Zanim ukradł 169 milionów dolarów i uciekł w niesławie ze swojego upadłego państwa, marionetkowy prezydent Afganistanu Ashraf Ghani został wykształcony na elitarnych amerykańskich uniwersytetach, otrzymał amerykańskie obywatelstwo, został przeszkolony w zakresie neoliberalnej ekonomii przez Bank Światowy, był gloryfikowany w mediach jako „nieprzekupny” technokrata i szkolił się w potężnych ośrodkach analityczny w Waszyngtonie, takie jak Atlantic Council.

Żadna osoba nie jest bardziej emblematyczna dla korupcji, przestępczości i zgnilizny moralnej w sercu 20-letniej okupacji Afganistanu przez USA niż prezydent Ashraf Ghani.

Gdy w sierpniu tego roku talibowie opanowali jego kraj, posuwając się naprzód z impetem kuli do kręgli toczącej się po stromym wzgórzu, zajmując wiele dużych miast bez wystrzelenia choćby jednego pocisku, Ghani uciekł w niesławie. Wspierany przez USA marionetkowy przywódca miał odjechać z 169 milionami dolarów, które ukradł z publicznej kasy. Ghani podobno upchnął gotówkę w czterech samochodach i helikopterze, po czym poleciał do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, które udzieliły mu azylu z rzekomo „humanitarnych” powodów.

Korupcja prezydenta została ujawniona już wcześniej. Wiadomo było na przykład, że Ghani pośredniczył w zawieraniu podejrzanych umów ze swoim bratem i powiązanymi z wojskiem amerykańskim prywatnymi firmami, pozwalając im sięgnąć po szacowane na 1 bilion dolarów afgańskie zasoby mineralne. Ale jego odejście w ostatniej chwili reprezentowało zupełnie nowy poziom zdrady. Starsi współpracownicy i urzędnicy Ghaniego natychmiast się od niego odwrócili. Jego minister obrony, generał Bismillah Mohammadi, napisał na Twitterze z obrzydzeniem: „Związali nam ręce za plecami i sprzedali ojczyznę. Niech szlag trafi bogacza i jego gang”.

Zachodnie rządy i ich stenografowie w korporacyjnych mediach mieli z Ghanim prawdziwy romans. Był on chłopcem z plakatu, który eksportował neoliberalizm na terytorium talibów, ich własnym afgańskim Miltonem Friedmanem, wiernym uczniem Francisa Fukuyamy – który z dumą pochwalił się książką Ghaniego. Waszyngton był zachwycony rządami Ghaniego w Afganistanie, ponieważ w końcu znalazł nowy sposób na wdrożenie programu gospodarczego Augusto Pinocheta, ale bez kosztów PR-owych związanych z torturowaniem i masakrowaniem dysydentów na stadionach. Oczywiście, to obca okupacja wojskowa zastąpiła szwadrony śmierci Pinocheta, obozy koncentracyjne i zabójstwa z helikopterów. Ale dystans między Ghanim a jego neokolonialnymi protektorami pomógł NATO w przedstawieniu Afganistanu jako nowego modelu kapitalistycznej demokracji, który mógłby być eksportowany do innych części Globalnego Południa.

Wykształcony w USA Ghani głęboko wierzył w siłę wolnego rynku.

Aby rozwinąć swoją wizję, założył w Waszyngtonie think tank „Institute for State Effectiveness„, którego hasło brzmiało „Citizen-Centered Approaches to State and Market” (Podejście do państwa i rynku skoncentrowane na obywatelu) i który był wyraźnie poświęcony propagowaniu cudów kapitalizmu. Ghani jasno wyłożył swój dogmatyczny neoliberalny światopogląd w nagrodzonej książce o dość komicznym tytule „Fixing Failed States”. (W tym 265-stronicowym dziele słowo „rynek” zostało użyte aż 219 razy.) Nie sposób więc przecenić ironii, że państwo, któremu osobiście przewodniczył, upadło zaledwie kilka dni po wycofaniu się wojsk amerykańskich.

