Dla najnowszej generacji, walczącej przeciwko rządom autorytarnym i prawicowej polityce gospodarczej na całym świecie, partie polityczne mogą wydawać się kolejną instytucją systemu, z którym walczą. Łatwo zrozumieć, dlaczego. Większość znanych nam partii politycznych to rekwizyty neoliberalizmu, a tych należy unikać, czasem i je zwalczać, aby prawdziwe ruchy społeczne zajęły ich miejsce.


W Hongkongu partie polityczne były prawie całkowicie nieistotne dla masowego ruchu społecznego, jego demonstracji, walk ulicznych i okupacji kampusu, które stały się wzorem dla nadchodzących globalnych walk. Równolegle głównym wrogiem tego ruchu jest instrument totalitarnego kapitalizmu, który nazywa sam siebie Komunistyczną Partią Chin. W Libanie brak zaufania ruchu społecznego wobec zorganizowanej polityki skutkował postulatem stworzenia nowego rządu, złożonego z ekspertów, nie mających wcześniej nic wspólnego z dotychczasowymi partiami. Walczące na ulicy francuskie Żółte Kamizelki nie mogą być kojarzone z żadną partią ani blokiem politycznym: przyciągały one ludzi z lewej, z prawej strony, a także całkowicie politycznie niezaangażowanych i dawało to efekty.

Ruchy posiadają niesamowitą samowystarczalną dynamikę i kreatywność. Niebezpodstawnie budzą zaufanie do organizatorskich i politycznych zdolności zwykłych ludzi, nawet jeśli nie mają oni wcześniejszego wykształcenia politycznego ani doświadczenia aktywistycznego. Tam, gdzie partie polityczne odgrywają ważną rolę w wielkich walkach społecznych, często jest to zła rola: w Chile, Boliwii i Brazylii partie centrolewicowe próbowały przekonać działaczy do uspokojenia się, zejścia z ulic, oczekiwania na następne wybory i zaakceptowania „kompromisów” — nawet jeśli oznacza to pozostawienie u władzy skrajnie prawicowych rządów.

Partie lewicowe i prawicowe głównego nurtu od dziesięcioleci współpracują przy projektach prywatyzacyjnych oraz wprowadzaniu polityki cięć. Pogląd, że partia polityczna może stanowić jakąkolwiek alternatywę dla status quo, może wydawać się sprzecznością wewnętrzną: partie polityczne po prostu są częścią status quo. Kiedy doświadczamy sytuacji, o małej lub dużej skali, która daje nam nadzieję, że wszystko może się zmienić na lepsze, najprawdopodobniej nie ma to nic wspólnego z żadnymi partiami politycznymi. Ta intuicja nie jest nowa.

Ilekroć partie polityczne zdobywają władzę w społeczeństwie kapitalistycznym, zwykle wychodzą na wierzch głównie ich najgorsze cechy.

Kończy się na współpracy z prawicowym establishmentem i odwracania się od wszelkich ruchów na rzecz emancypacji, które zaburzają struktury kapitalistycznego ucisku. To może sprawić, że sama organizacja polityczna wydaje się być problematyczna: ruchy społeczne wydają się przeć naprzód, ale równolegle partie odgrywają rolę hamulcowego.

„Dziś światem porusza zwiastująca nieznane rewolucja” – pisał kostarykański poeta Isaac Felipe Azofeifa. „To rewolucja bez partii. Rewolucja młodzieży”. Te słowa nie zostały napisane w 2019 r., ale w 1971 r. Pokolenie wcześniej, w 1936 r., kiedy autorytarny i konserwatywny stalinizm był w zenicie, doświadczony rewolucjonista Anton Pannekoek opowiadał się za tym, co postrzegał jako nową drogę: „Stary ruch został wcielony w partie, a dziś wiara w partię stanowi najpotężniejszy sprawdzian zdolności klasy robotniczej do działania. Dlatego też nie tworzymy nowej partii”. Ale nawet jeśli działacze i działaczki stworzą ruch na nieufności wobec partii politycznych, prędzej czy później będą musieli stawić czoła polityce — lub przegrać.

