Site icon Portal informacyjny STRAJK

Zawód: fałszerz historii, czyli o funkcjonariuszach Instytutu Propagandy Nacjonalistycznej

Główna siedziba IPN / fot. Wikimedia Commons

Powiedzieć, że IPN to pisowskie Ministerstwo Prawdy w orwellowskim stylu, to jakby nic nie powiedzieć. W dzisiejszej Polsce, jeśli jego ,,ustalenia” są niezgodne z faktami – tym gorzej dla faktów. Ludziom tam pracującym niestraszne są bowiem takie drobnostki jak prawda – nie psując sobie nimi nastrojów dzielnie wznoszą oni gmach ,,jedynej słusznej” historii Polski. Przed Państwem galeria ,,najciekawszych” i najbardziej wyróżniających się funkcjonariuszy IPN.

Negowanie zbrodni na mniejszościach, otwarte gloryfikowanie hitlerowskich kolaborantów i propagowanie treść faszystowskich, wzywanie do zachowania ,,czystości rasowej”, nawoływanie do fizycznej likwidacji polityków lewicy – czy to program marginalnej i działającej w podziemiu organizacji neonazistowskiej? Otóż nie, to otwarte działania funkcjonariuszy instytucji, która w tym roku otrzymała z budżetu państwa 423 mln zł. Przykład idzie z góry, dlatego naszą opowieść zaczniemy od samego prezesa Instytutu.

Jarosław Szarek był do niedawna w środowisku historyków postacią praktycznie anonimową. Jednak doktorat ukończony pod kierunkiem samego Ryszarda Terleckiego i wieloletnia praca w pionie edukacyjnym krakowskiego IPN-u, u progu ,,dobrej zmiany” nadały jego karierze rozpędu. Dorobku naukowego dr Szarek nie ma prawie w ogóle. Napisał  jedynie kilka książeczek dla dzieci i młodzieży. We wszystkich uczy ich bogoojczyźnianej historii Polski – zawsze wyłącznie heroicznej, cierpiącej, katolickiej i szlacheckiej, bez niepotrzebnie psujących ten idylliczny obraz mniejszości i chłopów. W państwie PiS jednak, parafrazując znane hasło, ,,nie dorobek naukowy, lecz chęć szczera zrobi z ciebie prezesa IPN”. A tej Szarkowi nie brakuje, szczególnie do głośnych wypowiedzi w mediach. Od czasu, kiedy w 2016 roku został prezesem IPN m. in.: zaatakował niezależnych naukowców z Centrum Badań nad Zagładą Żydów („Oskarżenie o antysemityzm nie może nas paraliżować”), głosił (wbrew faktom), że ,,armia Rzeczypospolitej odniosła zwycięstwo w bitwie pod Legnicą w 1241 i tym samym uratowała Europę”, a rozmowy Okrągłego Stołu nazwał „drugą Jałtą”. W innych swoich wypowiedziach obarczał Niemców odpowiedzialnością za zbrodnie w Jedwabnem, gloryfikował udział dzieci w powstaniu warszawskim oraz wybielał postać Romualda Rajsa ,,Burego”.

Po tym opisie może się wydawać, iż prezes w kategorii historycznych bzdur i manipulacji postawił poprzeczkę naprawdę wysoko. Powinien się jednak mieć na baczności, gdyż ambitni niżsi rangą funkcjonariusze depczą mu już po piętach. Wśród nich prym wiedzie niewątpliwie dr Wojciech Muszyński, główny specjalista w Biurze Badań Historycznych IPN. O jego ,,osiągnięciach” w tej materii niech świadczy fakt, iż ów uczeń Jana Żaryna został niedawno odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi i stał się doradcą prezydenta, członkiem Zespołu ds. Opiniowania Wniosków o Nadanie Odznaczeń za Działalność Opozycyjną w PRL. Zasłynął on wzywaniem do zrzucania członków partii Razem z helikopterów do morza (wzorem reżimu gen. Pinocheta) oraz gloryfikowaniem mordercy prezydenta Narutowicza Eligiusza Niewiadomskiego i żołnierzy łotewskiego legionu SS. W swojej ,,pracy badawczej” zajmuje się historią Obozu Narodowo – Radykalnego oraz „odkłamaniem” zbrodni podziemia spod znaku NSZ (znowu szczególnym jego zainteresowaniem cieszy się oddział ,,Burego”). Opublikował także książkę wychwalającą Błękitną Dywizję – frankistowską formację walczącą na froncie wschodnim.

