Przypomniała mi się polska szlachta. Samozwańczy potomkowie mitycznych Sarmatów, krótkowzroczni, samozadowoleni, egotyczni, a dodatek – co było już zaiste tragiczne – przekonani, że są „pępkiem Europy”. Było to efektem zwycięstwa kontrreformacji i powszechnej narracji katolicko-jezuickiej o wyższości polskiego ustroju wobec nowinek i prądów oświeceniowo-rewolucyjnych. Szlachta myślała tak, bo poza „książeczką do nabożeństwa”  (o ile potrafił JW Pan Herbowy czytać) i kaznodziejstwem w jezuickim stylu nie znała niczego. Myślenie decydentów, mentalność ówczesnego suwerena  – czyli szlachty i magnaterii – pogrążone było w oparach chciejstwa, polsko-feudalnej zaściankowości, a do tego cynizmu.

Z analogiczną sytuacją mamy do czynienia dziś. Paradygmat solidarnościowy, sprawujący rządy dusz od czterech dekad, na naszych oczach dobiega w konwulsjach końca. Kompromitując i nurzając w błocie wzniosłe i humanistyczne elementy swego pierwotnego przesłania. W perspektywie minionych lat tzw. transformacji ustrojowej, rewolucja „Solidarności” była kontrrewolucją. Była restauracją stosunków społecznych, własnościowych, politycznych a także mentalności głęboko osadzonej w skompromitowanej we wrześniu 1939 rzeczywistości sanacyjnej. Niekiedy sięgającą nawet do konceptów starszych.

Elementem naszej restauracji jest też rusofobia, sięgająca absurdu i daleko przekraczająca racjonalną refleksję nad sprawami międzynarodowymi. Jeśli chcący uchodzić za poważnych polityków mówią o „ruskim ładzie” (Donald Tusk) czy „ruskim gazie” (Władysław Kosiniak-Kamysz) w wystąpieniach publicznych, to dają w ten sposób dowód nie powagi, a wyraz swoich fobii. Iście pańskiej i post-sarmackiej wyższości. W normalnym, cywilizowanym kraju, pogardliwy przymiotnik „ruski” (który w języku potocznym niesie on jawnie pejoratywne skojarzenia) użyty w innym niż historyczny kontekście, po to, by obrazić lub wyśmiać Rosjanina, całkowicie dyskwalifikuje  takiego polityka.

Czy wyobrazić sobie można, iż polityk PiS-u o Niemcach publicznie mówi „szwaby”?

Demo-liberalne media by go rozniosły na strzępy. Dworowaniu i pouczaniu takiej osoby nie byłoby końca. Czy w języku publicznym jakikolwiek polityk używa pojęć „żabojad” lub „pepik”? Jaki podniósłby się wrzask medialny, gdyby topowy polityk niemiecki, o narodzie polskim wyraził się per „Polacken” (czyli – polactwo)? A gdyby poważny polityk rosyjski rzucił hasło „polskije pany” lub „kurica nie ptica, Polsza – nie zagranica”? Długo rozbrzmiewałby jazgot o rosyjskim imperializmie, agresji, paternalizmie itd. Zresztą – takie sformułowania nie powinny mieć miejsca w języku dyplomacji i polityki. Kropka.

Zapominają nadwiślańskie elity, ciągle stawiające na intelektualny cokół Jerzego Giedroycia, iż zaczynać trzeba od siebie. Bo jak mówił Książę z Maisons Laffitte Polacy krytykować rosyjski imperializm mogą dopiero wtedy, gdy uporają się ze swoim, polskim imperializmem. Tym mentalnym również.  Megalomania i ciągle aktywna wiara w polską misję na wschodzie (uzasadniane doraźnie dyktowanymi argumentami),  razem z poczuciem wyższości cywilizacyjno-kulturowej, tkwią w głowach polityków i mają się świetnie. Dyskwalifikując ich jako poważnych graczy, którzy nawet o sprawach trudnych potrafią dyskutować racjonalnie. Polityka międzynarodowa to nie mowa potoczna, żerująca na uproszczeniach i nie zawsze właściwych skojarzeniach.

Doskonale obrazują stan umysłów polskich polityków, elit, post-solidarnościowego mainstreamu słowa utworu rockowego zespołu HURT: „Chciałbym być zawsze niewinny i prawdziwy. Chciałbym być zawsze pełen wiary i nadziei. Tak jak Bolek i Lolek, Tytus, Romek i Atomek, dzieci z Bullerbyn, Tomek na tropach Yeti, jak król Maciuś pierwszy, Asterix i Obelix, jak załoga G, McGywer i Pippi”. I tak chcą aby ich postrzegano, tak się pozycjonują na scenie publicznej. Niestety, obiektywnie bardziej przypominają peryferyjnych pieniaczy.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …