Kapitaliści nie chcą udzielać urlopów. W ubiegłym roku inpsektorzy pracy ponad dwa razy częściej niż w 2016 r. musieli w imieniu pracowników egzekwować od szefów zaległy wypoczynek.
Zaskakujące dane ujawniła Państwowa Inspekcja Pracy. Okazuje się, że w 2017 r. instytucja ta skutecznie interweniowała 22,3 tys. razy, żeby dla polskich pracowników wyegzekwować zaległy urlop, do udzielenia którego nie kwapili się ich szefowie. Jest to wzrost o ponad 100 proc. w stosunku do 2016 r., kiedy PIP wywalczyła w ten sposób wolne dni dla 11 tys. pracowników. Przed 2014 r. istniała tendencja spadkowa, jeżeli chodzi o liczbę urlopów, o które musiała się upominać PIP. Potem nastąpił wzrost, który teraz ulega przyśpieszeniu.
Zdaniem Andrzeja Radzikowskiego, wiceprzewodniczącego OPZZ, kluczowe znaczenie ma tu nasycenie rynku pracy. Właściciele firm, jeżeli muszą dać komuś wolne, mają mniejsze możliwości „przebierania” w pracownikach, zatrudniania dodatkowych osób lub zwiększania wyzysku reszty zatrudnionych – po prostu odmawiają urlopów. Jest to więc przykład tego, że niższe bezrobocie wcale nie musi oznaczać lepszych warunków dla pracowników.
Począwszy od 2012 r. liczba urlopów, o które musiała upominać się PIP, spadała. Powodem tej sytuacji było to, że wydłużono czas wykorzystania wolnego za dany rok – wcześniej ostatecznym terminem był koniec marca roku następnego, a od 2012 r. datą tą jest koniec września przyszłego roku. Szefowie mieli więc więcej czasu na odwlekanie udzielenia urlopu. Dlatego w 2011 r. PIP interweniowała w 47 tys. przypadków, a rok później – tylko w 7 tys. Liczba interwencji zaczęła rosnąć w 2014 r., czyli wtedy, gdy spadać zaczęło bezrobocie. Ten właśnie czynnik należy uznać za najważniejszy. Prawdą jest również to, że Polacy coraz częściej sami go odwlekają i mają większą skłonność do kumulowania dni wolnych w długie okresy.
Proponowany niedawno, lecz ostatecznie odrzucony, projekt nowego kodeksu pracy, przewidywał dalsze wydłużenie terminu wykorzystania urlopu oraz możliwość zamiany niewykorzystanych dni wolnych na dodatkowe wynagrodzenie. Rozwiązanie to spotkało się ze słusznym sprzeciwem związków zawodowych. Andrzej Radzikowski z OPZZ podkreśla, że prawo do urlopu ma służyć zagwarantowaniu pracownikom wypoczynku, a nie być pretekstem do kompensowania niskich płac, do czego mogłoby dochodzić po przyjęciu tego rodzaju przepisów. Nowelizacja kodeksu pracy powinna iść w kierunku jasnego obciążenia kapitalisty odpowiedzialnością za wykorzystanie urlopu przez jego pracowników.