Site icon Portal informacyjny STRAJK

Jak zostałam zwolenniczką Macierewicza

podpis zbędny, fot. facebook.com/Latający Cyrk Antoniego Macierewicza

Niespodziewanie stałam się przedmiotem zainteresowania dwójki publicystów „Gazety Wyborczej” – Dominiki Wielowieyskiej i Tomasza Piątka. Obydwoje odnoszą się do mojego tekstu „Wyklęci obrońcy demokracji” – niestety trudno nie odnieść wrażenia, że albo go nie przeczytali, albo umyślnie manipulują jego treścią.

O to drugie trudno nie posądzić Dominiki Wielowieyskiej, która cytuje w swoim wywiadzie ze Sławomirem Sierakowskim fragment mojego tekstu „Wyklęci obrońcy demokracji”: „Z przesadą, histerią i fanfaronadą atakuje nas dotychczasowy mainstream, stając w imieniu demokracji, państwa prawa, konstytucji. Powstał odwołujący się wprost do tradycji KOR-owskiej Komitet Obrony Demokracji, którego twórcy, po pierwsze, zapomnieli chyba, że ktoś naprawdę dostał pałą. Z antypisowskich okrzyków można też zrozumieć, że przez ostatnie 25 lat mieliśmy w Polsce jakieś państwo prawa”.

Co zabawne, z ostatniego zdania pani redaktor wycina wtrącenie o tym, że działania PiS uważam za histeryczne i szkodliwe. Później Wielowieyska stwierdza, że się do PiS zbliżam, ponieważ podpowiada mi to rewolucyjny, marksistowski gen. Taki osąd uprawnia mnie do poczynienia przypuszczenia, że redaktorka „Gazety Wyborczej” nie czytała nie tylko artykułu, który cytuje, ale też – (ze znacznie większą szkodą dla siebie i czytelników) – Marksa, skoro sądzi, że blisko mu do Beaty Szydło. Niezależnie od marnego w moim przekonaniu poziomu tej manipulacji, chciałabym zadeklarować, że nie żywię żadnej politycznej sympatii do PiS. Uważam ją za niezwykle szkodliwą partię, której rządy prawdopodobnie znacznie pogorszą poziom życia większości obywateli, a zwłaszcza obywatelek, i która planuje zamach na wiele ważnych wartości i wolności obywatelskich.

Wnioskuję, że nieco dokładniej, ale z równie złą wolą, czytał mój artykuł Tomasz Piątek. Otóż przypomnienie o tym, że katowicka dwójka na liście Ryszarda Petru – Piotr Dytkowski, był członkiem zarządu Huty Ferrum w czasie, kiedy huta ta należała do konsorcjum Colloseum, a z nią związana była jedna z największych przemysłowych afer III RP (Ferrum odnotowała w tym czasie ponad 40 mln straty) uważa on za zachowanie – uwaga – bolszewickie.

Oczywiście – dodaje zaraz Piątek – wysoki wynik wyborczy i miejsce .Nowoczesnej w Sejmie to, jakżeby inaczej, wina Razem. Trudno tylko zrozumieć, dlaczego „wina”, skoro Ryszard Petru jest taką „energiczną”, jak pisze Piątek, opozycją, a jego postawa wyraźnie mu się podoba. Piątek nie pozwala .Nowoczesnej „walić po głowie”, bo przecież w najbliższym czasie z pewnością stanie po stronie najuboższych. Odważne przypuszczenie.

Dalej Piątek, jak to mawiają w internecie, „puszcza się poręczy”. Otóż pisząc, że Macierewicz był w KOR – jak się okazuje, bronię go i staję po jego stronie. Chciałabym się zatem dowiedzieć: w jakim sporze? Wokół Trybunału, Smoleńska, żydowskiego spisku?

