Site icon Portal informacyjny STRAJK

Nowy prawicowy feminizm

Performerka Milo Moire wspiera nagi protest kobiet w Kolonii, fot. twitter.com/ fredpetrossian

Hipokryzja prawej strony sceny politycznej, jeśli chodzi o wydarzenia z Kolonii, przekracza już granice przyzwoitości.

Po wyborczej porażce i szeroko pojętej kompromitacji po lewej stronie, Leszek Miler najwyraźniej znów szuka szczęścia na prawicy. W wywiadzie dla TV Republika zastanawiał się nad tym, dlaczego feministki nie reagują na napastowanie kobiet, które miało miejsce w Kolonii. Polscy kibice wywiesili podczas siatkarskiego meczu z Niemcami baner „chrońcie swoje kobiety, nie naszą demokrację”. Szef polskiej dyplomacji wystosował list do niemieckiego MSZ, w którym troszczy się o to, czy wśród ofiar napaści w Kolonii nie było kobiet pochodzących z Polski. Wystarczy zajrzeć na dowolny prawicowy portal informacyjny i opiniotwórczy, by natknąć się na dziesiątki informacji i komentarzy o kobietach doświadczających przemocy seksualnej ze strony imigrantów, rozważań na temat gwałtu i przemocy seksualnej. Chyba jeszcze nigdy problematyka przemocy seksualnej nie była w „niepokornych” mediach tak obecna.

Wydawałoby się, że to świetnie – prawica w końcu dostrzega problem. Tego rodzaju rozumowanie jest jednak naiwne i krótkowzroczne. Ci sami dziennikarze i politycy, którzy dziś litują się nad kobietami doświadczającymi przemocy seksualnej, jeszcze niedawno wzywali do blokowania ratyfikacji europejskiej konwencji antyprzemocowej, posiłkując się szerokim wachlarzem argumentów, które w obliczu obecnych wydarzeń nie przechodzą im przez usta. Począwszy od zagrożenia ideologią gender, na zaburzeniu tradycyjnych ról płciowych i małżeńskich skończywszy.

Dzisiaj na „Frondzie” mogę przeczytać o tym, jak zacofane jest prawo dotyczące gwałtów w krajach muzułmańskich, gdzie kobiety nie zgłaszają gwałtów dlatego, że mogą zostać oskarżone o niewłaściwe zachowanie. Kilka miesięcy temu, na tej samej stronie mogłem przeczytać o tym, że ofiary przemocy seksualnej same się o nią proszą i prowokują do niej sprawców swoim strojem lub nieobyczajnym zachowaniem. Dziś czytam, że kultura muzułmańska jest seksistowska, a lewica przez lata wspierała skrajnie antykobiecy islam. Jeszcze niedawno mogłem dowiedzieć się, jak bardzo oskarżenia o seksizm są bezpodstawnym wymysłem feminazistek. Obecnie mogę zapoznać się z afirmatywnym opisem zachodniego ideału kobiety jako osoby samodzielnej i równej mężczyźnie, gdy jakiś czas temu słyszałem o tym, że miejsce kobiety jest w domu. Kiedy aktywistki z grupy Femen pokazywały publicznie piersi, by zaprotestować w jakiejś sprawie, na prawicowych portalach rozlegało się zgorszenie i pogarda. Dziś nagi protest przeciwko przemocy seksualnej ilustruje artykuł o gwałtach dokonanych przez muzułmanów.

W rzekomej walce Europy z kulturą muzułmańską, która ma teraz miejsce, katolicki fundamentalizm nie jest skutecznym orężem ze względu na mnogość wzajemnych podobieństw. W propagandowej walce z muzułmańską imigracją, prawica jest więc gotowa całkowicie zaprzeczyć wyznawanym przez siebie poglądom i powoływać się na wartości, które na co dzień aktywnie zwalcza. Z ogromną łatwością przedstawia nagle jako swoje zdobycze ruchu feministycznego, którym od początku się sprzeciwiała – emancypację kobiet i ich prawo do samostanowienia,  nagłaśnianie i piętnowanie aktów przemocy domowej i seksualnej oraz karanie jej sprawców. Regulacje prawne i normy wywalczone przez ruchy kobiece stają się w rękach prawicy, prawdopodobnie całkowicie wbrew intencjom ich twórczyń, narzędziem rasistowskiej propagandy, utrwalającej podział na cywilizowany Zachód i barbarzyńskie południe. Ten pierwszy, do niedawna w oczach wielu „zgniły”, dzisiaj jest narzędziem obrony przed nieokiełznanym najeźdźcą.

Gdy europejscy mężczyźni ocalą „swoje” kobiety przed niebezpieczeństwem, wszystko wróci do normy. W tym przypadku bowiem, posługiwanie się przez nich feministycznym dyskursem nie ma bynajmniej na celu działania w interesie kobiet. Europejski patriarchat czuje się zagrożony, gdy traci monopol na stosowanie przemocy wobec tych, które mu przynależą i do rozporządzania którymi uzurpuje sobie prawo. Prawicę rzadko kiedy obchodzą brutalne gwałty, których dokonują biali Europejczycy na Europejkach, a także na syryjskich uchodźczyniach – problem pojawia się wtedy, gdy przemoc stosuje Inny. To właśnie jego będzie należało tępić dowolnymi środkami, by utrzymać przemocowe status quo.

Zainteresowanie problematyką praw kobiet zniknie po prawej stronie dokładnie wtedy, gdy tzw. kryzys migracyjny zacznie rozchodzić się po europejskich kościach. Prawa kobiet nigdy bowiem nie były i nie będą zgodne z interesami katolickiej prawicy.  Wrócą wtedy czasy oskarżania ofiar gwałtu o prowokacyjne zachowania, wróci grożenie zachodnią ideologią gender i moralną zgnilizną, jaką za sobą niesie. Wróci oburzanie się na działania Femenu i oskarżenia o seksizm. Mam tylko nadzieję, że Leszek M. już nigdy nie wróci z TV Republika. Zdecydowanie bardziej tam pasuje.

[crp]
Exit mobile version