Przedstawiciele zarządu LOT wciąż nie potrafią zachowywać się przyzwoicie podczas trwających rozmów. We wtorek wieczorem główny negocjator Bartosz Piechota posłużył się groźbą wobec reprezentującej pracowników profesor prawa Moniki Gładoch. Reakcja? Związki nie będą już z nim rozmawiać.
Co stało się podczas tury negocjacji na temat przywrócenia regulaminu wynagrodzeń? Rozmowy zostały zerwane przez stronę związkową. Powód? Przelała się czara goryczy. Pierwszym sygnałem świadczącym o tym, że gest dobrej woli ze strony zarządu może być jedynie zasłoną dymną, pracownicy dostali w poniedziałek, kiedy podczas trwających obrad, dział HR wzywał na rejestrowane przesłuchania uczestników strajku. Dziś nastąpił kolejny żenujący akt. Tym razem w rolę czarnego bohatera wcielił się negocjator firmy Bartosz Piechota, który zagroził przedstawicielce pracowników, że albo podpiszę porozumienie, albo poniesie odpowiednie konsekwencje finansowe.
„W trakcie trwających rozmów z zarządem, w momencie, w którym okazało się, że na ten moment komitet strajkowy nie podpisze porozumienia, jakiego oczekuje strona zarządu. Dowiedziałam się, że reprezentując strajkujących namawiam ich do akcji strajkowej i będą ponosić odpowiedzialność materialną za straty związane ze strajkiem. Traktuję to jako groźbę bezprawną i tym samym nie mogę dalej prowadzić rozmów z osobą, od której doznałem szykanów, dlatego, że muszę być w pełni bezstronna i przygotowana do możliwości negocjacyjnej, a tą możliwość mi odebrano” – oświadczyła Monika Gładoch.
Co w związku z tym? Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy zrzeszający Związek Zakładowy Personelu Pokładowego i Lotniczego oraz Związek Zawodowy Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT przerwał negocjacje z zarządem LOT
Związkowcy domagają się niezwłocznej zmiany negocjatora. Jeśli się to nie stanie, wówczas wrócą do strajku. Na razie dali zarządowi czas. Zawieszenie strajku zostało przedłużone do 22:30 w środę 31 października.