Jarosław Szarek
źródło: Wikimedia Commons

W tle za kolegami nie pozostaje także dr. hab. Tomasz Panfil, naczelnik Biura Edukacji Narodowej w lubelskim IPN i wykładowca KUL. W wywiadzie dla Gazety Polskiej stwierdził on, że ,,po agresji Niemiec na Polskę sytuacja Żydów nie wyglądała bardzo źle; wprawdzie władze okupacyjne objęły ich nakazem pracy, nakazały noszenie opasek z gwiazdą Dawida, obciążyły potężnymi podatkami, rozpoczęły wyznaczanie stref tylko dla Żydów, ale jednocześnie zezwoliły na tworzenie judenratów, czyli organów samorządu”. Udzielał się także jako członek honorowy działającego w Wielkiej Brytanii i propagującego treści neonazistowskie stowarzyszenia ,,Ogniwo”. Głośne było jego wystąpienie przed sądem, w którym kreując się na eksperta przekonywał, że naszywka z zaciśniętą pięścią i odwołującym się do Hitlerjugend hasłem „Krew i honor” w połączeniu z napisem „Przeciw czerwonej demokracji” odnosi się „do ofiar ruchu oporu wobec władzy komunistycznej”, a ,,swastyka nie musi być symbolem nazistowskim”.

Złotym Krzyżem Zasługi prezydent Duda odznaczył także dr. Mariusza Bechtę, specjalistę w warszawskim oddziale IPN-u. To przypadek szczególny, jak w soczewce skupiający w sobie prawie wszystkie patologie pracowników tej instytucji. Bechta głośną działalność rozpoczął już w czasach studenckich – obok bramy głównej Uniwersytetu Warszawskiego wywiesił transparent z hasłem: ,,Chwała Januszowi za celne strzały”, wychwalający rasistowskiego mordercę i terrorystę Janusza Walusia. Wtedy też wraz z bratem założył wydawnictwo muzyczne ,,Narodowa Scena Rockowa”, pod którego szyldem ukazywały się m.in. albumy neonazistowskich zespołów Komora91, Honor i Konkwista 88, wzywających w swoich piosenkach do zabijania „wrogów rasy”, lewicowców, migrantów i Żydów oraz otwarcie wielbiących III Rzeszę. Potem Bechta zainicjował działalność Oficyny Wydawniczej Rekonkwista. Wydała ona niewiele książek, około 40, ale za to jakich: ,,Płonące dusze” oraz ,,Apel do młodych Europejczyków” walońskiego nazisty i pułkownika SS Léona Degrelle’a, ,,Na antypodach modernizmu” włoskiego barona-faszysty Juliusa Evoli czy ,,Wczoraj i jutro” lidera faszystowskiego ONR ABC Jana Mosdorfa. Prawie wszystkie pozycje wydawnictwa dotyczyły skrajnej prawicy, nazizmu, faszyzmu, nacjonalistycznego monarchizmu i rewolucyjnego nacjonalizmu, bynajmniej nie podchodząc do nich krytycznie.

