Epidemia nie sprzyja rocznicowej refleksji. Niemniej wydarzenie z 24 marca 1999 r. zasługuje na chwilę zadumy niezależnie od tego, co dzieje się za oknem. Tego dnia rozpoczęły się naloty lotnictwa Sojuszu Północnoatlantyckiego na tereny tzw. Nowej Jugosławii (Serbia + Czarnogóra). Atak na suwerenny kraj, członka ONZ-tu, bez jakiegokolwiek międzynarodowego mandatu, był początkiem nowej polityki natowskich, zachodnich zwolenników przemocy i dyktatu jako sposobu rozwiązywania konfliktów we współczesnym świecie. Potem już poszło. I mimo spektakularnych klęsk tej polityki – kompletna katastrofa w Iraku czy wstydliwe wyjście USA z Afganistanu – nie można powiedzieć, że przeszła już do historii.
Zaatakowano państwo nie zagrażające nikomu, nie przejawiające agresywnych zamiarów wobec swoich sąsiadów. Według agresorów naloty miały powstrzymać wewnątrzjugosłowiański konflikt zbrojny w Kosowie. Twierdzono, że są niezbędne, by przerwać czystki etniczne i akty terroru ze strony Serbów. O takich samych działaniach kosowskich Albańczyków milczano.
Przyczyną bezpośrednią dla przeprowadzenia bombardowań był incydent w kosowskiej wsi Raczak 15 stycznia 1999 r. Doszło tam do starcia między policją jugosłowiańską a oddziałami Armii Wyzwolenia Kosowa (UÇK). W rezultacie interwencji Misji Weryfikacyjnej OBWE walki zostały przerwane. Następnego dnia we wsi został odkryty masowy grób zawierający zwłoki 45 Albańczyków. Tego samego dnia kierownik tej misji William Walker oskarżył Belgrad o dokonanie masowej egzekucji na ludności cywilnej. Władze Jugosławii zaprzeczyły, jakoby doszło do zbrodni, oskarżając z kolei UÇK o zaaranżowanie miejsca masakry poprzez umieszczenie w nim zwłok zabitych w innych miejscach albańskich partyzantów. 19 stycznia 1999 zwłoki Albańczyków zostały przeniesione do kostnicy i poddane autopsji. Początkowo przeprowadzała ją grupa lekarzy serbskich i białoruskich, do których 22 stycznia dołączył zespół lekarzy (specjalistów medycyny sądowej) z Finlandii pod przewodnictwem Heleny Ranty. Pierwsza grupa lekarzy ogłosiła zakończenie prac w końcu stycznia, ogłaszając, iż nie odnalazł śladów masakry na ludności cywilnej.
Wyniki prac zespołu fińskiego nie zostały opublikowane nigdy w całości, 17 marca 1999 na konferencji prasowej przedstawiono tylko kilkustronicowe podsumowanie autorstwa przewodniczącej grupy. Cztery dni wcześniej Berliner Zeitung napisała, iż część wysokich urzędników OBWE skłania się ku tezie, że w Raczaku nie doszło do masakry, a do albańskiej inscenizacji. Ta sama gazeta w marcu 2000 znalazła się w posiadaniu kopii 40 protokołów sekcji zwłok dokonywanych przez lekarzy z Finlandii. Znajdowały się w nich twierdzenia, iż nie miały miejsca okaleczenia zwłok, ofiary nie zginęły od strzałów z bardzo małej odległości. Tezę, iż wszyscy zabici byli cywilami i zostali zamordowani w Raczaku należy ich zdaniem uznać za nieudowodnioną. W 2008 r. Helena Ranta w rozmowie z Kaisem Niemie, piszącym jej biografię, stwierdziła, że zarówno szef misji OBWE William Walker, jak i urzędnicy fińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych wywierali na nią naciski, aby treść raportu jej zespołu była tak skonstruowana, by bardziej zdecydowanie potępiał on Serbów.
