Wrocławiem od 30 lat rządzi de facto ta sama – choć inaczej się nazywająca – ekipa mentalno-polityczno-środowiskowa. W skrócie nazwać ich można sierotami po Unii Wolności. Bliżej lub dalej utożsamiających się dziś z Koalicją Obywatelską i PO. W fotelu prezydenta zasiada Jacek Sutryk, doskonały w swym politycznym i wizerunkowym emploi kontynuator dzieł Bogdana Zdrojewskiego, Stanisława Huskowskiego i Rafała Dutkiewicza. To mistrz PR-u, stale nad-obecny w lokalnych sieciach społecznościowych. Prezentowany i prezentujący się w TVN-ie jako wzór „gospodarza wielkiego miasta”. Media wrocławskie skrzętnie tę linię podtrzymują (wyłamuje się tylko czasami lokalna „Gazeta Wyborcza”), chcąc żyć w zgodzie „z ratuszem”, gdyż Sutryk jak klasyczny polski liberał nie toleruje sprzeciwu, innego zdania czy niepochlebnych uwag wobec podejmowanych decyzji.
Kilka dni temu Sutryk poinformował Wrocławian, iż jedzie na platformersko-kodziarski „Campus”. Niepełnosprawny internauta, Jerzy M, pragnąc zapewne przedstawić Prezydentowi Miasta swoje problemy z opieką sprawowaną nad nim z ramienia MOPS-u, tak skomentował ów wyjazd: „Pewnie na Campus do Kortowa, a ja Panie Prezydencie Wrocławia dalej nieumyty 22 dzień przez opiekuna z MOPS-u .Jak długo jeszcze Panie Prezydencie? I proszę nie szaleć na drodze jak Pan Schetyna”. Sutryk odpowiedział: „……proponuję Panie Jerzy mniej internetu, a więcej mycia. Serdeczności posyłam – JS”. Trzeba być nieźle oderwanym od rzeczywistości, by wydalić z siebie tak okrutną i bezmyślną odpowiedź.
Po fali krytyki Sutryk przeprosił publicznie niepełnosprawnego pana Jerzego. Mocno poniewczasie. Wypowiedź liberalnego Prezydenta Wrocławia niczym nie odbiega esencjonalnie od znanej odzywki Prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego, mówiącego publicznie do swego adherenta „spieprzaj dziadu”. Niedawno minęła kolejna rocznica podpisania porozumień sierpniowych. Obie strony dzisiejszej wojny polsko-polskiej – PO i PiS – przy każdej okazji lub zgoła bez niej odwołują do wartości tamtego ruchu robotniczego, który zresztą później koncertowo oszukali. Jednym z najważniejszych postulatów był ten, by już nigdy władza w swej arogancji nie tłamsiła i poniewierała szarego człowieka. Tekst Sutryka udowadnia po raz kolejny, że od tamtych sierpniowych dni nie zmieniło się nic. Dziś mogliby tamci ludzie wyjść jeszcze raz ze swoimi 21 postulatami, bo niemal żaden nie został zrealizowany.
Arogancja, bezbrzeżny analfabetyzm polityczno-moralny oraz towarzysząca temu pycha obozu postsolidarnościowego jest po prostu porażająca. Niemal codziennie poszczególni przedstawiciele obozu tzw. liberalno-demokratycznego co rusz dają dowody bufonady, hołdowaniu paternalizmowi i szafowania poczuciem wyższości (z tytułu domniemanej elitarności), gdy przemawiają z ambon władzy z charakterystycznym namaszczeniem, pouczając, grożąc i rozstawiając niepokornych po kątach.
Wspomniałem, że dziś jest wystarczająco wiele powodów, by powtórzyć Sierpień 1980 i gniew klasy robotniczej, szukającej sprawiedliwości i godności. Wiemy jednak, że to się nie powtórzy, bo nie ma gniewu w wystarczającej ilości, by doprowadzić do ozdrawiającego wybuchu. Jest tylko apatia. Wierzę jednak, że nie będzie trwała wiecznie.
Sutrykalia
Spektakularne zatrzymanie Prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka przez funkcjonariuszy CBA w z…