W 2003 roku dr Bechta został redaktorem naczelnym pisma ,,Templum Novum” (pełni tę funkcję do dnia dzisiejszego), które spod jego skrzydłami szybko stało się intelektualnym zapleczem faszyzującej skrajnej prawicy, a w 2007 roku uzyskało nawet dotacje od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Co to za periodyk? W ,,Templum Novum” artykuły czołowych przedstawicieli dzisiejszej polskiej skrajnej prawicy przeplatane są tekstami ,,klasyków”: Benito Mussoliniego, hiszpańskiego falangisty José Antonio Primo de Rivery, francuskiego hitlerowskiego kolaboranta Pierre’a Drieu la Rochelle’a, neopogańskiego narodowego bolszewika Jana Stachniuka  i zaprzeczającego Holokaustowi Davida Irvinga. Od kiedy w 2009 roku dr Bechta rozpoczął pracę w IPN-ie, tylko rozszerzył skalę swojej działalności. Wydał książkę ,,Pogrom czy odwet? Akcja zbrojna Zrzeszenia WiN w Parczewie 5 lutego 1946” w której manipulując faktami racjonalizuje i usprawiedliwia bandycki napad leśnego oddziału braci Taraszkiewiczów na Żydów, którzy tuż po okupacyjnym koszmarze próbowali żyć dalej w Parczewie, miasteczku na Lubelszczyźnie. Zasłynął też pisanymi w mediach społecznościowych peanami na cześć Leona Degrelle’a – belgijskiego nazisty, hitlerowskiego kolaboranta, pułkownika SS i zbrodniarza wojennego, o którym sam Adolf Hitler powiedział (wręczając mu Krzyż Żelazny) ,,gdybym miał syna, chciałbym by był taki jak on”. Jak widać, taka pochwała z ust samego Führera bardzo ipeenowskiemu historykowi imponuje. Zaś 22 czerwca 2018, w 77. rocznicę ataku III Rzeszy na ZSRR, na fanpage’u swojego „Templum Novum” opublikował nazistowski plakat propagandowy zachęcający do wspólnej walki z bolszewizmem i wzywający do kolaboracji z nazistami. Bechta nie kryje się także ze swoim krytycznym stosunkiem do Armii Krajowej, która według niego była: ,,tarczą i mieczem liberalno-demokratycznych kręgów politycznych, które po brutalnym odebraniu władzy politycznej na zaleszczyckiej drodze marszałkowi Edwardowi Rydzowi-Śmigłemu, szefowi MSZ płk. Józefowi Beckowi i ich akolitom dalej zwalczały myśl Stronnictwa Narodowego i ONR inspirowaną uniwersalizmem katolickim”.

Plakat opublikowany przez ,,Templum Novum” z okazji 22 czerwca

Kolejną postacią, o której było głośno na skutek jej internetowych wypowiedzi, jest dr Rafał Dobrowolski z Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa lubelskiego IPN-u. Zacznijmy jednak od początku. W 2001 roku napisał on pracę seminaryjną o przedwojennym Obozie Narodowo-Radykalnym, będącą taką laurką dla tego ugrupowania, że została ona opublikowana w sieci przez Narodowe Odrodzenie Polski, partię otwarcie neofaszystowską i odwołującą się do dziedzictwa ONR. Długo był także prezesem lubelskiego oddziału Związku Żołnierzy NSZ, pseudokombatanckiej organizacji zdominowanej przez działaczy Ruchu Narodowego i służącej jego celom propagandowym. Kiedy zaś w maju 2019 roku doszło do kontrowersyjnego głosowania na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w kwestii uprawnień rektora, na portalu „Dziennika Wschodniego” pojawiły się krytyczne wypowiedzi dr. hab. Piotra Witka i dr. hab. Tomasza Kitlińskiego w tej sprawie. Pod ich artykułem pojawił się komentarz użytkownika ,,Naród Polski” o następującej treści: „nie znam się ale gdy widze ze protestuja te lewackie degeneraty, lgbtowcy, podludzie jak Kitlinski i Witek to stoje murem za Michałowskim, precz z lewackim bydłem wygonic je do obory zeby przestali nadal deprawowac mlodzież to trza wysłac do obory albo do kanału i na wysypisko smieci tam dla lewackieg gówna jest miejsce”. Pokrzywdzeni tym wpisem naukowcy zgłosili sprawę policji, która namierzyła autora komentarza. Okazał się nim… właśnie dr Rafał Dobrowolski. Oczywiście nie spotkały nie go za to ze strony kierownictwa lubelskiego IPN-u żadne konsekwencje.