Ruchy często zaczynają od uznania, że ​​najważniejsze kwestie społeczne są podejmowane i rozwiązywane w niewłaściwy sposób, z korzyścią dla wąskiej elity. Postulatu nowego ruchu mogą być szczególnie skoncentrowane na procedurach decyzyjnych: nowe wybory, nowa konstytucja, nowy sposób formowania rządów. Ale ruchy muszą również dotyczyć bardziej podstawowych pytań. Jeśli ludzie walczą o jakiś nowy sposób podejmowania decyzji, taki, który będzie miał mocniejszą legitymację, to dlatego, że nie podobają im się dotąd podejmowane decyzje. Czego więc chcą? I jak to osiągną? W miarę rozwoju ruchy muszą omawiać cele, koalicje i taktykę. O co walczymy? Kim są nasi sojusznicy, a kim oponenci? Jak pokonamy rządzących i upewnimy się, że nasze zwycięstwo przetrwa, w momencie, gdy nasi wrogowie kontrolują policję, parlament i media? Różne prądy w ramach ruchu zmagają się z tymi pytaniami, najbardziej przekonujące i złożone odpowiedzi kształtują się jednak w organizacjach —partiach politycznych. W wielu przypadkach wybuch pozapartyjnego ruchu, czy wręcz antypartyjnego, powoduje kilka lat później ożywienie organizacji partyjnej.

Bunty, które ogarnęły Amerykę Łacińską w latach 90. i na początku drugiego tysiąclecia, ustąpiły miejsca partiom politycznym, często zdobywającym koniec końców władzę. Dziesięć lat później organizatorzy europejskich demonstracji masowych zainspirowali się tymi doświadczeniami.

Po globalnym kryzysie finansowym pod koniec pierwszej dekady XXI wieku ogromne protesty przeciwko polityce cięć ogarnęły Hiszpanię i Grecję. Ich wrogami były stare partie centrolewicowe, które niegdyś twierdziły, że są orędownikami klasy robotniczej, tylko po to, by zwrócić się przeciwko nim i, będąc u władzy, wprowadzić surowe oszczędności.

Początkowo ruchy odrzucały jakąkolwiek organizację polityczną. Ale kiedy protesty uliczne doszły do ściany, nie mogąc pokonać neoliberalizmu przez sam protest, zwróciły się one do organizacji partii politycznych. Powstały więc nowe partie centrolewicowe — Podemos w Hiszpanii i Syriza w Grecji — występujące z programami politycznymi, które miały podsumować aspiracje wcześniejszych ruchów. Ich przywódcy argumentowali, że tworząc nowe partie i zdobywając większość w parlamencie, mogą zakończyć politykę cięć budżetowych oraz pokonać neoliberalizm, a o to zabiegały ruchy społeczne. Po gwałtownym wzroście ich popularności, partie te zostały włączone do systemu oficjalnej polityki i niestety, same zdradziły swe pierwotne ideały — podobnie jak ich poprzedniczki z Ameryki Łacińskiej w poprzedniej dekadzie.

Manifestacja w Santiago, październik 2019. pixabay

Nawet jeśli nie powstają nowe organizacje polityczne, polityka i tak znajduje dla siebie drogę. Jeśli nie pojawią się nowe organizacje, które mogłyby reprezentować nowe pola konfliktu zarysowane przez ruchy społeczne, stare partie i instytucje, które z początku są mniej lub bardziej otwarcie nieprzychylne ruchowi, mogą po czasie zdobyć jego lojalność i odbudować tym samym własne struktury, tylko dlatego, że są jedyną siłą, która wydaje się być zdolna do działania i rozstrzygania spraw poruszanych przez ruchy oddolne. Potężna rewolucja w Egipcie z 2011 r. zniszczyła dyktaturę wojskową bez żadnej partii politycznej, która by nią przewodziła. Ostatecznie jednak została ona zdominowana przez „patriotycznych” generałów armii, którzy byli w stanie przedstawić się jako jedyna siła zdolna do ustabilizowania sytuacji. Wprowadzili dyktaturę z natury identyczną, a w praktyce jeszcze bardziej brutalną niż poprzednia.

