Australijscy Świadkowie Jehowy przez sześćdziesiąt lat zamiatali pod dywan doniesienia o molestowaniu seksualnym nieletnich. Skrzywdzonych mogło zostać co najmniej 1800 dzieci.
Od 2013 r. w Australii pracuje Królewska Komisja ds. Wykorzystywania Seksualnego Dzieci. Utworzono ją, by zbadać sprawę molestowania nieletnich przez księży katolickich. Następnie postanowiono rozszerzyć jej zadania i zająć się również sytuacją w innych związkach wyznaniowych. Tego, co odkryto u Świadków Jehowy, prawnicy z komisji się nie spodziewali.
Przesłuchanie członków Australijskiego Zboru Świadków Jehowy pozwoliło ustalić, że od 1950 r. do władz związku wyznaniowego regularnie napływały doniesienia o molestowaniu nieletnich. Na przestrzeni sześciu dekad ucierpieć miało ponad 1 800 dzieci, skrzywdzonych przez 1 066 różnych sprawców należących do wspólnoty. Postępowanie żadnego z nich nie zostało zgłoszone na policję. Zamiast tego przywódcy zboru wmawiali wiernym, że współpraca ze świeckimi instytucjami, prowadzonymi w dodatku przez innowierców, odbierze im szansę na zbawienie. Argumentacja taka okazywała się skuteczna, tym bardziej, że Świadkowie Jehowy nie tolerują najmniejszych przejawów nieposłuszeństwa czy prób samodzielnej refleksji. Każdy, kto sprzeciwił się przywódcom zboru, a tym bardziej porzucił wspólnotę, był przed dotychczasowych współpraci potępiany, tracąc tym samym rodzinę i bliskich (zwykle pozostających w zborze). Komisja kierowana przez Angusa Stewarta ma zatem jeszcze przed sobą mnóstwo pracy, zanim odsłoni pełen obraz pedofilii w 68-tysięcznej społeczności religijnej. Można się tylko domyślać, jak będzie wstrząsający.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…