Najwyższa Izba Kontroli wzięła pod lupę ćwiczenia wojskowe Anakonda16 oraz Dragon17 – inspektorzy wykazali, że organizacje proobronne wzięły w nich udział bez podstawy prawnej. NIK uważa za bezcelowe finansowanie z budżetu państwa szkoleń strzeleckich dla uczniów klas wojskowych, a także udostępnianie im w trakcie ćwiczeń poligonów oraz sprzętu. Według raportu NIK członkowie organizacji proobronnych bez podstawy prawnej są szkoleni w obsłudze pocisków przeciwpancernych i przeciwrakietowych SPIKE i GROM.
NIK ma zastrzeżenia co do samego sensu istnienia tych organizacji – skoro przez ostatnie lata dążono do uzawodowienia wojska. Kontrolerzy dostrzegają, że organizacje działają „sobie”, a MON „sobie”: „Dla organizacji proobronnych nie określono zadań w stanach gotowości obronnej państwa na czas pokoju i kryzysu oraz po ogłoszeniu mobilizacji Sił Zbrojnych RP. Nie ma też podstaw dla tych organizacji do wsparcia wojsk operacyjnych w działaniach bojowych, ani działań mających na celu szeroko pojętą organizację ochrony ofiar wojny, ochrony ludności i jej przetrwania”. W zasadzie dziś pełnią jedynie funkcję promocji wojskowości – kosztownej promocji.
MON owszem, w 2015 roku powołało osobny departament – Biuro do Spraw Proobronnych – ale okazało się ono ministerialną dojarką. „W założeniu Biuro do Spraw Proobronnych miało monitorować i definiować potrzeby MON w zakresie wsparcia systemu obronnego państwa przez organizacje proobronne. Tymczasem, w ocenie NIK, wysiłek Biura skoncentrowany był na monitorowaniu i definiowaniu potrzeb organizacji proobronnych oraz podejmowaniu działań w celu ich zaspokajania”. Na czele Biura zamiast przedstawicieli wojska zawodowego i MON stoją przedstawiciele samych zainteresowanych – czyli albo byli albo obecni działacze organizacji prooobronnych (np. Związku Strzeleckiego „Strzelec” czy Stowarzyszenia ObronaNarodowa.pl – Ruch na rzecz Obrony Terytorialnej). Dochodzi do tego, że przedstawiciele biura sami (bądź we współpracy z macierzystymi organizacjami) przygotowują projekty, które później sami oceniają i sami określają wysokość dotacji, które sami sobie przyznają.
„NIK zwraca uwagę, że w 2016 r. Minister Obrony Narodowej udzielił dotacji 32 fundacjom i 100 stowarzyszeniom na łączną kwotę prawie 11 mln zł (co oznaczało, że średnia kwota dotacji na jeden podmiot wyniosła ponad 80 tys. zł). Biuro do spraw Proobronnych promowało niektóre organizacje proobronne – trzy z nich (Stowarzyszenie „FIA”, Fundacja „Szturman” i Stowarzyszenie „Commando”) otrzymały dotacje w łącznej wysokości ponad 2,6 mln zł, tj. 1/4 całej kwoty. (…) Kontrole NIK przeprowadzone w Stowarzyszeniu „FIA”, Fundacji „Szturman” oraz Departamencie Edukacji, Kultury i Dziedzictwa MON wykazały szereg nieprawidłowości w realizacji i rozliczeniach zadań zleconych przez Ministra Obrony Narodowej. NIK negatywnie ocenia zlecanie zadań organizacjom pozarządowym i innym partnerom społecznym, w tym proobronnym, przez Ministra Obrony Narodowej i ich finansowanie w formie udzielanych dotacji”.
Natomiast co do wymienionych wcześniej ćwiczeń wojskowych: włączanie w nie amatorskich organizacji odbywa się na ich wniosek, nie ma podstawy prawnej, która na to pozwala, uzasadniony więc wydaje się kontrolerom opór dowódców, a nawet sojuszników z NATO. Okazuje się bowiem, że MON forsował obecność organizacji proobronnych na ćwiczeniach nawet wbrew umiłowanym siłom amerykańskim.
„Najwyższa Izba Kontroli negatywnie ocenia włączenie organizacji proobronnych do ćwiczeń ANAKONDA-16 i DRAGON-17 bez podstawy prawnej, bez określenia roli organizacji proobronnych w systemie obronnym państwa, przy zastrzeżeniach sojuszników z NATO oraz bez zapewnienia interoperacyjności ćwiczących przedstawicieli organizacji proobronnych z wojskiem. Żaden przepis prawa nie daje podstaw do wspólnych ćwiczeń organizacji proobronnych z wojskiem. Ćwiczenia te odbywały się na podstawie każdorazowo podpisywanych porozumień, a więc umów cywilnoprawnych. Należy podkreślić, że Dowódca Operacyjny RSZ nie został poinformowany przez Dyrektora Biura do Spraw Proobronnych o zastrzeżeniach Ataszatu Obrony USA w zakresie rozmieszczenia organizacji proobronnych w rejonach ćwiczeń, wspólnie z ćwiczącymi wojskami USA”.
Okazuje się, że MON bardziej dba o pasjonatów niż o zawodowych żołnierzy – pracowników resortu. Według NIK to działanie, które tylko wpędza obronność w coraz większy chaos, natomiast po obiecywanych rozwiązaniach systemowych nie ma śladu. „Jeżeli Minister Obrony Narodowej widzi celowość dalszego szkolenia członków organizacji proobronnych lub potrzebę włączenia organizacji proobronnych w system obronny państwa, to należałoby opracować nową koncepcję oraz wdrożyć stosowne regulacje prawne dotyczące ich miejsca i roli w tym systemie”.
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
I tak to Polnisze SS rośnie w siłę, a Mariusch żyje dostatniej.