Masowe ruchy społeczne mogą być niezwykle pewne siebie, zasadzając się na kreatywności i świadomości celu oraz zaufaniu, które podzielają przez zwykli ludzie w nie zaangażowani.  Uciskani dzięki ruchom masowym odkrywają, że ich opinie i wspólne działania mogą zmienić świat. Są zmuszeni omówić wszystko, od tego, jak radzić sobie z granatem z gazem łzawiącym, po to, jak chcieliby zmienić konstytucję. W Bejrucie protestujący przejęli opuszczone kina, które stały się następnie miejscem codziennych masowych spotkań, na których omawiano działalność ruchu. W Sudanie zawieszono sztandar z listą wszystkich wielkich rewolucji od XIX wieku i przyczyn ich porażek, aby dzisiejsi rewolucjoniści nie powtarzali swoich błędów.

Zdezorientowana dziennikarka „New York Times’a” próbowała wyjaśnić naturę prawdziwie masowego ruchu, gdy opisała to, czego była świadkiem na prawie każdym proteście w Chile, w którym uczestniczyła: zwykli pracownicy wspólnie dyskutowali o największych zagadnieniach globalnej polityki, dalszych losach świata.

„Zwykli ludzie — razem ze swoimi zwierzętami domowymi, czy też małymi dzieci, siedzieli na podłodze, niektórzy jedli przekąski — prowadząc bardzo poważną rozmowę na temat tego, które elementy konstytucji powinny zostać zmienione, jaki jej mechanizm, musiałby się zmienić i co sprawiłoby, że byłoby to uzasadnione.” – pisała.

Polityka kapitalistyczna polega na rozbrajaniu tego zbiorowego zaufania społecznego i zastąpieniu go indywidualną pasywnością, atomizacją. Mechanizmem stojącym za tym jest państwo kapitalistyczne. W nim to wszystkie spory polityczne muszą być rozstrzygane za pomocą biurokratycznej machiny państwa. Jeśli nie sprawujesz władzy państwowej w społeczeństwie kapitalistycznym, nie możesz zmieniać prawa ani zarządzać jego instytucjami. Jeśli chcesz wygrać, musisz zagrać w grę polegającą na wymianie jednego biurokratycznego rządu na inny. Pragnienie zwycięstwa, w połączeniu z akceptacją reguł polityki kapitalistycznej, może oznaczać, że anty-polityczne ruchy społeczne szybko zamieniają swoją energię na wiarę w polityczną „normalność” i pragmatyzm. Aktywizm zostaje przekierowany na akwizycję wyborczą. Protesty, które grożą zakłóceniem zwycięstwa w wyborach, stają się nagle passe. Zakres, w jakim ruchy społeczne są tolerowane, służy jedynie wzmocnieniu poparcia dla wybranych polityków. A z definicji im bardziej partie te odnoszą sukcesy w „oficjalnej” polityce, tym bardziej stają się instrumentami zarządzania kapitalizmem — i dlatego zdradzają, demoralizują i odbierają wiarę w możliwość zmiany swoim zwolennikom. Kraje takie jak Wenezuela i Grecja były miejscami narodzin ogromnych ruchów społecznych, które następnie przekształciły się w partie polityczne. Dziś ich partyjne projekty są przykładami powyższej degeneracji.

Jeden ze strajków generalnych w Atenach / twitter.com

Ruchy potrzebują partii: partii rewolucyjnych. Jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia o partii politycznej jako organizacji zajmującej się promowaniem kandydatów na stanowiska polityczne. Ale tak nie musi być! Partia rewolucyjna jest partią polityczną w tym sensie, że jest organizacją zbiorową, która opiera się na wspólnym światopoglądzie i propaguje swoje idee w społeczeństwie. Partia rewolucyjna nie polega na pomaganiu poszczególnym kandydatom w wygraniu wyborów, które odbywają się regularnie i dość często w większości społeczeństw kapitalistycznych.

Partia rewolucyjna polega na wspieraniu uciśnionych i wyzyskiwanych. Jest to organizacja działaczy i społeczników, z fundamentem pośród klas pracujących, której wkład polityczny polega na opracowaniu taktyk, strategii i idei, a te mogą posunąć masowe ruchy społeczne do zwycięstwa.

Oto przykład: studenci z Hongkongu heroicznie walczyli z policją, ale wiedzieli, że jeśli zamierzają pokonać swoich opresyjnych dyktatorskich władców, potrzebują więcej mocy. Wezwali do strajku generalnego; co prawda ten jeszcze nie nastąpił. Bez niego niektórzy bardziej naiwni lub konserwatywni studenci zaczęli odwoływać się się do innych potężnych sił geopolitycznych — takich jak imperialistyczne Stany Zjednoczone. To nie pomoże w walce o demokrację. Jakie jest wyjście? Załóżmy, że mieliby oni organizację dziesiątek tysięcy ludzi, złożoną z działaczy klas pracujących. Mogliby zwoływać spotkania w swoich miejscach pracy, aby omawiać zmagania studentów i argumentować za strajkiem generalnym. To buduje poczucie odpowiedzialności klas pracujących, a jednocześnie wprowadza otwartą, demokratyczną, radykalną debatę w każdym miejscu pracy. Gdyby pracownicy wiedzieli, że w fabrykach i biurach w całym Hongkongu odbywają się podobne debaty, mieliby więcej odwagi, by zdecydować się na strajk generalny. W społeczeństwie, w którym sondaże pokazują zdecydowaną większość poparcia dla studentów, byłaby to realna możliwość.

Jeśli zastanowić się nad sprawą szerzej, łatwo dostrzec cechy i kompetencje, których potrzebowałaby partia rewolucyjna. Musiałaby mieć bazę w klasach pracujących, z dziesiątkami tysięcy aktywistów, którzy wiedzieliby, jak debatować w swoich miejscach pracy i którzy cieszyliby się szacunkiem wśród swoich współpracowników. Potrzebowałaby światopoglądu opartego na wiedzy, że robotnicy mogą i powinni prowadzić walki emancypacyjne. Potrzebowałaby zaufania do zdolności samoorganizacyjnych klas pracujących, aby odrzucić ideę, że rozwiązania biurokratyczne, takie jak polityka wyborcza, są drogą naprzód. Aby rzucić się w walkę i poprowadzić ją w kierunku prawdziwie demokratycznym, musiałaby odrzucić zarówno imperializm Stanów Zjednoczonych, jak i zamordyzm pachnący stalinizmem czy modelem chińskim — unikając w ten sposób dwóch sposobów na zawarcie sojuszy z klasami rządzącymi. Krótko mówiąc, musiałaby to być socjalistyczna, rewolucyjna organizacja klas pracujących.

