Nazywa siebie demokratycznym socjalistą i od lat działa przeciwko rasizmowi, wykluczeniu, ksenofobii i wszechwładzy sektora finansowego. Niestety, ma problem z polityką zagraniczną.

wikimedia commons
fot. Wikimedia Commons

Oczywiście także na tym polu Bernie Sanders przedstawia wiele pozytywnie zaskakujących, na tle dominującego w USA dyskursu, pomysłów. Jest np. jednym z nielicznych amerykańskich polityków, którzy uważają, że Stany Zjednoczone nie mają powodu, by wydawać na zbrojenia tyle, co siedem kolejnych krajów świata w rankingu i więcej, niż w okresie zimnej wojny. Nie jest również entuzjastą inwestowania ogromnych funduszy w rozwój broni nuklearnej. Uważa wreszcie, że więcej zdziałać można poprzez mądrą dyplomację niż przez wysyłanie wojsk do krajów, których polityka z jakichś powodów nie podoba się w Waszyngtonie.

Zwolennicy Sandersa podkreślają, że konsekwentnie sprzeciwiał się on amerykańskiej inwazji na Irak w 2003 r., słusznie przewidując jej katastrofalne skutki. Niestety, stanowisko senatora z Vermont nie zawsze było antywojenne. W 2001 r. popierał wysłanie wojsk do Afganistanu. Jak pisze portal politico.com, kiedy opowiadał się przeciwko kolejnej interwencji w Iraku czynił to także dlatego, że wychodził z założenia, iż otwieranie nowego frontu odwróci uwagę od tego ważniejszego, afgańskiego. Demokrata nie widział również przeciwwskazań dla bombardowania Jugosławii w 1999 r. Chwali go, m. in. właśnie za to, były doradca Ronalda Reagana – Lawrence J. Korb.

Oportunizm Sandersa zaskakuje w zakresie jego pomysłów na bieżącą politykę wobec Europy Wschodniej; z jego wypowiedzi wynika, iż obejdzie się bez większych korekt. Wzmacnianie obecności NATO i US Army w tym regionie nie wyklucza się jego zdaniem z chęcią „rozwijania pozytywnych stosunków z Rosją”, o czym również wspominał w kampanii.

[alert type=”info” title=”KOMENTARZ „]Brak konsekwencji jedynego liczącego się amerykańskiego socjaldemokraty niepokoi. Trudno powiedzieć, czy jest on wynikiem zanurzenia w specyficznym, amerykańskim myśleniu o polityce zagranicznej, czy może, zwłaszcza w odniesieniu do Europy Wschodniej, działa zwykła niewiedza. Pewne jest jedno. Gdyby Sandersowi, mimo wszystkich kłód rzucanych mu pod nogi przez konkurentów, udało się jednak wygrać wyścig o Biały Dom, byłoby naprawdę ogromnym rozczarowaniem, gdyby w polityce zagranicznej poszedł w ślady jego poprzednich lokatorów.[/alert]

[crp]

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Przeciwko umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej

Kilkaset osób demonstrowało 9 listopada w Warszawie pod Ministerstwem Sprawiedliwości w zw…