45-letni pracownik administracyjny paryskiej prefektury policji, wzorowy funkcjonariusz-informatyk Mickaël H., zaopatrzony w kuchenny nóż, wybiegł ze swego biura, by zabijać policjantów. Po zabiciu trzech z nich oraz kobiety, podobnie jak on pracownicy administracyjnej, zginął na dziedzińcu od kuli w głowę wystrzelonej przez jednego z funkcjonariuszy.
Dramat rozegrał się na centralnej paryskiej wyspie Cité, niedaleko spalonej niedawno katedry Notre-Dame, gdzie mieści się prefektura. Uzbrojony w nóż głuchoniemy mężczyzna, z którym nigdy nie było żadnych problemów, zabijał najprawdopodobniej z powodu „konfliktu osobistego” w pracy, o którym na razie nic nie wiadomo.
Trop terrorystyczny został w każdym razie szybko porzucony. Na miejsce przyjechali premier Philippe i prezydent Macron, by wyrazić „solidarność z policją”. Policja w tym czasie przeszukała mieszkanie napastnika w bloku na dalekich przedmieściach i aresztowała jego żonę. Do tragedii doszło nazajutrz po ponad 20-tysięcznej manifestacji policjantów w Paryżu, domagających się poprawy warunków pracy.
Policja jest zmęczona cotygodniowym, siłowym rozganianiem manifestacji „żółtych kamizelek” i niedoinwestowaniem resortu – ministerstwo jest im winne pieniądze za godziny nadliczbowe. Atmosferę w pracy pogłębiają samobójstwa policjantów – 52 od początku tego roku.