Drogi panie redaktorze – Macierewicz był w KOR i wszyscy to wiedzą, nie odkryłam Ameryki. Odwoływanie się do korowskiej tradycji przeciw jednemu z jego członków i założycieli w sytuacji kompletnie nieadekwatnej (nieadekwatność jeszcze raz za chwilę wyjaśnię) jest po prostu śmieszne, żenujące i nadęte. Żadnej innej mojej oceny Macierewicza – który jest, i tu się zgadzamy, szkodliwym, niebezpiecznym politykiem – w tym sformułowaniu doczytać się nie da.

To wszystko jednak pikuś wobec najcięższych dział, wytaczanych przez Piątka, a mianowicie oskarżeń o „akceptację” dla rasistowskiej nacjonalistycznej przemocy, która ma wynikać z mojego rasizmu. Świadczyć o tym miałoby moje stwierdzenie, że „w Radomiu ktoś faktycznie dostał pałą”. Przypomniałam tylko o realnych represjach ze strony komunistycznego aparatu państwowego w Radomiu w 1976 r., również wobec działaczy KOR – po to, by pokazać, że porównywanie się do nich antypisowców w dzisiejszej trudnej sytuacji politycznej jest dęte i niewspółmierne.

Działaczom KOD poza narażeniem się na fałszywe śpiewy czytelniczek „Gazety Polskiej” z kontrdemonstracji pod Sejmem, nic nie grozi. Nie stracą pracy, nie pójdą siedzieć, nie „dostaną pałą”. Nie zmienia to oczywiście faktu, że majstrowanie PiS przy Trybunale Konstytucyjnym jest niebezpieczne i że rację ma każdy, kto się temu przeciwstawia. Nigdy nie twierdziłam inaczej!

Naprawdę trudno doszukać się w moim wywodzie akceptacji dla prawicowej przemocy, która omawianej przeze mnie kwestii kompletnie nie dotyczy. Ani Komitet Obrony Demokracji, ani wspominany przeze mnie Tomasz Lis, ani .Nowoczesna nie stają w obronie prześladowanych za kolor skóry mieszkańców Polski. Owszem, neoliberalne elity, które tak mnie denerwują – nie kopią Sikhów na ulicach Krakowa, ale też przez lata swoich rządów nie zrobiły nic, żeby powstrzymać tę falę brunatnej przemocy.

Co więcej, media, które teraz robią hałas wokół „pisowskiej dyktatury”, są w znacznej mierze odpowiedzialne za dzisiejszą mocną pozycję Ruchu Narodowego. To one przez lata zapraszały Winnickiego, Tumanowicza, czy Bosaka do telewizyjnych studiów w nadziei na skok słupków oglądalności. To one rysowały fałszywą symetrię pomiędzy faszystowskim ONR-em, a wyobrażoną „niemiecką antifą”.

Czytając Piątka po raz kolejny, przypominam sobie pytanie, z jakiegoś powodu modne na lubelskich podwórkach w czasie, kiedy byłam dzieckiem: „Wolałabyś wypić szklankę moczu czy szklankę potu?”. Trzeba było wybrać jedno z dwóch, odpowiedź „Nie zgadzam się!” nie wchodziła w grę. Piątek myśli tak samo. Musisz wybrać: wolisz prawicę liberalno-banksterską czy konserwatywno-narodową? Jeśli ktoś krytykuje jedną, musi być zwolennikiem drugiej, w dodatku podzielać jej najbardziej obrzydliwe przekonania, takie jak rasizm.

Gdybym zastosowała sposób rozumienia rzeczywistości Piątka, musiałabym uznać, że skoro nie lubi on PiS, to podpisuje się pod najbardziej ekstremalnymi pomysłami .Nowoczesnej – chce np. podnosić VAT na żywność, co więcej – w przypadku jego deklaracji takie rozumowanie byłoby bardziej uprawnione. On – w przeciwieństwie do mnie i moich ocen PiS, otwarcie chwali Ryszarda Petru i zabrania „bić go po głowie”. Ja w Macierewicza i Kaczyńskiego bić pozwalam – co nie oznacza, że każdy bijący zyskuje w moich oczach natychmiastową sympatię i szacunek, a wszystkie grzechy idą w niepamięć. I tego chyba nie mogą mi wybaczyć Piątek z Wielowieyską.

Exit mobile version