To szokujące jak wielu małych „hitlerków”, „eichmannków” i awatarów innych zbrodniarzy ujawniło się wokół nas. Prawo Godwina wydaje się dziś smutną humoreską.
Czas spojrzeć prawdzie w oczy. To także wasi znajomi i rodzina, koledzy z pracy, sąsiedzi…
Antyuchodźczy obłęd padł w Polsce na wyjątkowo podatny grunt. Wyrosły z podszytych ksenofobią i rasizmem „obaw”, tzw. hejt szybko przekształcił się w iście nazistowski w swej merytoryce i jakości rynsztok, który zawładnął masową świadomością. Oto na horyzoncie ujawniła się ogólnospołeczna perspektywa poznawcza, która jest niczym innym jak kolejnym dowodnym przykładem na to, że zdolni jesteśmy nie tylko przeprowadzić masakrę w rodzaju „Jedwabnego” – ale i że nasza konstrukcja emocjonalno-kulturowa, nasze patologiczne poczucie tożsamości, układnie koresponduje z dynamiką holocaustu.
Nie dajcie się zwieść tym wszystkim pronazistowskim filistrom, którzy, świadomie czy bezmyślnie, próbują znaleźć dla tego nagonkowego amoku usprawiedliwienie. Uruchomcie elementarną zdolność myślenia i pilnie odrzućcie obraźliwą dla wyobraźni każdego przyzwoitego człowieka pozostającego przy zdrowych zmysłach „argumentację”.
Nie ma mowy o żadnym „zagrożeniu” w jakimkolwiek aspekcie. W Polsce mieszka blisko 40 mln ludzi. Kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy (a nawet milion czy dwa) uchodźców niczego nie jest w stanie tu przewartościować. Polscy biali chrześcijanie będą mogli dalej uprawiać swoją bezbrzeżną hipokryzję bez najmniejszych obaw czy przeszkód. Polscy mężowie będą mogli tłuc swoje żony i dzieci, kobiety dalej będą dyskryminowane, osoby nieheteroseksualne zaś prześladowane. Fanatycy i terroryści pozostali w Syrii, Iraku i Libii. Tam USA stworzyły dla nich prawdziwy raj i nie mają oni żadnych przesłanek, by emigrować. Czynią to ich ofiary.
Gdy już uświadomicie sobie ten prosty i oczywisty fakt, rozejrzyjcie się wokół siebie i zobaczcie, jakim językiem o uchodźcach mówi i pisze się w całej przestrzeni publicznej. Zadajcie sobie pytanie: jak ta dyskursywna kloaka wygląda na tle wzniosłego moralnego oburzenia na „polskie obozy koncentracyjne”. Pomyślcie, jak w tych nowych okolicznościach obrzydliwości nabierają rozmaite powątpiewania dot. zgoła nieróżowego nastawiania Polaków wobec Żydów w czasach drugiej wojny światowej. Jeśli odrzucić mistyczne, puste, patriotyczne zadęcie i spróbować skontekstualizować nowy język nienawiści osadzając go właśnie w tamtym okresie – stosunkowo nietrudno będzie unaocznić jego polityczną jakość.
Nieocenione zasługi w tym obszarze położyli ludzie redagujący profil Freikorps Polen na portalu społecznościowym Tumblr. Krótki anons głosi: „Prezentowane wypowiedzi, mimo wszelkich podobieństw do retoryki III Rzeszy, należą do Polaków, zostały umieszczone w social media i dotyczą uchodźców z ogarniętych wojną krajów Bliskiego Wschodu szukających schronienia w Europie”. Dalej – bogaty zbiór fotografii nazistowskich żołnierzy torturujących lub mordujących Żydów. Na obrazach tych stosownie osadzono wypowiedzi polskich internatów na temat bliskowschodnich uchodźców.
Przy tej okazji warto wskazać jak, na tle neonazistowskiego lamentu, udało się dokonać transgresji buzujących antysemickich emocji i jak łatwo można uwolnić pogromowe pokłady drzemiące w tzw. narodzie polskim. Wystarczy zamiast Żydów podstawić nam pod nos Arabów. Od ataku na WTC, USA i światowe media zrobiły bardzo wiele, by ramy poprawności politycznej ich nie obejmowały. Teraz polski internet i część mediów czerpią tego nieosłoniętego żadną pokrywą szamba bez opamiętania.