Ashraf Ghani jest podręcznikowym przykładem neoliberalnych elit, które imperium amerykańskie wybiera, kultywuje i instaluje u władzy, aby służyły jego interesom.

Ashraf Ghani, Made in USA

Nie ma punktu, w którym kończy się Ashraf Ghani, a zaczynają Stany Zjednoczone, nie da się ich rozdzielić. Ghani był produktem politycznym Made in USA.

Urodził się w zamożnej i wpływowej rodzinie w Afganistanie. Jego ojciec pracował dla monarchii tego kraju i miał dobre powiązania polityczne. Jednak Ghani w młodości opuścił ojczyznę i wyjechał na Zachód. Do czasu inwazji USA w październiku 2001 r. połowę swojego życia spędził w Stanach Zjednoczonych, gdzie rozpoczął karierę akademicką imperialnego biurokraty. Do 2009 roku był obywatelem USA, ale zdecydował się zrzec obywatelstwa tylko po to, by móc ubiegać się o fotel prezydenta okupowanego przez USA Afganistanu.

Spojrzenie na biografię Ghaniego pokazuje, że został on wychowany w szalkach Petriego elitarnych instytucji amerykańskich. Zaczęło się w szkole średniej w Oregonie, którą ukończył w 1967 roku. Stamtąd wyjechał na studia na American University w Bejrucie, gdzie, jak napisał The New York Times, Ghani „cieszył się śródziemnomorskimi plażami, chodził na tańce i poznał” swoją libańsko-amerykańską żonę, Rulę.

W 1977 r. Ghani wrócił do Stanów Zjednoczonych, gdzie spędził kolejne 24 lata swojego życia. Ukończył studia magisterskie i doktoranckie na elitarnym nowojorskim Uniwersytecie Columbia. Jego dziedzina? Antropologia – dyscyplina dokładnie infiltrowana przez amerykańskie agencje szpiegowskie i Pentagon. W latach 80. natychmiast znalazł pracę na najlepszych uczelniach: Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley i Johns Hopkins. Stał się również stałym bywalcem brytyjskich mediów państwowych, zyskując pozycję czołowego komentatora w powiązanych z agencją wywiadowczą BBC serwisach Dari i Pashto. W 1985 r. rząd USA przyznał Ghaniemu prestiżowe stypendium Fulbrighta, aby mógł studiować szkoły islamskie w Pakistanie.

W 1991 roku Ghani zdecydował się opuścić uczelnię i wkroczyć w świat polityki międzynarodowej. Przyłączył się do głównej instytucji narzucającej neoliberalną ortodoksję na całym świecie: Banku Światowego. Jak wykazał ekonomista polityczny Michael Hudson, instytucja ta służyła jako wirtualne ramię amerykańskiej armii. Ghani przez dekadę pracował w Banku Światowym, nadzorując wdrażanie niszczycielskich programów dostosowania strukturalnego, środków oszczędnościowych i masowej prywatyzacji, głównie w krajach Globalnego Południa, ale także w krajach byłego Związku Radzieckiego.

Po powrocie do Afganistanu w grudniu 2001 r. Ghani został szybko mianowany ministrem finansów w stworzonym przez USA marionetkowym rządzie w Kabulu. Jako minister finansów do 2004 r., a następnie prezydent od 2014 do 2021 r., wykorzystał machinacje, które rozwinął w Banku Światowym, aby narzucić swojej ojczyźnie Konsensus Waszyngtoński. Reżim, który Ghani pomógł zbudować Stanom Zjednoczonym, był tak karykaturalnie neoliberalny, że ustanowił stanowisko dla najwyższego urzędnika zwanego „dyrektorem generalnym Afganistanu”.