Jeszcze w 1998 r. prezydent USA Bill Clinton miał powiedzieć Hashimowi Thaçi (jednemu z politycznych liderów UÇK), że NATO będzie interweniować na Bałkanach po stronie Kosowarów, gdy będzie miało namacalne dowody, które separatyści muszą dostarczyć. Ofiary w Raczaku się znalazły, usłużni dziennikarze i stacje telewizyjne były od razu na miejscu, a rozpętane medialne tornado przykryło wszelkie racjonalne i umiarkowane głosy na temat dowodów, postępowania wyjaśniającego i całego kontekstu konfliktu. Dziś na podstawie posiadanych dokumentów, przecieków prasowych oraz analizy głosów ludzi zajmujących się przez lata zbrodniami i wojnami na Bałkanach (np. Carla del Ponte, senator Dick Marthy, publicysta Jürgen Elsässer) inaczej patrzy i mówi się o sprawie wsi Raczak. Ale co z tego, skoro krew została już przelana?
78 dni bombardowań w Serbii nie powinny zostać nigdy zapomniane. Rany pozostały na zawsze – przypominają politycy, naukowcy, artyści, zwykli ludzie z ulic Belgradu, Niszu, Kragujevaca, Nowego Sadu. Zginęło ponad 2,5 tys. cywilów, zniszczono wiele obiektów absolutnie niezwiązanych z armią. Symbolami natowskiej hańby pozostaną zbombardowanie ambasady chińskiej w Belgradzie oraz atak na pociąg pasażerki w rejonie Niszu. Sondaż opinii publicznej w Serbii Instytutu Spraw Europejskich wykazał, że 79 proc. obywateli sprzeciwia się członkostwu w NATO, a prawie 70 proc. nie akceptuje przeprosin Sojuszu za bombardowania. Nie jest rzadkością porównywanie akcji NATO w 1999 r. do nazistowskiej agresji na Jugosławię w 1941 r.
Smutne, że Polska ustami swoich ówczesnych najwyższych przedstawicieli (w tym takich mieniących się politykami lewicowymi), autorytetów i medialnego mainstreamu ochoczo uzasadniała „konieczność” tej hańbiącej akcji. Smutne, że na jakiś gest protestu było stać jedynie Rosję, pogrążoną w chaosie i alkoholowym amoku wielbionego przez Zachód prezydenta Borysa Jelcyna. „Dojrzałe demokracje” bardzo łatwo przyjęły logikę imperializmu i kapitału, godząc się ze śmiercią przypadkowych ludzi. Bardzo łatwo przyszło im instrumentalne zagranie wzniosłymi hasłami humanitaryzmu i praw człowieka. A i w kolejnych dekadach Zachód bardzo chętnie „wdrażał demokrację” wedle jedynie słusznych, atlantyckich pomysłów i interpretacji, na korzyść jedynych słusznych ośrodków władzy i bliskich im kapitalistów. Nie waham się postawić tezy, że współcześnie śmiało można mówić i pisać o tzw. prawach człowieka tylko wtedy, gdy jest to na rękę kapitalistycznym władcom świata.
To się przez 21 lat nie zmieniło. Nie zmienia się podczas epidemii.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …
,,To się przez 21 lat nie zmieniło. Nie zmienia się podczas epidemii.”
To się nie zmienia od tysięcy lat! A epidemie bywały poważniejsze niż to ,,poklepanie po ramieniu” przez nowego wirusa grypowego. Zawsze pieniądz decydował o tym kto ma rację. Siła militarna – tuż po nim.
O „profesjonalizmie” wojsk NATO najlepiej świadczy fakt, że nawet w sytuacji, gdy nie toczyła się wypowiedziana wojna i mogli spokojnie wybierać cele, mimo wszystko popełniali błędy i bombardowali cele przypadkowe… należy więc przypuszczać, że w prawdziwej wojnie z równorzędnym przeciwnikiem, gdzie dochodziłby stres walki, zrzucaliby bomby daleko przed celem i szybko zawracali do baz :)