Wielką pracę w ujawnienie prawdziwej jakości antyuchodźczego dyskursu włożył również Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych – montując dostępne publicznie na portalu Facebook fotografie osób formułujących nazistowskie opinie z treścią ich komentarzy.
Reakcje były bardzo różne. Część osób, które stały się obiektem tej publicznej denuncjacji, usunęła swoje konta z FB. Nie znaczy to naturalnie, że nie wyrażają swoich nazistowskich zapatrywań gdzieś indziej, lecz dostrzec w tym idzie pewien powód do drobnego optymizmu. Wzywanie do gazowania uchodźców, topienia ich, zabijania i uruchomienia pieców w Oświęcimiu jest wciąż (ciśnie się na usta pytanie – jak długo jeszcze?) kulturowo dopuszczalne tylko w sferze niepublicznej. Niemniej – tu z pomocą przychodzą wszystkie prawicowe „niepokorne” media, konkurujące o prymat w mainstreamie z „pokornymi” prawicowymi mediami. Te drugie – czyli TVN i „Gazeta Wyborcza”, jednoznacznie kojarzone (słusznie) jako platformersko-rządowa tuba – zajęły w tej kwestii, podobnie jak polski episkopat, stanowisko nadzwyczaj poprawne.
W związku z tym luminarze prawicowej publicystyki związani z takimi tytułami jak „W Sieci” czy portalami typu wPolityce.pl, podsuwają swym czytelnikom – jak i wszystkim mniej elastycznym umysłom – jakieś drobne fałszerstwa, przekłamania, kolaże, memy, relacje „znajomej z Grecji, która jest policjantką” i całą masę internetowych artefaktów, którymi w mediach społecznościowych można żonglować do woli. Przyjęło się tam bowiem uważać, iż błyskotliwe lub bombastycznie podpisane obrazki nie wymagają weryfikacji.
Ten kompletny brak krytycznego stosunku wobec sygnałów, których treść narusza fundamentalne zasady logiki świadczy o naszej gigantycznej moralnej ułomności, która właśnie przybiera format kulturowego nazizmu; nawet nie neo-, lecz takiego, old-schoolowego, w stylu retro. Jak głęboko zinternalizowane są w nas, jako społeczeństwie, wzorce nienawiści i pogardy dla wszystkich, którzy – choćby w naszym tylko wyobrażeniu – nie są gotowi podporządkować się kieratowi naszej codziennej filozofii istnienia. Jak dalece niepewni jesteśmy naszej tożsamości (pozostawmy jej jakość i przydatność chwilowo na boku) – skoro kilka tysięcy osób uciekających przed wojną może, w naszej opinii, podważyć czy wręcz unicestwić nasze „uniwersalne paradygmaty”. Nasz obłąkańczy atak dobitnie dowodzi tego, że ta kulturowo-socjalna zgodność, której nim bronimy, jest bardzo łatwa do zdekonstruowania. Nie bez przyczyny najbardziej zaangażowani w ten łajdacki proceder są ośrodki mianujące się patriotycznymi.
Odwołania do drugiej wojny światowej i klimatu politycznego Trzeciej Rzeszy nie ograniczają się li tylko do ideologii narodowego socjalizmu, ale również do postaw, które niemiecka okupacja wywołała jako reakcję polskiego społeczeństwa. Zwrócili na to uwagę aktywiści praw człowieka, którzy zmuszeni zostali do swoistego uchodźstwa w polskiej przestrzeni publicznej (zwłaszcza internetowej) i założyli wspólną grupę dyskusyjną. Początkowo spotkali się na publicznie dostępnej na FB inicjatywie „TAK dla uchodźców – NIE dla rasizmu i ksenofobii”. Niewiarygodna prędkość, z jaką forum to obsadzili wszelkiej maści patrioci i „zwykli obywatele” zatroskani o los swój, polskich kobiet i dzieci – zaskoczyła wszystkich. Inicjatorzy, by móc przeprowadzić między sobą jakąkolwiek wymianę refleksji, musieli zbiec do przestrzeni o ograniczonej dostępności. W trakcie sporów z przerażonymi „islamskim najazdem na Europę” Polakami ujawnił się też inny, specyficzny trend.
