Rozmowy w sprawie Syrii nadal w impasie. Delegacja opozycyjna rozszerza listę warunków wstępnych i nadal odmawia przystąpienia do negocjacji.
ONZ zapowiadał, że negocjacje pozwolą wypracować kompromis między rządem syryjskim a opozycją (oczywiście tylko jej „demokratyczną” częścią), a w dalszej perspektywie – przeprowadzić wybory i wyłonić rząd, choćby tymczasowy. Na razie kompromisu nie ma nawet w sprawie rozpoczęcia rozmów. Najpierw Stany Zjednoczone i Rosja ostro walczyły o skład opozycyjnej delegacji, pokazując, jak bardzo uznaniowe może być kryterium „demokratyczności”, kiedy zaczynają je stosować wielkie mocarstwa. Potem negocjatorzy opozycji oznajmili, że do stołu i tak nie usiądą, dopóki Baszszar al-Asad nie zwinie oblężeń miast zajętych przez przeciwników rządu i nie zrezygnuje z ich bombardowania.
W ostatnich dniach do opozycyjnej listy warunków wstępnych doszło jeszcze żądanie, by ONZ opisał szczegołówo procedurę prowadzenia rozmów, a Rosja – wycofała się z uderzeń powietrznych na pozycje przeciwników rządu. Nie sprecyzowano, czy chodzi tylko o przeciwników „demokratycznych”, czy wszystkich w ogóle. Oczekując od rządu już nie tylko spełnienia postulatów natury humanitarnej, ale i wstrzymania działań wojennych swoich i sojuszniczych, opozycja w rzeczywistości życzy sobie, by al-Asad po prostu się poddał. Trudno, by nie zdawała sobie sprawy z tego, że prezydent Syrii, który przetrwał skrajnie trudne dla siebie momenty wojny, postanowił odejść teraz, gdy ma ogromną szansę jeśli nie utrzymać się przy władzy – to przynajmniej wziąć udział w tworzeniu rządów na okres przejściowy. Jeśli oczywiście życzenia ONZ w sprawie wyborów i przyszłej transformacji w Syrii w ogóle się sprawdzą.
Opozycja nie stawi się zatem na negocjacjach, które miały się dzisiaj rozpocząć. Część popierających ją internetowych aktywistów rozpoczęła kampanię „Don’t go to Geneva” w sieci. Jej przesłanie jest proste – negocjacje nic nie zmienią, w Syrii nadal będą ginąć ludzie. Zapewne to prawda. Tyle, że alternatywą dla rozwiązania politycznego jest zostawienie spraw samym sobie, albo przekonywanie któregoś z mocarstw (zapewne USA) do interwencji lądowej, po której powstałby nowy, „demokratyczny” rząd. Żadna z tych opcji nie oznacza, że ludzie ginąć przestaną.
[crp]Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej
Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…
Umknęło Wam jeszcze blokowanie przez Turcję udziału Kurdów.