Ciągle mam przed oczami pośpieszny odwrót Amerykanów z Afganistanu, po dwudziestu latach wojny, która pochłonęła ponad 100 tys. ofiar wśród miejscowej ludności. Oczywiście nie dając im obiecanej demokracji… O setkach miliardów dolarów utopionych w środkowoazjatyckich pustkowiach nawet nie wspominam. Nie wypada chyba zgryźliwie dodać „a nie mówiłem”, ale merytorycznie, niestety, się zgadza: już w bestsellerowej Doktrynie szoku można przeczytać o tym, jak działa kapitalizm kataklizmowy. Chaos, szok i przerażenie opinii publicznej, wsparte zmasowana manipulacją i propagandą medialną, są doskonałym polem dla pomnażania kapitału mega-korporacji związanych z tzw. kompleksem militarnym i bankowością z Wall Street. Oczywiście przy pomocy środków militarnych. Przez takie działania pogłębia się jedynie wolnorynkową, neoliberalną wersję globalizacji, stanowiącą podstawę doktryny i polityki niezwykle szkodliwej dla światowej gospodarki i toksycznej dla pojęć wolności, demokracji, humanizmu i człowieczeństwa.

Symbolem wyjścia z Afganistanu pozostanie opuszczona baza wojskowa Bagram, ta sama, w której swego czasu przebywali żołnierze polskiego kontyngentu wspierającego interwencję USA w Afganistanie. Pusta baza  z setkami, tysiącami porzuconego, różnego rodzaju, sprzętu wojskowego. Przejąć ją miały lojalne wobec rządu w Kabulu oddziały armii afgańskiej. Dowodzący nimi generał o możliwości wejścia na jej teren dowiedział się telefonicznie od Amerykanów, gdy oni byli już na pokładach samolotów lecących do USA. Porzucony sprzęt trafił w ręce talibów – nie było innej możliwości. Wojska miejscowe stojące dotąd po stronie interwentów rozpadły się zresztą w oczach, gdy tych zabrakło.

Dlaczego Amerykanie nie ewakuowali tego sprzętu? Tak, jak zrobiły to – w świetle kamer – odchodzące z Afganistanu wojska ZSRR?

Wojska radzieckie odchodziły przez most na Amu-Darii, w pobliżu miasta Hairatan. Amerykanom zamknęły się obie drogi, które  wykorzystywali wcześniej do przewozu sprzętu na afgańskie pustkowia. Lotnicza droga przez Rosję i środkowoazjatyckie republiki poradzieckie (amerykańską bazę wojskową w Kirgistanie zamknięto kilka lat temu na żądanie władz w Biszkeku) odpadła wraz z dramatycznym pogorszeniem się relacji na linii Moskwa – Waszyngton. Droga lądowa może być wykorzystywana jedynie szosą z Peszawaru do Kabulu, łączącą Azję Środkową z Pakistanem, wiodąca przez góry Hindukusz i  przełęcz Hajberską. To szlak o wielkiej historii – wykorzystywany w przeszłości m.in. przez Aleksandra Wielkiego podczas inwazji na Indie w IV w. p.n.e. czy przez Babura, założyciela Dynastii Wielkich Mogołów w XVI w. n.e., gdy rozpoczynał podbój Półwyspu Indyjskiego – ale łatwy do zablokowania. Talibowie mają możliwości operacyjno-taktyczne, by choćby symbolicznie zakłócić ruch na tej trasie i zablokować transport na kilka dób. Ot, dla końcowego upokorzenia odchodzących interwentów.

Zresztą stosunki niedawnych bliskich sojuszników USA i Pakistanu uległy dramatycznemu ochłodzeniu. Już akcja komando amerykańskiego zabijającego na terytorium pakistańskim ibn Ladena i część jego rodziny, bez powiadomienia władz w Islamabadzie wywołały głębokie oburzenie i złość w różnych, politycznie często opozycyjnych wobec siebie, częściach elit pakistańskiej władzy. Od tej pory obserwuje się coraz bardziej zdecydowany, nastawiony na bliską współpracę w wielu kluczowych dziedzinach gospodarki, ale też i polityki, alians Islamabadu i Pekinu. Dla Chin ścisły sojusz z Pakistanem jest niezwykle istotny. Historia wykazała, iż ten kto zajmuje kluczową pozycję w Pakistanie, kontroluje w także po części Afganistan, w jakimś sensie Azję Centralną, ale przede wszystkim ma możliwość decydowanie o tzw. wrotach Zatoki Perskiej (cieśnina Ormuz), którędy przechodzi 30 proc.  światowego transportu ropy. Z tego  70 proc. trafia do Chin. W tym celu ChRL organizuje na terytorium Pakistanu potężną bazę morską, ale też i ma to być docelowo niezwykle ważny port na jednej z odnóg Nowego Jedwabnego szlaku (Gwadar). To radykalna zmiana sytuacji w całej Azji południowej i wschodniej.

Zwycięstwo talibów wywołuje poważne obawy również w Tadżykistanie, Uzbekistanie, Turkmenistanie. Nie bez  znaczenia jest tu rola Rosji i Chin inwestujących w tych krajach spory kapitał. Rosja z kolei utrzymuje wojskowy kontyngent w ramach sojuszu wojskowego z Tadżykistanem na długiej, ponad 1300-kilometrowej granicy tadżycko-afgańskiej. Chodzi o blokowanie islamistów i różnego rodzaju terrorystów z ogarniętego od dekad chaosem Afganistanu na północ. Jest to też jeden z głównych, światowych kierunków przemytu opium i heroiny z terenów Afganistanu.

Krucha stabilność może zawalić się jak domek z kart. Zamilkli mesjasze amerykańskich marzeń, głosiciele sukcesów Amerykanów, krzewiciele wiary w powszechną i absolutną dominację Waszyngtonu wraz z jej dobroczynnymi skutkami. Afganistan znowu został grobem imperium. Co z jego mieszkańcami, którzy nie umieją sobie nawet wyobrazić życia w pokoju? Co z mieszkańcami krajów sąsiednich?

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Syria, jaką znaliśmy, odchodzi

Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …