Zakusy policji i prokuratury wobec wystawy poświęconej Edwardowi Gierkowi w Sosnowcu dowodzą jednego: niemiłościwie panująca nam ekipa nie tylko zamierza iść w zaparte w dotychczasowej polityce historycznej, lecz nie ma nawet alternatywy. Właśnie przegrywają ideologiczną wojnę o nazwy ulic w Gdańsku i Warszawie, tracą grunt pod nogami, więc zaczynają bić głową w mur w nadziei na to, że doda im to wiarygodności w oczach ludzi myślących paskami TVP Info. Wiadomo, że i w przypadku Gierka przegrają, bo dobrze widać, że do pełnego wzięcia sędziów za twarz jeszcze daleko, a prawdopodobnie w ogóle do tego nie dojdzie. Atak na postać legendarnego modernizatora PRL był boleśnie przewidywalny. Nie ma znaczenia, że sam Jarosław Kaczyński uznał go za „komunistę, ale patriotę”. Ten absurd wynika z samej logiki ich antykomunistycznego szału, który jest prostą konsekwencją mitologii historycznej budowanej od początku transformacji przez jej nacjo-klero-biznesowe elity.
W przestrzeni publicznej nie ma już żadnych śladów marksizmu-leninizmu. Szkoda, przyznaję. Dobrze, że zostały ślady powojennej modernizacji Polski, która z klepiska rozciągniętego między folwarkiem a kościołem zdołała w ciągu 25 lat zrobić kraj przemysłowy, gdzie masy robotnicze po raz pierwszy w historii tych ziem mogły cieszyć się względnie godnym, stabilnym życiem, a głód nie zaglądał im w oczy. Ślady te trwale wpisały się krajobraz Polski i w pamięć symboliczną kilku pokoleń. Prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński mówił o Gierku jako autorze „skoku cywilizacyjnego”. Faktycznie miał on miejsce i był nieporównywalny do macdonaldyzacji Polski po 1989 r., a z pewnością nijak do niego mają się żałosne, pseudomodernizacyjne jasełka odgrywane przez rządy Szydło i Morawieckiego.
Właśnie ze względu na to – na tę reformatorską nieprzystawalność – komunizm w Polskim wydaniu będzie dziś atakowany przede wszystkim tam, gdzie kształtował ludzkie życia w sposób przeźroczysty, nieideologiczny, gdzie zaistniał jako normalność – sposób życia, za którym tęskni wielu przyzwoitych ludzi niezależnie od politycznej identyfikacji. Za to właśnie Gierek będzie porównywany do Hitlera. Za to właśnie mówienie o „gierkowskim skoku” będzie zakazane, a nakazane – równanie Polski Ludowej z hitlerowską okupacją. IPN odleciał już w kierunku, z którego nie ma powrotu na ziemię. Na tym też PiS polegnie – już widać, że łapie zadyszkę. Komunizm wyciągnał kiedyś Polaków z feudalnego zidiocenia, więc idiotami już nie będą. Wygra rozum, a za parę lat komunizm będzie jedną z jego etykiet. Tak się skończy dekomunizacja.
Nie ukrywam, że Edward Gierek nie jest moją ulubioną postacią w panteonie komunistów zwalczanych przez PiS. Jego „skok” nie wyleczył gospodarki planowej ze strukturalnych niedomagań, na których utuczył się pasożyt reakcji. Inna sprawa: Dąbrowszczacy, Armia Ludowa, Lewartowski i jego bojowcy z getta mieli w sobie romantyczną pasję, której zakrakło technokracie pod krawatem, za czasów którego w KC nie pozostał już chyba żaden przekonany marksista. Tak się jednak składa, że wszyscy oni w swej praktyce politycznej zyskali wiarygodność krzewiąc komunizm jako demokratyczny – bo równościowy – projekt godnego życia w inkluzywnym porządku społecznym. To, co w mroku starcia z faszyzmem zdawało się rewolucją, Gierek urzeczywistnił jako stabilny ład, żyjący dziś w micie „starych dobrych czasów”. Ład oparty na korpusie wartości powszechnie uznanych przez ludzi przyzwoitych. W ten sposób da się ocalić pamięć czewonych bohaterów przed dewastacją historii. Zachować ją do czasu, gdy po ich rewolucyjny zapał trzeba będzie sięgnąć ponownie. A patrząc na kierunek, w jakim zmierza świat – nie jest to chyba wykluczone.