Wojna na wschodzie Europy, będąca częścią starcia kolektywnego Zachodu z nie-zachodnią częścią świata, dobiega końca. Choć walki i ofiary mogące iść w tysiące, trwać mogą jeszcze kilka miesięcy, Rosja osiągnęła już sukces. Nie był on publicznie przy rozpoczęciu agresji na Ukrainę zapowiadany. Zadaniem jej miały być denazyfikacja, demilitaryzacja, denazyfikacja, niedopuszczenie do członkostwa Kijowa w NATO, a przede wszystkim do pozbawienia Ukrainy realnej możliwości stania się „anty-Rosją”. Czyli siłą, która zagraża jej egzystencjalnie. Wojna jest jednak zjawiskiem na wskroś dynamicznym i zadania oraz jej cele zmieniają się w trakcie rozwoju działań bojowych. A im przecież towarzyszą, co jest normą we współczesnym zglobalizowanym świecie, określone procesy społeczne, polityczne, kulturowe itd.
Ołeksij Arestowicz to ukraiński analityk polityczny, były wojskowy (podpułkownik wywiadu w stanie spoczynku), bloger, terapeuta, producent filmowy czyli człowiek wielu profesji, mający szeroką interdyscyplinarną wiedzę, rozumiejący nader szeroko to, co rozumie się przez politykę i zależności z niej wynikające. W latach 2020-23 był w drużynie Wołodymira Zełeńskiego doradcą szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy ds. komunikacji strategicznej w sferze bezpieczeństwa narodowego i obrony. Wygłaszał wtedy teksty, których jakośc, delikatnie rzecz ujmując, była bardzo rózna. Słabym usprawiedliwieniem jest to, że jako urzędnik prezydenta musi mówić, co każą. Liczy się też to, jak się mówi, a tu Arestowicz nioe błyszczał, demolując swą wiarygodność jako polityka i człowieka. Był też postrzegany jako konkurent oraz antagonista Andrija Jermaka, wszechwładnego szefa Gabinetu Prezydenta. Być może to było jedną z przczyn jego politycznej śmierci na ukraińskiej scenie politycznej. W 2023 r., po rezygnacji, wyemigrował na Zachód, gdzie przebywa do tej pory.
Arestowicz jest znaczącą postacią życia publicznego nad Dnieprem, mimo licznych kontrowersji i skandali ciągle towarzyszących jego osobie, lecz w dzisiejszej tele-demokracji to jest element reklamy, znacząco zwiększający popularność i zainteresowanie. Ma wielkie ambicje, sięgające najwyższego urzędu na Ukrainie, z którymi się nie kryje, działa z wyprzedzeniem i mimo emigracji, jest obecny cały czas w ukraińskiej przestrzeni medialnej. Jego analizy zyskują w trakcie wojny coraz większą popularność przykuwając uwagę ukraińskich komentatorów i analityków. Cechuje je pragmatyzm, krytycyzm i realizm. Czasami jest to bolesne, idzie bowiem w poprzek powszechnej hurra patriotycznej narracji środowisk skupionych wokół ul. Bankowej (siedziby Prezydenta Ukrainy). Oczywiście rosyjskojęzyczny Arestowicz był od dawna celem ataków sił nacjonalistycznych, skrajnie prawicowych i środowisk skupionych wokół tzw. zmilitaryzowanych „nac-batalionów”, zarzucających mu działania na rzecz Kremla, agenturalność, sprzedaż interesów kraju itd. Arestowicz kontrował takie zarzuty argumentem, który nie sposób racjonalnie negować: język rosyjski jest obok ukraińskiego zapisany w konstytucji ukraińskiej jako równoznaczny język państwowy, czego nikt do tej pory nie zmienił.
Ostatnio Arestowicz, w jednej z wypowiedzi opublikowanej na „X” , jasno stwierdził, że Rosja, a w zasadzie Putin, osiągnęli swoje cele w toczonej wojnie i dlatego rozmowy pokojowe już się mogą zacząć. Wiemy zresztą, że wojna wygasa z wielu powodów. Zresztą mówi o nich w cotygodniowych rozmowach STRAJK-u analityk wojskowości Krzysztof Podgórski. Arestowicz przy tym nie ma złudzeń co do powrotu Ukrainy w granice z 1991 r., a nawet sprzed agresji Rosji w lutym 2022.
Swą tezę o sukcesie Rosji Arestowicz konstruuje na bazie stwierdzenia, że ta wojna ostatecznie zmaterializowała wielobiegunowość świata. Zaczynała się jeszcze w świecie mono-polarnym, a kończyć się będzie w wielobiegunowym. Jest ona kolejnym etapem trwającego już przynajmniej od dekady procesu końca hegemonii Zachodu trwającej już 500 lat. Tzw. globalne południe po raz kolejny zderzyło się z faktem, że kolektywny Zachód jest „papierowym tygrysem” niezdolnym już do kontrolowania całej planety, a wybuchające co rusz konflikty zbrojne z jego inspiracji, tworzą chaos, niestabilność, napięcia społeczne i służą wyłącznie utrzymaniem tej hegemonii. Sądzę, iż jest zasadnym mówić w kontekście tego procesu o „nie-Zachodzie”, gdyż wyniosłość, paternalizm, kolonialne tradycje i imperialistyczno-globalistyczne dążenia elit euro-atlantyckich po 1991 r. stały się dominantą ich polityki wobec reszty świata. Upadek Muru Berlińskiego dał im paliwo do próby powrotu polityki imperialistycznej a’la XIX w.
Arestowicz wypowiadając słowa o sukcesie Rosji jako kładącej tą wojną kamień węgielny pod wielobiegunowy porządek nowego świata, jaki się teraz tworzy jednocześnie brutalnie pokazuje Ukraińcom, ale też i wszystkim zamieszkałym w tzw. Europie Środkowej społeczeństwom, że są jedynie przetargiem globalnych sił, nie tylko militarnych. Dążenia polityczne na bazie marzeń o „wspólnej Europie” (po 1991 r.) krajów które były w orbicie zależności wobec Moskwy wedle porządku pojałtańskiego stają się łabędzim śpiewem. Wraz z upadkiem imperium radzieckiego rozpoczął się powolny demontaż również zachodniego systemu, mitycznie postrzeganego jako Eden przez te narody, które ochoczo chciały się do niego zapisać. Niektóre do niego weszły, niektóre jak widać nie zdążyły i prawdopodobnie nie zdążą. Zanim powstanie i ukonstytuuje się ów nowy porządek czeka nas chaos, konflikty i cofnięcie cywilizacyjno-kulturowe Europy, którą wielu nadal chce traktować jako marzenie i pępek świata („ogród” Borella). Warto jest jednak w przyszłość spoglądać opierając się o to, co czytamy z janusowego oblicza geopolityki, niż być uczestnikiem balu na Titanicu, a tak można interpretować zachowania wielu zachodnich elit i środowisk demo-liberalnych określanych w Polsce jako „fajno-Polacy”.
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …