„Czy jest pan/i przeciwko reformie edukacji wprowadzanej przez rząd od 1 września 2017?” – takie pytanie chcą zadać Polkom i Polakom związkowcy z ZNP. Pod wnioskiem o referendum podpisało się już pół miliona osób.
31 marca ma się rozpocząć strajk nauczycieli, którzy walczą o miejsca pracy i – jak sami mówią – jakość nauczania w Polsce. Sprzeciwiają się likwidacji gimnazjów, ale także szerokim i przygotowywanym w ekspresowym tempie zmianom programowym, wprowadzanym przez minister Zalewską. Związek zbiera także podpisy pod referendum oświatowym – żeby wniosek był ważny, musi zdobyć poparcie co najmniej 500 tys. osób, co jak twierdzi Sławomir Broniarz już się stało. – Jestem przekonany, że mamy już pół miliona głosów, ale chcemy, by było ich zdecydowanie więcej – mówił dzisiaj na wspólnym briefingu medialnym z partią Zieloni, która poza innymi partnerami – m.in. PO, .Nowoczesną i Razem – bierze udział w akcji referendalnej. Żeby głosowanie się odbyło, konieczne jest jeszcze przyjęcie wniosku przez Sejm. Prawo i Sprawiedliwość deklarowało przed wyborami, że nie odrzuci żadnej społecznej inicjatywy referendalnej, jednak trudno dawać dzisiaj wiarę tej obietnicy – podobne zapowiedzi dotyczyły również obywatelskich projektów ustaw, tymczasem już w pierwszym czytaniu odrzucono ten dotyczący liberalizacji ustawy aborcyjnej.
Tymczasem dzisiaj na spotkaniu minister Zalewskiej z wójtami podkarpackich gmin padały pytania o środki na odprawy o nauczycieli, których trzeba będzie zwolnić w związku z likwidacją gimnazjów. – Nie przewidujemy takiej sytuacji, by w pana gminie doszło do zwolnień – odpowiadała minister Eugeniuszowi Galkowi, wójtowi gminy Cmolas. Zalewska twierdziła wręcz, że reforma generuje nowe miejsca pracy w oświacie. Tymczasem, według wyliczeń ZNP, pracę stracić może nawet co trzeci nauczyciel w kraju.