W 2005 r. dokonał technokratycznego rytuału przejścia i wygłosił viralowy wykład na TED, obiecując, że nauczy swoich słuchaczy „Jak odbudować zepsute państwo”. Wykład stanowił przejrzysty wgląd w umysł wyszkolonego przez Bank Światowy imperialnego biurokraty. Ghani powtórzył argument „końca historii” swojego mentora Fukuyamy, upierając się, że kapitalizm stał się niepodważalną formą organizacji społecznej na świecie. Nie chodzi już o to, jakiego systemu chce dany kraj, ale raczej o to, „jaką formę kapitalizmu i jaki rodzaj demokratycznej partycypacji”. W ledwie zrozumiałym dialekcie neoliberalnego języka Ghani oświadczył, że „musimy na nowo przemyśleć pojęcie kapitału” i zaprosił widzów do dyskusji na temat tego, „jak zmobilizować różne formy kapitału do projektu budowy państwa”.

W tym samym roku Ghani, jako nowy rektor Uniwersytetu Kabulskiego, wygłosił przemówienie na konferencji European Ideas Network, w którym wyjaśnił swoją wizję świata.

Chwaląc „centroprawicę”, Ghani oświadczył, że imperialistyczne instytucje, takie jak NATO i Bank Światowy, muszą zostać wzmocnione w celu obrony „demokracji i kapitalizmu”. Nalegał, że amerykańska okupacja wojskowa Afganistanu jest modelem, który może być eksportowany na cały świat, jako „część globalnego wysiłku”.

W rozmowie Ghani z sentymentem wspominał również czas, kiedy przeprowadzał neoliberalną „terapię szokową” Waszyngtonu w byłym Związku Radzieckim: „W latach 90-tych … Rosja była gotowa, aby stać się demokratyczna i kapitalistyczna i myślę, że reszta świata ją zawiodła. Miałem zaszczyt pracować w Rosji przez pięć lat w tym czasie.” Ghani był tak dumny ze swojej pracy z Bankiem Światowym w Moskwie, że w swoim oficjalnym biogramie na stronie internetowej afgańskiego rządu pochwalił się „bezpośrednią pracą nad programem dostosowawczym rosyjskiego przemysłu węglowego” – innymi słowy, prywatyzacją ogromnych zasobów węglowodorów tego euroazjatyckiego giganta.

Podczas gdy Ghani chwalił się swoimi osiągnięciami w postsowieckiej Rosji, UNICEF opublikował w 2001 roku raport, w którym stwierdził, że dekada masowej prywatyzacji narzucona nowokapitalistycznej Rosji spowodowała oszałamiające 3,2 miliona zgonów, skróciła średnią długość życia o pięć lat i wciągnęła 18 milionów dzieci w skrajne ubóstwo, z „wysokim poziomem niedożywienia dzieci”. Wiodące czasopismo medyczne Lancet również stwierdziło, że stworzony przez USA program gospodarczy zwiększył śmiertelność dorosłych rosyjskich mężczyzn o 12,8 proc., głównie z powodu oszałamiającego 56,3 proc. bezrobocia wśród mężczyzn, które rozpętał. Biorąc pod uwagę tę haniebną historię, być może nie jest zaskoczeniem, że Ghani pozostawił Afganistan z niebotycznie rosnącymi wskaźnikami ubóstwa i nędzy.

Naukowiec Ashok Swain, profesor badań nad pokojem i konfliktami na Uniwersytecie w Uppsali i przewodniczący UNESCO ds. międzynarodowej współpracy w dziedzinie wody, zauważył, że w ciągu 20 lat okupacji wojskowej USA-NATO „liczba Afgańczyków żyjących w ubóstwie podwoiła się, a obszary pod uprawę maku potroiły się. Ponad jedna trzecia Afgańczyków nie ma żywności, połowa nie ma wody pitnej, dwie trzecie nie ma elektryczności.” Wolnorynkowa medycyna, którą prezydent Ghani wepchnął Afganistanowi do gardła, okazała się tak samo skuteczna jak neoliberalna terapia szokowa, którą on i jego koledzy z Banku Światowego narzucili postsowieckiej Rosji.

