Część społeczeństwa, która jeszcze ogląda nieciekawe i od dłuższego czasu męczące wieczorne wydanie „Wiadomości”, przeżyła szok: zamiast tarczy spoglądającego na Warszawę spod iglicy Pałacu Kultury i Nauki (zegar jest niekomunistyczny, zamontowano go w noc sylwestrową 2000 roku) zobaczyła wieżę zegarową Zamku Królewskiego w Warszawie. Warto dodać: wieżę zegarową „wklejoną” w sposób tak prymitywny, że mój trzynastoletni brat z łatwością dokonałby większych cudów graficznych w Paintcie, czy Gimpie. Bez pomocy rodziców. Z zamkniętymi oczami i rękami związanymi na plecach.
Zmiana całego kierownictwa państwowej telewizji przy zmianie władzy nie wzbudza we mnie ogromnego zdziwienia, wręcz przeciwnie. Nie spodziewałem się jednak, że rykoszetem oberwie się jednemu z najbardziej rozpoznawalnych na świecie symboli Warszawy (odważę się chyba powiedzieć, że, wyłączając Jana Pawła II, także Polski).
Pałac Kultury i Nauki to budynek, który góruje nad Warszawą od początku lat 50. i cieszy oko zarówno mieszkańców Warszawy, jak i wszystkich osób, które do stolicy przyjeżdżają (wszak to pierwszy budynek, który rzuca się nam w oczy po wyjściu z podziemi Dworca Centralnego). Był świadkiem wielu historycznych wydarzeń. Te, które najintensywniej pozostały w społecznej świadomości to choćby legendarny koncert Rolling Stonesów w Sali Kongresowej, czy ostatni zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w styczniu 1990 roku, kojarzący się nieodłącznie ze zdaniem „Sztandar wyprowadzić!”.
W zeszłym roku mieliśmy okazję obchodzić 60. Urodziny Pałacu Kultury i Nauki. Przy tej okazji ukazało się kilka szalenie ciekawych publikacji (jak choćby „Jako dowód i wyraz przyjaźni. Reportaże o Pałacu Kultury”, którą to książkę mocno i subiektywnie polecam), ale odnoszę wrażenie, że większość osób wrogich temu budynkowi otarło się tylko wzrokiem o okładkę. Na sięgniecie po książkę się nie porwali, co tu dopiero mówić o jej przekartkowaniu. Gdyby było inaczej, nie słychać byłoby aż tylu głosów niechęci. Wszak Pałac jest budynkiem, który jak w soczewce skupia w sobie powojenne losy Polski, a wśród nich szczególnie dramatyczne i chaotyczne do granic możliwości przemiany, które dokonały się po 1989 roku. To właśnie wtedy Pałac musiał zacząć na siebie zarabiać, by nie zostać zmieciony przez morderczą falę dzikiego kapitalizmu. Jest świadkiem, ale i uczestnikiem wydarzeń, które śledziła (i śledzi!) cała Polska.
Od momentu, w którym Pałac zniknął z tła „Wiadomości”, na kilku facebookowych stronach poświęconych Warszawie pojawiło się wiele zdjęć tego wspaniałego budynku. I, jak to na fejsie bywa, rozpętało się piekło. Kilka komentarzy, pierwszych z brzegu (pisownia oryginalna):
Pani Monika: „Dla mnie jako rodowitej Warszawianki symbolem mojego ukochanego miasta jest Syrenka z twarzą nieodżałowanej Krystyny Krahelskiej, a nie dar sowietów (specjalnie napisałam małą literą).”
Pan Igor: „Admin tej strony jest wnukiem Bieruta?”
Pan Waldemar: „Ludzie i wy uważacie się za rodowitych, warszawiaków, nie wiedząc co jest a co nie jest symbolem, naszej stolicy, normalne że syrenka i stare Miasto. Pałac to jest dzieło sowietow”.
Nie wiem jak ogół, ale mnie wciąż zadziwia to, jak zażarcie można walczyć z „komuną” 25 lat po jej obaleniu.
Aczkolwiek postulat usunięcia z przestrzeni każdej cegły użytej do budowy „daru Stalina” nie jest pomysłem sprzed kilku dni. Nie muszę chyba szczegółowo przypominać o genialnych pomysłach jeszcze bardziej genialnego Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego, który kilkakrotnie nawoływał publicznie do zburzenia PKiN. Historia ta jest dowodem na to, że nie tylko u skrajnej prawicy panuje „antykomunistyczna” obsesja, wśród liberalnych paniczów również można znaleźć grupę żołnierzy wyklętych toczących bohaterską walkę z wyimaginowanymi: sierpem, młotem i szyderczym chichotem Stalina zza grobu.
Wszelkiej maści Radkom Sikorskim i Jackom Kurskim warto zwrócić uwagę na to, że Pałac to nie jakiś monolityczny twór bez ducha. To przede wszystkim ogrom wspaniałych instytucji, które edukują, zapewniają rozrywkę oraz pozwalają w miłej atmosferze spędzić czas. I tu trzeba wspomnieć choćby o Muzeum Techniki, teatrach, czy legendarnym Pałacu Młodzieży. Czy one też wpisują się na listę „komunistycznych molochów, które trzeba jak najszybciej pogonić”(Pan Sebastian, uczestnik jednej z internetowych dyskusji)?
Na koniec pytanie, które zostawiam pod rozwagę: czy gdyby stało się tak, jak chciała część politycznej wierchuszki lat 40. i, w ramach sowieckiego prezentu, gdyby zamiast Pałacu Kultury i Nauki wykopano w Warszawie pierwszą w Polsce linię metra (warto tu wspomnieć, że moskiewskie metro oceniane jest przez wielu, jako najpiękniejsze na świecie), dzisiejsi zwolennicy rządu rozważaliby zakopanie tuneli, czy w swej łaskawości zabroniliby tylko się nimi przemieszczać?
[crp]