Boliwia, listopad 2019. oglobo

Gdyby takie partie istniały w walkach toczących się na całym świecie, socjaliści nie musieliby dopingować tych ruchów, gdy powstaną i opłakiwać ich, gdy zostaną pokonane. Ruch socjalistyczny byłby aktywnym uczestnikiem historii, przyciągając miliony ludzi do polityki socjalistycznej — idei, że masy mogą same kierować społeczeństwem na skalę międzynarodową, z korzyścią dla wszystkich poprzez udowodnienie jej w praktyce przez rozwój strategii masowych. Protesty mogą stać się strajkami powszechnymi; strajki powszechne mogą stać się przyczynkiem do zgromadzeń pracowniczych; zgromadzenia te mogłyby stać się rewolucyjnymi, demokratycznymi centrami organizacyjnymi klas pracujących; a te centra organizacyjne mogłyby zapewnić w państwie kapitalistycznym alternatywną podstawę władzy — dla milionów ludzi byłby to sposób na przekształcenie swojego powstania społecznego w nową, egalitarną i prawdziwie demokratyczną formę społeczeństwa.

Ruchy stają się silniejsze, im bardziej opierają się na radykalnej demokracji masowej klas pracujących, a im większa jest ich energia i żywotność, tym bardziej zbliżają się one do całkowitego obalenia kapitalizmu.

Ostatecznie rozwiązują wszystkie podstawowe problemy społeczne, które doprowadziły do wybuchu rewolucji. Rewolucyjny prąd socjalistyczny w klasach pracujących, zorganizowany w aktywną partię, która postrzega swoją rolę jako zapewnianie kierownictwa politycznego ruchom masowym, a nie wspierania polityków, może przekształcić masowe ruchy demokratyczne w socjalistyczną rewolucję.

Tego rodzaju partia to nie tylko fajny pomysł. To realna idea, czekająca na urzeczywistnienie. Za każdym razem, gdy włączamy wiadomości, możemy zobaczyć działaczy, którzy stworzą taką partię. Istnieją oni wśród robotników, którzy strajkowali i walczyli na ulicach z dyktaturą w Sudanie, wśród odważnych i najbardziej radykalnych spośród milionów, którzy maszerowali w Hongkongu, a także wśród ludzi w libańskich kinach i na ulicach Chile debatujących nad swoją, naszą przyszłością. Ludzie, którzy rzucają się w wir ruchów rewolucyjnych, debatując, planując i ryzykując życiem, mają wszelkie możliwości, by stać się zorganizowanymi rewolucjonistami i wziąć odpowiedzialność za wyzwolenie całego świata.

Decyzja o zbudowaniu partii rewolucyjnej jest sama w sobie strategicznym wyborem — w obiegu krąży wiele propozycji strategii: od całkowitego porzucenia polityki, po szukanie „horyzontalnych” sposobów organizacji poza ścisłą ideowością polityczną, po zaakceptowanie dominacji istniejących partii politycznych, bez względu na to, jak bardzo są zdyskredytowane. Patrząc na ruchy masowe na całym świecie, socjaliści i socjalistki muszą odważyć się uwierzyć w możliwość powstania partii rewolucyjnych.

Muszą także zwrócić uwagę na konsekwencje niepowodzenia ich budowy: ruchy o niewiarygodnej mocy doprowadzane są do demoralizacji, zdrady, lub spotyka je okrutna kontrrewolucja. Za to trzeba też ponieść odpowiedzialność.

Dlaczego na całym świecie nie ma partii rewolucyjnych? Oczywiście częściowo odpowiedzią są prześladowania i represje wobec rewolucjonistów. Najbardziej udaną partią rewolucyjną była rosyjska organizacja bolszewicka: partia działaczy klasy robotniczej, która cierpliwie budowała siłę i pewność robotniczą, dopóki nie podjęła próby stworzenia pierwszego na świecie rewolucyjno-demokratycznego państwa opartego na radach robotniczych. W następnych latach stosowali ten strategiczny argument w debatach wśród międzynarodowego ruchu robotniczego: najlepsi bojownicy i działacze musieli budować partie rewolucyjne, aby po wybuchu masowych walk w ich krajach mogli wziąć w nich udział, wzmocnić je i prowadzić je do rewolucji socjalistycznej. Ale zanim zdarzyło się to w innych krajach, rewolucja w Rosji rozpadła się. Kiedy Stalin doszedł do władzy, nie tylko zabił pozostałych ideowych rewolucjonistów w Rosji. Przekształcił też zagraniczne partie komunistyczne w biurokratyczne, antyrewolucyjne organizacje, które czasami były rewolucyjne w słowach, ale nigdy nie odgrywały roli partii rewolucyjnej opisanej powyżej i były coraz częściej kierowane przez biurokratów i polityków, a nie pracujących. Ci pierwsi odgrywali ważną rolę w zapobieganiu prawdziwie rewolucyjnej polityce.