Tak opisał go na swoim profilu na portalu Facebook polski naukowiec z UW, specjalista w dziedzinie filozofii – Janusz Ostrowski.
Przerażająca niechęć do przyjmowania uchodźców (czy uchodźców jako takich) ma charakter obrzydliwie ekonomiczny. To pewna mentalność, postawa, którą można nazwać „narodowym szmalcownictwem”. Nie o strach tu idzie (…) Za rzekomą troską o charakterze państwowo-ekonomicznym, religijnym, także higienicznym, związanym też z bezpieczeństwem narodowym, a nawet ogólnoeuropejskim (…) – maskuje się pospolite cwaniactwo szmalcownika, który swoje musi zarobić i grosza nie odda (…): patriotyczny spryt ojczyźnianej tradycji szmalcowników. (…) Polacy w większości są jak worek z ziemniakami – nic ich nie łączy oprócz wzajemnego obijania się i smalcu na patelni oraz mesjanistycznej, kiczowatej ckliwości. Nie jesteśmy narodem ksenofobów (w zasadzie nie interesujemy się innymi), ale szmalcowników. Byliśmy, jesteśmy i pozostaniemy wielbicielami „szmalcu” (…) niemiecki wyraz „Schmalz” znaczy nie tylko „smalec”, ale także „kiczowata łzawość” czy „mdły sentymentalizm”. Takie uogólnione szmalcownictwo to, niestety, jedna z trafniejszych metafor polskości. Szmalec bez mieszczańskiej etyki, a w tle parareligijny kicz wszelakich „patriotycznych” odpustów, który ma rozgrzeszać. Zabijać, lekceważyć śmierć innych – dla „szmalcu” (…) To ma być narodowa substancja?
Właśnie w kontekście „troski”, która nagle zawładnęła sercem narodu, warto przywołać jeszcze jedną opinię, również zamieszczoną na Facebooku. Jej autorem jest działacz związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza, Jakub Grzegorczyk.
W jaki sposób skłonić przeciętnego Polaka/Polkę do zmiany nastawienia do praw kobiet, mniejszości seksualnych i ubóstwa? Wystarczy zacząć dyskusję o uchodźcach, islamie i migracjach.
Raz-dwa okazuje się, że wszyscy zwolennicy teorii „sama się suka prosiła chodząc w mini po nocach” nagle załamują ręce nad kulturowym przyzwoleniem na gwałty u Arabów. Ci co robili Reytana przed paradami równości niespodziewanie troszczą się o to, czy przypadkiem da się zrobić podobne wydarzenie w dowolnym kraju regionu Bliskiego Wschodu, a cała rzesza oburzonych na wszelkie demonstracje i blokady eksmisji wujków dobra rada („do roboty byście się wzięli, zabrać leniom zasiłki, nie ma nic za darmo”) lamentuje pod niebiosa o tym, że w Polsce przecież nie ma mieszkań komunalnych, a zasiłki są skandalicznie niskie.
Pogromowa, przepełniona intuicyjnym obywatelskim nazizmem atmosfera, którą wytworzono wokół uchodźców, jest więc w swej istocie i konstrukcji paradoksalnym kuriozum. Z jednej strony mamy nieokiełznaną jeremiadę fałszywych „obaw” – z drugiej, przedmiotem tej troski są grupy i zjawiska społeczne, którymi wszak nowi polscy naziści pogardzają i przy każdej okazji dezawuują.
Wygodnicka etyczna wybiórczość i odruchowe dążenie do maniackiej agresji przeciw inności ujawniło swoją przerażającą skalę. Poza stosunkowo niewielką grupą outsiderów – nie robi to niestety na nikim wrażenia. Taki już jest ten nowy nazizm – nasz powszedni. Niczym chleb z wiadomej dykteryjki.