W Kraju Kawy trwają protesty przeciwko polityce Michaela Temera. Posłuszny wobec Waszyngtonu i międzynarodowego kapitału prezydent zamierza zaaplikować społeczeństwu kolejną serię antyspołecznych cięć i oszczędności. Brazylijczycy nie zamierzają się na to zgodzić.
Wczorajszy protest nie był tak liczny jak strajk generalny, który sparaliżował Brazylię 28 kwietnia, jednak w głównych miastach – Rio de Janeiro czy Brasilii zanotowano poważne problemy z ruchem. W Rio wściekły tłum zablokował główne arterie komunikacyjne oraz drogi prowadzące na lotnisko, co spowodowało korki sięgające 50 kilometrów. Mieszkańcy ze zrozumieniem odnieśli się jednak do całej sytuacji. – Nie chcę żyć w kraju, w którym legalnie wybrana prezydent jest odsuwana od władzy przez skorumpowanych polityków, tylko dlatego, że próbowała coś zrobić dla ludzi, nie dla bankierów – powiedziała Martina, jedna z mieszkanek Rio, odnosząc się do sprawy usunięcia z urzędu Dilmy Rousseff, poprzedniej socjaldemokratycznej prezydent, wobec której wytoczono zarzuty niewłaściwego wykorzystywania środków publicznych i z powodzeniem zastosowano procedurę impeachmentu.
Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…