jest antytezą charyzmy, mydłkiem jakich pełno, tylko dlaczego go prezes wystawił? Pewnie z próżności. Bo na tle swego kandydatka, Jarosław ma charyzmę jak Marlon Brando w „Ojcu Chrzestnym”.

O tym, że wybory to casting przypomniał nam Leszek Miller, wystawiając do wyścigu ładną buzię pani Ogórek. Pomijam już jej prawicowe, republikańskie poglądy (deregulacja, obniżanie podatków, gwardia narodowa – wszak Miller ma bardzo podobne), ale doktor Ogórek jest osobą całkowicie pozbawioną klasy. Jak można skorzystać z setek tysięcy zebranych przez SLD podpisów, żeby się natychmiast publicznie wypiąć na tych, którzy te podpisy w pocie czoła zbierali. Nie cenię SLD, ale w tej sprawie uważam, że dzieje im się krzywda, a Ogórek zachowała się po świńsku. Zaś każdy, kto na nią zagłosuje, okaże się samcem po lobotomii, niegodnym posiadania praw obywatelskich.

Do końca walczy o pozostanie w polityce Janusz Palikot. Ale szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, o co mu chodzi. Z kontestatora stał się rządowym lizusem, więc jeżeli ktoś na niego będzie głosował – to chyba tylko dlatego, że uzna, że jest ładny.

10 maja pozostanę więc w domu. Bo oddanie głosu na zerowe, pozbawione treści merytorycznej kandydatury to tylko pozór działania, pozór demokracji. Jest w Polsce pewna liczba osób inteligentnych, posiadających spójne poglądy i silną osobowość, ale na ich wylansowanie i wysunięcie w wyborach potrzeba pieniędzy – i tych cholernych 100 tysięcy podpisów. Dlatego startują same miernoty i świry, które nie mają niczego do zaproponowania poza swoimi osobami.

Wysuwając Dudę, PiS udowodnił, że jako formacja polityczna nie proponuje nic nowego. Od hasła Aleksandra Kwaśniewskiego „Wybierzmy przyszłość” do hasła Andrzeja Dudy „Przyszłość ma na imię Polska” nie był potrzebny praktycznie żaden proces myślowy. Czysto marketingowy, pozbawiony istotnych treści społecznych i ekonomicznych charakter kampanii pokazuje, że praktycznie wszyscy kandydaci albo zgadzają się na obecny kształt ustrojowy Polski albo nie potrafią przedstawić żadnej spójnej alternatywy. Wszyscy bez wyjątku kandydaci są bowiem prawicowi.

Moja bierność 10 maja to nie żaden bojkot i nie zamierzam swemu niegłosowaniu nadawać żadnego znaczenia, którego ten gest nie posiada. Wszyscy bez wyjątku kandydaci zapewniają Rzeczpospolitej ciągłość ustrojową, to jest: nie prezentują niczego, co dawałoby choć cień nadziei na to, że zmaleje stopa wyzysku, zmniejszy się rozwarstwienie społeczne, poprawi los dzieci, czy zmniejszą rozpiętości płacowe między prezesem banku a sprzątaczką. W tej sytuacji ten wynik jest właściwie obojętny. Udział w głosowaniu uważam po prostu za akt głupoty, którego zamierzam uniknąć.

A już jesienią podejmiemy próbę zaprezentowania takiej politycznej i systemowej alternatywy, która nada sens głosowaniu. Choć nie ukrywam, że bzdury wygłaszane dziś przez wszystkich uczestników wyścigu zadania nam nie ułatwiają. Lewica wchodzi do gry po zakończeniu sezonu ogórkowego.

Exit mobile version