Pamiętamy wszyscy znakomity film w reżyserii Juliusza Machulskiego „Szwadron” i genialną rolę Janusza Gajosa jako rotmistrza Dobrowolskiego. Wypowiada on tam słowa „Wszystko mogłoby się potoczyć ku lepszemu powoli, ale oni nie chcieli czekać. Wszystko albo nic. No to nie ma nic”. To takie nasze polskie, szybko, tu i teraz. Liczy się przede wszystkim czyn, a nie myśl. Na całe szczęście dla inicjatywy BRICS, ich przywódcy nie czerpią z polskich wzorców.

Szczyt kazański jest oczywiście sporym sukcesem organizacyjnym i propagandowym. Obecni tam byli przedstawiciele około 50 państw i narodów świata. W Rosji zebrali się przedstawiciele reprezentujący prawie 5 miliardów ludzi, czyli zdecydowaną większość ludzkości. To również sukces Rosji i samego prezydenta Władimira Putina. Funta kłaków warte okazały się wszystkie analizy mówiące o globalnym bojkocie Rosji i całkowitym izolowaniu prezydenta Federacji Rosyjskiej. To tylko i wyłącznie optyka euroatlantycka, która również zaczyna się kruszyć (Turcja, Serbia, Węgry, Słowacja, a nawet Watykan).

Liczni polscy niezależni komentatorzy popełniają względem BRICS-u zasadniczy błąd – chcą teraz, szybko i efektownie. To wielki błąd. Można zażartować, że BRICS to taki globalny pomysł z zastosowaniem endeckiego myślenia. Ewolucyjne przebudowanie światowego ładu, stawiające na efekt, a nie efekciarstwo. BRICS nie ma być nowym Kominternem (co zasmuci komunistów), międzynarodówką terceryztyczną (co zasmuci nacjonalistów) czy przeciwnym odbiciem struktur euroatlantyckich (co zasmuci antysystemowców – jeśli serio istnieją). Ma być sprawiedliwiej, ale również bardziej suwerennie. BRICS bardzo uważa, by nie popełniać błędów międzynarodowych organizacji zachodu – nie chce meblować poszczególnych ustrojów czy ingerować w sprawy obyczajowo-światopoglądowe. To dosyć dobrze przemyślany globalny pomysł, który nie potrzebuje sztucznego pośpiechu. Jego przyszłościowe cele są moim zdaniem trzy:

1) Utrzymanie światowego pokoju między zróżnicowanymi blokami i systemami państwowymi.

2) Konkurencyjność gospodarcza wobec dominacji dolara amerykańskiego i odejścia od dyktatu Banku Światowego.

3) Złamanie hegemonii Stanów Zjednoczonych (NATO) w światowym systemie militarnym.

BRICS może stać się formą zorganizowania świata niezachodniego (tego poza „cywilizacją” euroatlantycką) Rzeczywistość się zmieniła, a Ameryka i Europa nie chcą tego przyjąć do wiadomości. Indie stały się najludniejszym państwem globu, a Chiny osiągają status największej gospodarki. Rosja zrywa mocno poluzowane więzy, które ją łączyły ze światem euroatlantyckim. Budzi się świadomość przyszłościowego znaczenia czarnej Afryki. Szansą BRICS jest zachowawczość, konserwatyzm, szacunek dla inności i antyrewolucyjny duch. To na dzień dzisiejszy Zachód chce rewolucji i wojny. Rewolucji światowej w sferze moralno-etycznej i konfrontacji gospodarczo-zbrojnej z Wschodem, w szczególności z Rosją.

Nie rozumiem więc, skąd oczekiwania części komentatorów, że BRICS wystąpi przeciwko ONZ-towi czy WHO. To szukanie na siłę jakiegoś globalnego Rejtana. Jest to mało zrozumiałe, zwłaszcza biorąc pod uwagę wpływy Chin w WHO i stanowisko Sekretarza Generalnego ONZ Antonio Gutierrez względem samego BRICS-u. Przecież tu nie idzie o totalną konfrontację z światem Zachodu. Idzie o próbę przebudowania niesprawiedliwych układów gospodarczo-militarnych. Państwa globalnego południa czerpią tutaj z filozofii dalekiego wschodu, a przynajmniej z praktyki watykańskiej – „młyny boże mielą powoli…” W wielu aspektach BRICS moim zdaniem przyszłościowo będzie szukał porozumienia i kanałów współpracy z dzisiejszymi antagonistami w Stanach Zjednoczonych i Europie. Dzisiejszy świat jest tak dalece zglobalizowany, że nie da się zbudować obozu hermetycznie zamkniętej gospodarki. Dla Polski jest to oczywiście szansa, nie zagrożenie.

