Od lat mówi się o gruntownej reformie ONZ i Rady Bezpieczeństwa – chodzi głównie o rolę „wielkich mocarstw” i przysługującego im prawa weta. Celem reformy miałoby być z jednej strony urealnienia sytuacji, jaka ma dziś miejsce na naszej planecie i dokooptowanie w formie stałych członków Rady krajów, których rola i potencjał polityczni-gospodarczy niepomiernie wzrósł, a z drugiej – odwrócić tendencję do paraliżowania działań całej organizacji. Projekt reformy złożył za swojego sekretarzowania Kofi Annan, ale wobec sprzeciwu wszystkich (zgodnie) członków stałych odłożono go do szuflady. Jeśli gdzieś się jeszcze o nim debatuje, to co najwyżej w kuluarach i na linii USA-Chiny-Rosja.
Zwolennicy reformy ONZ powołują się głównie na kompromitację pojęcia tzw. interwencji humanitarnych, międzynarodowego użycia wojsk w błękitnych hełmach. Przywołują historię Libii, wcześniej sprawę Kosowa, Sudanu, Iraku. Wszystkie przypadki, gdy NATO tłumaczyło swoje operacje wojskowe, działania typowo kolonialno-imperialistyczne względami praw człowieka. W Doktrynie szoku Naomi Klein pokazała, iż wywoływanie lokalnych konfliktów i tzw. „kolorowych rewolucji” ma na celu spowodowanie chaosu w określonym kraju, aby pod pozorem niesienia pomocy cierpiącej ludności dokonywać zbrojnych interwencji. Także narracja o międzynarodowym terroryzmie i prowadzonej z nim wojnie z nim przybrała groteskowy, choć tragiczny w istocie wyraz.
Jest jednak kwestia, którą Rada Bezpieczeństwa ONZ nie zajmie się nigdy, choćby i po reformie. Przywołam tu słowa, które napisał w Spiegel-Online znany dziennikarz, działacz polityczny i wydawca niemiecki Jacob Augstein: „Zachód zwalcza islamski terroryzm. Dlaczego nie nasz własny? Liczba ofiar, które on powoduje, jest znacznie wyższa. Co 5 sekund nas wiecie umiera z głodu jedno dziecko. Z naszej winy. Jedynym wyjściem z tego jest oddłużenie biednych narodów, nałożenia ceł zaporowych na import agropaliw, zakaz spekulacji giełdowych na podstawowe produkty spożywcze”.
Czy to jest możliwe do zrealizowania?
11 września 2001 roku podczas ataku na WTC i Pentagon śmierć poniosło 2973 osoby z 62 narodowości. Po zamachu Ameryka wyruszyła na wojnę do Afganistanu, która trwała bez mała 20 lat. Dziś US Army rejteruje z tego kraju, kończąc interwencję sromotną porażką. Gdy waliły się „Twin Towers”, na świecie z głodu i niedożywienia zmarło ok. 35 tys. dzieci poniżej 10 lat. Z powodu gruźlicy, biegunek, AIDS, malarii, trądu, infekcji dróg oddechowych tego samego dnia zakończyło życie w tzw. Trzecim Świecie 156 368 osób. Ich śmierć, którą można powiązać z kolonialną i neokolonialną polityką zachodu, nie wzbudziła emocji ani łez w głównych mediach. Nikt też nie wzywał do żadnej humanitarnej interwencji, żadnych skoordynowanych działań bogatych i sytych społeczeństw upasionych na wyzysku, niesprawiedliwości i cynizmie. Po prostu uznano, że hekatombie nie da się zapobiec. Kropka.
Kto więc jest największym terrorystą? I dlaczego o jednych katastrofach humanitarnych jest głośno, a o innych informują jedynie najbardziej zdeterminowane niszowe media? Dramat Syryjczyków śledził przez pewien czas cały świat, otrzymując przy okazji wskazówki, kto w tej wojnie jest dobry i demokratyczny, kto zły. Sytuacja w Kolumbii, która jest jednym z najgorszych miejsc do życia na świecie, uchodzi uwadze. A już w 2014 r. Wysoka Komisarz ONZ, Navi Pillar z RPA, podczas jednej z sesji RB ONZ zwróciła uwagę na fakt, iż w Kolumbii instytucje na szczytach władz państwowych chronią paramilitarne oddziały pozostające na usługach uprawiających palmę olejową latyfundystów bądź ponadnarodowych korporacji. Oprawcy z tych grup zabijali już wtedy setki rolników, palili ich domostwa, zwalniając tym samym ziemię pod rozszerzanie upraw swoich mocodawców. Lekarze z Międzyamerykańskiej Komisji Praw Człowieka ONZ ekshumujący i identyfikujący zwłoki zawiadamiali o tych faktach władze w Bogocie. I nic. W tym roku władze Kolumbii krwawo tłumiły ludowe wystąpienie, nie cofając się przed strzelaniem do demonstrantów, aresztowaniami i zabójstwami w aresztach. To jednak władze proamerykańskie. Zatem – demokratyczne.
I znów się ciśnie pytanie – kto tu jest terrorystą ?
Syria, jaką znaliśmy, odchodzi
Właśnie żegnamy Syrię, kraj, który mimo wszystkich swoich olbrzymi funkcjonalnych wad był …