Ważną kuźnią kadr dla IPN-u jest także Obóz Narodowo – Radykalny. Szefem oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Opolu został niedawno kierownik, a wcześniej rzecznik lokalnej brygady ONR, dr Tomasz Greniuch. Jeszcze jako działacz tej organizacji był inicjatorem upamiętnienia „najazdu na Myślenice” – akcji Adama Doboszyńskiego, członka Stronnictwa Narodowego, który w 1936 r. wkroczył z bojówkarzami do tego podkrakowskiego miasteczka, rozbroił posterunek policji i splądrował żydowskie sklepy. W 2012 roku organizował marsz z żądaniem delegalizacji SLD, przed którym obiecywał na Facebooku, że zapewni zapałki i kanister z benzyną. Pytał też, kto ma flagę SLD, a „w ostateczności może być jakiś ich działacz”. Sam szedł na nim z transparentem ,,Z komunistami się nie rozmawia, do komunistów się strzela”. W ONR zasłyną jako autor takich haseł: „Polska cała tylko biała”, ”Tu jest Polska nie Izrael”, „Odliczajcie życia chwile, szykujemy dla was Chile”.

W 2013 roku wydał swoje ,,opus magnum” – książkę ,,Droga nacjonalisty”, wprost nawiązującą tytułem do ,,Drogi Legionisty” rumuńskiego terrorysty i ideologa faszystowskiego Corneliu Zelea Codreanu. Pisze w niej: ,,Nacjonalizm jest strażnikiem tradycji chrześcijańskiej. Jest jedynym obrońcą naturalnego prawa Bożego. Prawo to ustanowiło między narodami granice, tak aby narody nie przemieszały się między sobą, aby zachowały odrębność”, „Nie wstydzimy się naszych poglądów, naszej tradycji. Dla nas salut rzymski, pozdrowienie aryjskiej Europy, wzniesiona ku słońcu prawica, nie jest gestem zamawiania piwa czy gestem szukania muchy na suficie”, „Degrelle i Codreanu wytyczyli kierunek drogi, przeszły po niej tysiące młodych Europejczyków. Tysiące nacjonalistów podążyły śladami swoich mentorów. Wreszcie tysiące młodych dusz zapłonęły ogniem idei jasno oświetlając szlak, którym kroczyły, wskazują tym samym drogę innym zapaleńcom”. Homoseksualizm nazywa ,,chorobą”, „dewiacją”, „zboczeniem”, a humanizm i prawa człowieka to dla niego ,,rozwiązłość, demoralizacja, ludobójstwo”. W swojej pracy w IPN-ie zajmuje się, a jakże, ,,odkłamywaniem” zbrodni wyklętych i ,,przywracaniem należnej czci i miejsca w historii” bandom Narodowych Sił Zbrojnych. W tym celu m. in.: wydał panegiryczny zbiór biografii żołnierzy NSZ ,,Chrystus za nas, my za Chrystusa” i zorganizował konferencję ,,Żołnierze Wyklęci – moralni zwycięscy”.

Z ONR-u do IPN-u trafiła także Patrycja Resel, obecnie funkcjonariuszka Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa łódzkiego oddziału IPN. Jeszcze jako działaczka Obozu Narodowo-Radykalnego w Piotrkowie Trybunalskim organizowała huczne uroczystości ku czci dowódcy oddziału NSZ w kieleckiem Władysława Kołacińskiego, odpowiedzialnego za zamordowanie w maju 1945 r. dziewięciorga Żydów ocalonych z Zagłady. Z oddaniem zajmuje się także tropieniem i zwalczaniem „powracającej fali komunizmu”. Według niej bowiem, ,,myśl komunistów jest stale wchłaniana przez społeczeństwo poprzez różnorakie frakcje, instytucje i inne twory. Wszystko jest skrzętnie kamuflowane, aby manipulacja przyniosła oczekiwane rezultaty. (…) Struktury systemu komunistycznego do końca nie obumarły, a jedynie funkcjonują w pewnym uśpieniu i czekają na kluczowy moment, w którym ludzkość nie będzie w stanie obronić się przed szerzącą się zarazą”. Na łamach nacjonalistycznego portalu Kierunki.info ubolewała: „Stale postępuje wymieszanie się podstawowych cech powiązanych z daną płcią. Feminizacja, metroseksualizm, transseksualizm, gender.” Zaś przekaz mediów głównego nurtu przekształca według niej odbiorcę w ,,półczłowieka, coś niezidentyfikowanego”.

facebook.com/gazetawyborcza

Przy okazji warto poruszyć jedną interesującą kwestię. Jak można zauważyć, większość przywołanych postaci może poszczycić się stopniem doktora bądź nawet profesora. Nasuwała to pytanie, jak polskie Instytuty Historyczne, charakteryzujące się w swojej większości wysokim poziomem naukowym, mogły wypuścić ze swoich murów takich antynaukowych zwyrodnialców. Odpowiedź jest prosta – prawie wszyscy z nich robili doktoraty na jednej z dwóch uczelni: Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II lub Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. To właśnie te ośrodki (termin ,,uczelnie” nie chce mi przejść przez gardło), w swoim założeniu mające nadawać naukową legitymację katolickim wymysłom, służą obecnie za kuźnię kadr dla pisowskiego Ministerstwa Prawdy. Nadają funkcjonariuszom jego Policji Myśli tytuły naukowe, czyniąc ich ,,badaczami”, wydają ich książki oraz goszczą konferencje, na których głoszą oni swoje wynaturzenia. Mają oni tam nawet swoje organizacje werbujące młodych, ,,prawomyślnych” historyków, jak choćby działający na KUL-u Akademicki Klub Myśli Społeczno-Politycznej Vade Mecum. To wszystko jest kolejnym jaskrawym przykładem na to, jak silnie w pisowską rewolucję zaangażowany jest Kościół Katolicki i z jakim oddaniem jego ludzie na wszystkich polach pomagają partii rządzącej budować ,,nową rzeczywistość”.

W czasach przed powstaniem historiografii, gdy Homer pisał ,,Iliadę” i ,,Odyseję” Grecy uważali, że pieśniarzowi opowieść o historii dyktuje sama muza Klio i bez względu na podejrzenia jej nierealności należy mu bezwarunkowo wierzyć. Funkcjonariusze IPN starają się chyba do tej tradycji nawiązać, tylko że rolę muzy spełnia tutaj Jarosław Kaczyński i jego partia. On sam, jeszcze jako premier, kiedy w 2007 roku odwiedził krakowski oddział IPN, powiedział: ,,Pracujecie nad przeszłością, ale pracujecie dla przyszłości. (…) Jesteście na pierwszej linii walki o prawdę i godność naszego narodu”. Okazało się to złowrogą wróżbą na temat roli tej instytucji za kolejnych rządów jego partii. Dzisiaj dla funkcjonariuszy IPN-u przeszłość ma znaczenie o tyle, o ile można ją (lub jej przekłamaną wersję) wykorzystać do aktualnej partyjnej propagandy i społecznego prania mózgów. Obecnie instytucja to nic więcej niż banda zawodowych fałszerzy historii, specjalizujących się w nacjonalistycznej i faszyzującej indoktrynacji. Im szybciej więc IPN zostanie zlikwidowany, a miejsce po nim wzorem Kartaginy zasypane solą, tym lepiej dla nas wszystkich, dla naszej przeszłości, teraźniejszości i przede wszystkim przyszłości.

Exit mobile version