BRICS jest stosunkowo nową koncepcja polityczną i nie do końca wiadomo w jaką stronę pójdzie. Są aspekty, które martwią, na czele z klimatyzmem czy tlącymi się aspiracjami imperialistycznymi niektórych państw. Jest jednak na dzisiaj to najpoważniejszą formą pozaeuroatlantycką organizacji państw narodowych ostatnich dziesięcioleci. Ze względu na swoją luźną formę, jest akceptowalna dla tych, co opowiadają się za nadrzędnością państw narodowych nad organizacjami międzynarodowymi. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że BRICS nie stanie się siłą antyglobalistyczną w znaczeniu ścisłym. Z samej zasady struktura zrzeszająca różne państwa, narody, rasy, religie i cywilizacje będzie jednolitym frontem nie może być antyglobalistyczna. Ona może stać się alterglobalistyczna i szanująca różnorodność organizacji życia przez poszczególne narody i państwa. To właśnie jest mocną stroną BRICS-u, to właśnie może być najmocniejszą stroną tego ruchu. Jest on luźną federacją, a nie ruchem dążącym do powołania superpaństwa.
BRICS nie stanie się zapewne nowym ONZ-tem, a przynajmniej nie stanie się nim w najbliższych latach. Poszczególne znaczące kraje wchodzące w skład BRICS-u nie będą chciały rezygnować z możliwości wypowiadania się na forum organizacji powstałej w 1945 roku. Powodem zapewne jest również to, że nie jest to grupa konfrontacyjna i nie ma zamiaru zrywać wszystkich kontaktów z światem „kolektywnego Zachodu”. Państwa BRICS-u mają swoje interesy i powiązania gospodarczo-polityczne z państwami NATO czy Unii Europejskiej. W najbliższym czasie BRICS ze względu na wewnętrzne sprzeczności interesów, nie będzie zabierał ostrego i jednoznacznego stanowiska w istotnych kwestiach. Chociaż ten głos jest wyczekiwany jak na przykład w sprawie dokonywanego ludobójstwa na narodzie palestyńskim. Z biegiem czasu jednak może funkcjonować jakaś struktura w rodzaju „małego ONZ-tu”, która będzie bardziej wyważona i mniej podatna na dyktat USA i UE, niż ta z siedzibą w Nowym Jorku.

BRICS nie będzie z całą pewnością całościowo sprawiedliwą alternatywą dla korporacyjnego kapitalizmu (postkapitalizmu). Wśród znaczących państw wchodzących lub chcących wejść w strukturę BRICS są państwa jak najbardziej kapitalistyczne czy autorytarne monarchie. BRICS natomiast uznaje – przynajmniej na dzisiaj – suwerenność wyboru drogi gospodarczej i ideowo-politycznej poszczególnych państw. To daje szansę na budowę sprawiedliwszego ustroju, który może przyszłościowo stać się dobrym przykładem dla kolejnych państw. W świecie euroatlantyckim nie ma miejsca na taki eksperyment. Próby budowy ustroju opartego o inne zasady i wartości skończy się tak, jak w przypadku Iraku czy Libii. Nawet państwa kapitalistyczne i będące częścią świata euroatlantyckiego, które mają jakieś wątpliwości są łajane i karane – czego najlepszym przykładem są Węgry. Dzisiaj więc w kwestiach ekonomicznych, wynikających z oczywistych powodów nie jest jako całość ta inicjatywa gospodarczą alternatywą, ale z biegiem czasu może się taką stać. Warto też pamiętać, że równolegle do szczytu BRICSowskiego odbywają się inne spotkania, na których omawiane są podobne problemy. To Szczyt Chiny-Afryka czy Kongres Panafrykański w Senegalu. Nie należy tych inicjatyw traktować jako konkurencje dla BRICS-u, ale próby szukania odpowiedzi na nurtujące poszczególne państwa i narody problemy. Mogą się one przy woli państw wiodących w BRICS stać cenną ofertą pomocniczą.
Umiejętność współpracy pomimo naturalnych różnic w tych dziedzinach, gdzie są wspólne cele jest wielkim atutem tego porozumienia. Poszczególne państwa nie tracą swojej tożsamości i kogą bronić swoich interesów. Również tych, które występują wewnątrz federacji. BRICS nie jest organizacją rewolucyjną i na nasze szczęście dla nas Polaków nie będzie dążyć do wywołania jakiejś światowej rewolucji, czy wspierania wojen. Dla nas najbardziej korzystny jest pokój i przyszłościowe korzystne stosunki z wschodzącą siłą „Globalnego Południa”, i karlejącej „Cywilizacji Euroatlantyckiej”. Chciałbym, by Polska i szerzej Europa środkowowschodnia stała się mostem łączącym te dwa światy, częścią trasy tranzytowej, nowym jedwabnym szlakiem, miejscem spotkań i ubijania interesów. Dzisiaj wydaje się to zupełnie abstrakcyjne. Ale kilkanaście lat temu podobnie wyglądała sprawa Turcji (członek NATO) czy Arabii Saudyjskiej (sojusznik Waszyngtonu) w świecie arabskim. Małe państwa Europy jak Węgry czy Słowacja pokazują nam, na czym polega sztuka lawirowania z korzyścią dla własnego narodu.

Na dzisiaj BRICS osiągnął sukces z powodzeniem budując informacyjną i propagandową przeciwwagę dla euroatlantyzmu. Z swoim przekazem dociera do większości ludzi na globie. Czy uda się przełamać hegemonie militarną i finansową Zachodu, pokażą najbliższe lata. Ma na to ogromną szansę.

(Autor jest członkiem redakcji „Myśl Polska”)

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Argentyny neoliberalna droga przez mękę

 „Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…