Ale ekonomiczny olej z węża Ghaniego znalazł chętnych słuchaczy w tak zwanej społeczności międzynarodowej. Do 2006 r. jego światowy profil osiągnął taki poziom, że rozważano możliwość zastąpienia nim sekretarza generalnego Kofiego Annana w Organizacji Narodów Zjednoczonych.

W międzyczasie Ghani otrzymywał duże sumy pieniędzy od państw NATO i fundacji wspieranych przez miliarderów na założenie think tanku, którego nazwa na zawsze pozostanie zabarwiona ironią.

Administrator państwa upadłego doradza elitom w sprawie „naprawiania państw upadłych”

W 2006 r. Ghani wykorzystał swoje doświadczenie we wdrażaniu polityki „pro-biznesowej” w postsowieckiej Rosji do własnej ojczyzny i współzałożył think tank o nazwie Instytut Efektywności Państwa (ISE).

ISE reklamuje się językiem, który mógłby zostać zaczerpnięty z broszury MFW: „Korzenie pracy ISE sięgają programu Banku Światowego z końca lat 90-tych, którego celem było ulepszenie strategii krajowych i wdrażania programów. Koncentrował się on na budowaniu koalicji na rzecz reform, wdrażaniu polityk na dużą skalę oraz szkoleniu następnej generacji specjalistów ds. rozwoju.”

Slogan think tanku brzmi dziś jak parodia technokratycznej papki: „Podejście do państwa i rynku skoncentrowane na obywatelu”.

Oprócz roli, jaką ISE odegrało w forsowaniu neoliberalnych reform w Afganistanie, prowadziło podobne programy w 21 krajach, w tym w Timorze Wschodnim, Haiti, Kenii, Kosowie, Nepalu, Sudanie i Ugandzie. W tych krajach, jak twierdzi think tank, stworzył „ramy dla zrozumienia funkcji państwa i równowagi między rządami, rynkami i ludźmi”.

Instytut Efektywności Państwowej, z siedzibą w Waszyngtonie, jest finansowany przez największych finansistów think tanków: Zachodnie rządy (Wielka Brytania, Niemcy, Australia, Holandia, Kanada, Norwegia i Dania); elitarne międzynarodowe instytucje finansowe (Bank Światowy i OECD); oraz powiązane z zachodnim wywiadem, wspierane przez miliarderów fundacje korporacyjne (Fundusz Braci Rockefellerów, Open Society Foundations, Fundacja Paula Singera i Carnegie Corporation of New York). Współzałożycielem instytutu Ghaniego był entuzjasta wolnego rynku Clare Lockhart, były bankier inwestycyjny i weteran Banku Światowego, który służył jako doradca ONZ dla utworzonego przez NATO rządu afgańskiego i członek rady powierniczej wspieranej przez CIA Fundacji Azjatyckiej.

Opętane rynkiem poglądy Ghaniego i Lockharta zostały ujęte w partnerstwie, które zawarli w 2008 roku pomiędzy ISE a neoliberalnym think tankiem Aspen Institute. W ramach tego porozumienia Ghani i Lockhart przewodzili „Inicjatywie Budowy Rynku„, która według nich „tworzy dialog, ramy i aktywne zaangażowanie w celu wspierania krajów w budowaniu prawowitych gospodarek rynkowych” i „ma na celu stworzenie łańcuchów wartości oraz wiarygodnych instytucji i infrastruktury, które pozwolą obywatelom uczestniczyć w korzyściach płynących z globalizującego się świata”. Każdy powieściopisarz, który chciałby satyrycznie opisać think tanki w Waszyngtonie, mógłby zostać skrytykowany za zbytnie wścibstwo, gdyby napisał o takim Instytucie Efektywności Państwa.

Wisienką na torcie tego absurdu był rok 2008, kiedy Ghani i Lockhart przedstawili swój technokratyczny światopogląd w książce zatytułowanej „Fixing Failed States: A Framework for Rebuilding a Fractured World”.

Pierwszy tekst, który pojawia się na przedniej okładce, to tekst ideologicznego przewodnika Ghaniego, Francisa Fukuyamy, publicysty, który w niechlubny sposób ogłosił, że wraz z obaleniem Związku Radzieckiego i bloku socjalistycznego świat osiągnął „koniec historii”, a społeczeństwo ludzkie zostało udoskonalone w ramach kierowanego przez Waszyngton kapitalistycznego porządku liberalno-demokratycznego. W ślad za pochwałami Fukuyamy podąża entuzjastyczne poparcie prawicowego peruwiańskiego ekonomisty Hernando de Soto, autora traktatu „The Mystery of Capital: Why Capitalism Triumphs in the West and Fails Everywhere Else” (spoiler: de Soto upiera się, że to nie wina imperializmu). Ten chicagowski chłopiec stworzył neoliberalną politykę terapii szokowej dyktatorskiego reżimu Alberto Fujimori w Peru.

Trzecią notkę o książce Ghaniego zamieścił wiceprezes Goldman Sachs, Robert Hormats, który stwierdził, że jest to „błyskotliwie opracowana i niezwykle wartościowa analiza”.

„Fixing Failed States” to szalenie nudna lektura, która w zasadzie sprowadza się do 265-stronicowego powtórzenia tezy Ghaniego: rozwiązaniem praktycznie wszystkich problemów świata są kapitalistyczne rynki, a państwo istnieje po to, by tymi rynkami zarządzać i je chronić. W typowo rozwlekłej stylistyce Ghani i Lockhart napisali: „Ustanowienie funkcjonujących rynków doprowadziło do zwycięstwa kapitalizmu nad jego konkurentami jako modelu organizacji gospodarczej poprzez wykorzystanie kreatywnej i przedsiębiorczej energii dużej liczby ludzi jako interesariuszy gospodarki rynkowej.” Czytelnicy tego neoliberalnego bełkotu dowiedzieliby się równie wiele, wertując broszurę Banku Światowego.

Oprócz 219-krotnego użycia słowa „rynek”, w książce pojawia się 159 razy słowo „inwestować”, „inwestycja” lub „inwestor”. Jest również przepełniona niezgrabnymi, powtarzanymi jak robot fragmentami, jak np: Wejście na te ścieżki przemian wymagało wysiłku, by przezwyciężyć przekonanie, że kapitalizm jest z konieczności wyzyskujący, a relacje między rządem a korporacjami są z natury konfrontacyjne. Rządy, które odniosły sukces, zawiązały partnerstwa między państwem a rynkiem w celu stworzenia wartości dla swoich obywateli; partnerstwa te są zarówno opłacalne finansowo, jak i zrównoważone politycznie i społecznie.

Podkreślając swoją ideologiczną gorliwość, Ghani i Lockhart posunęli się nawet do stwierdzenia o „niezgodności między kapitalizmem a korupcją”. Oczywiście Ghani udowodnił, jak bardzo absurdalne jest to stwierdzenie, sprzedając swój kraj amerykańskim firmom, w które zainwestowali członkowie jego rodziny, zapewniając im wyłączny dostęp do afgańskich złóż mineralnych, a następnie uciekając do monarchii w Zatoce Perskiej ze 169 milionami dolarów skradzionych z państwowych funduszy.

Ale wśród elit z Beltway ta książka została uznana za arcydzieło. W 2010 roku „Fixing Failed States” przyniosła Ghaniemu i Lockhartowi upragnione 50. miejsce na liście 100 najlepszych myślicieli globalnych Foreign Policy. Renomowany magazyn opisał ich Instytut Efektywności Państwowej jako „najbardziej wpływowy na świecie think tank zajmujący się budową państwa”.

(ciąg dalszy nastąpi)

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu The Grayzone. Tłumaczenie: Wojciech Łobodziński.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Argentyny neoliberalna droga przez mękę

 „Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…