Ta czarna spuścizna potrzebowała dziesięcioleci, aby się rozproszyć i zaniknąć, lecz jednak wiele z niej jeszcze pozostało. Nic dziwnego, że trudno jest zbudować rewolucyjną partię w Hongkongu, kiedy policja strzela do ludzi granatami łzawiącymi na rozkaz tak zwanych marksistów-leninistów. W innych regionach świata rządy faszystowskie prześladowały i zabijały rewolucyjnych działaczy z taką samą siłą i energię jak Stalin i jego akolici. Jednak również w wielu tak zwanych krajach demokratycznych zwolennicy partii rewolucyjnej byli więzieni lub prześladowani.

Prześladowania jednak nie wyczerpują sprawy. Nie należy zapominać, że znaczna część lewicy zbyt szybko zrezygnowała z projektu budowy partii rewolucyjnych. Nie jest to proste. Nie można ich tworzyć automatycznie, ponieważ idea, że ​​pracujący mogą kierować społeczeństwem, jest sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem codziennego życia kapitalistycznego. Największy ruch masowy na świecie nie zbuduje automatycznie rewolucyjnej partii robotniczej. Wymaga to od aktywistów szkolenia, cierpliwej pracy, uczenia się historii, uczestniczenia w ruchach bez poświęcania swoich idei. Wymaga to zbudowania sieci wykwalifikowanych „adwokatów” partii rewolucyjnej, przekonujących działaczy, którzy mogą wygrywać debaty na temat polityki i tego, jak się organizować. . Możliwości przekształcenia tych sieci w duże partie rewolucyjne pojawiają się sporadycznie, gdy pracujący są radykalizowani w walce na masową skalę. Wybory odbywają się znacznie częściej, co kilka lat. Łatwiej porzucić trudniejszy projekt budowy wsparcia dla rewolucyjnej organizacji klas pracujących. Ale jeśli moderujemy naszą politykę i tracimy wiarę w siłę ruchów rewolucyjnych, przekonamy się, że kiedy wybuchnie masowe przebudzenie, nie zdołaliśmy się na nie przygotować i stworzyć partii, która może pomóc mu osiągnąć zwycięstwo.

Nawet jeśli rewolucja nie odbywa się zgodnie z harmonogramem, to pozostaje tak realna, jak w 1917 r., 1968 r. i 2011 r. Kapitalizm wciąż tworzy kryzysy, a te kryzysy powodują bunty, które zmieniają zwykłych ludzi w bohaterów. Odpowiedzialnością socjalistów jest tworzenie organizacji, poprzez które ci bohaterowie mogą pokonać swoich władców i stworzyć nowy świat. Partie rewolucyjne są możliwe i konieczne — musimy je budować.

Oryginalny tekst ukazał się na australijskim portalu związkowym Red Flag. Tłumaczył Wojciech Łobodziński. Tytuł pochodzi od redakcji.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. od dawna to powtarzam, ale w odpowiedzi słyszę tylko: chcesz zmian? idź na wybory… :) a w Polsce do wyboru sami, bez wyjątku, piewcy kapitalizmu, najwyżej lepiej upudrowanego i nieskrywani militaryści…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Argentyny neoliberalna droga przez mękę

 „Viva la libertad carajo!” (Niech żyje wolność, ch…ju!). Pod tak niezwykłym hasłem ultral…